18.07.2012

" Jaki dzisiaj dzien? " ♥

W Polsce spedzilam rowne dwa tygodnie.
Zdecydowanie potrzebowalam takiej przerwy...
Oli tez by sie ona przydala.

Cala rodzina zawiozla mnie na lotnisko.
Wygladalismy jak jakas wycieczka.
Szybko pozegnalam sie z bliskimi i ruszylam na odprawe.
Po odprawie bagazowej przystapilam do paszportowej.
O 12:15 czekalam juz na lot, ktory mialam o 13:30.
Akurat troche czasu zeby odpoczac od wrzaskow rodzinki.
Bardzo ucieszyly mnie te dwa tygodnie w domu, ale troche sie odzwyczailam od cietych ripost moich braci, jak i rodzicow.
Przez ten czas w Polsce caly czas cos robilam.
Siedzac na lotnisku czulam sie jak na wakacjach.

Godzina minela bardzo szybko.
Obsluga lotniska ponaglala wszystkich by wsiadac do samolotu.
Ja jednak szlam wolnym krokiem ciagnac za soba torbe.
Mialam tyle rzeczy do zabrania do Londynu, ze nawet w bagazu podrecznym byly ciuchy.

Na lotnisku w Heatrow wyladowalam jakos ok. 16.
Wciaz nie wiedzialam kto po mnie przyjechal i czy w ogole ktos przyjechal.
Z piecioma ogromnymi torbami toczylam sie do wyjscia.
Gdy drzwi sie otworzyly uslyszalam krzyki.
- Haaaaaaaaaanyyyyy! - Ola rzucila sie na mnie.
- A tobie co? - zdziwilam sie.
- A... chcialam tak tylko atmosferke taka zrobic... wiesz... - klepnela mnie w ramie.
- Taa... - otrzepalam sie i poprawilam bluzke.
- Hej... - z tlumu ludzi wylonil sie Nathan.
- Hej... - usmiechnelam sie szczerze.
- Kasztan wrocil!!! - Jay wybiegl zza Nathana i mnie przytulil.
Jak sie okazalo po chwili na lotnisku byli wszyscy... doslownie wszyscy!

- Co was tak duzo? - mowilam wsiadajac do vana.
- A jaki dzisiaj dzien? - Ola uniosla brwi.
- No sobota.... - wyciagnelam telefon z kieszeni.
Mialam 14 nieodebranych wiadomosci.
Kazda wiadomosc podobnej tresci.
" Wszystkiego najlepszego ", " Sto lat ".
- Ej... dzisiaj jest 21 lipca?! - popatrzalam na wszystkich. Oni zrobili facepalma. - To by wyjasnialo dlaczego rodzina skladala mi zyczenia...
Nagle w vanie rozleglo sie " Sto lat, sto lat niech..... ".
Wszyscy zaczeli mnie przytulac i wreczac prezenty.
Po chwili zastanawialam sie czy to aby napewno ja mam urodziny bo gdy Max wreczyl mi podarunek pocalowal Ole.
- No dzieki, dzieki! Nawet w urodziny! - patrzalam na calujaca sie pare.
- Zobacz co ci kupilem. - Max usmiechnal sie.
- Oho... przydadza sie! - wyciagnelam torebki na wymioty.
- Wszystkiego najlepszego. - Nathan wreczyl mi jakis drobiazg i pocalowal mnie.
- NO TO CZAS SIE ZAAAABAAAAWIC! - wykrzyczala Nareesha.

skype ♥

Lot z Marysia napewno nie nalezal do nudnych.
Po wyladowaniu w Polce brzuch bolal mnie ze smiechu.
Moj brat zawiozl Marysie do domu, a ja wraz z nim pojechalam do mojej cioci gdzie czekala juz cala rodzina.
Wszyscy strasznie sie za mna stesknili.
Wypytywali sie o kazda minute mojego zycia.
" Jak bylo tu? Jak bylo tam? A fajnie bylo tam? "
Po 15 minutach mialam dosc!
Uratowala mnie moja bratanica, ktora nawet nie byla tego swiadoma.
Miesieczna Zuzia zaczela plakac wiec od razu do niej pobieglam.
Oczywiscie cala rodzina po 3 minutach zjawila sie w tym samym pokoju.
Na szczescie tym razem to bratanica byla na pierwszym planie.
Szybko wymknelam sie z pokoju i dorwalam laptopa.
Chcialam wejsc na SKYPE'a i porozmawiac z Ola lecz gdy tylko zrobilam sie dostepna Nathan zaczal do mnie wydzwaniac.
Dzwiek nadchodzacej rozmowy irytowal moja mame.
- Moze bys tak wreszcie odebrala? - popatrzala na mnie.
- Moze.... - wzielam laptopa i wyszlam na klatke.
Moja ciocia mieszkala w jedynastopietrowym bloku, calkiem na gorze.
Jak na blok to mieszkanko miala przyjemne...
4 pokoje... duza kuchnia i lazienka....
Bardzo podobal mi sie u niej uklad pomieszczen.
Bozee... Koniec zabawy w architekta!
Siedzialam na schodach po ktorych i tak nikt nie wchodzil poniewaz kazdy uzywal trzech wind.
- No to co teraz....? - patrzalam po raz kolejny na chmurke nadchodzacego polaczenia. - No to kliiik... - szepnelam i wreszcie odebralam.
Na ekranie ukazal sie Nathan.
- Wreszcie! - ucieszyl sie chlopak.
- Taaaak... - mowilam przesuwajac sie lekko na bok i ustepujac miejsca na schodach starszej pani.
Od kiedy ktos w tym bloku wybieral wlasnie schody? I to w dodatku pani w podeszlym wieku... dziwne...
Nathan siedzial na lozku z laptopem na kolanach i wpatrywal sie we mnie.
- Co chciales? - zepytalam wracajac znowu na srodek schodow.
Nie patrzalam na chlopaka... jakos nie mialam ochoty.
Wpatrywalam sie w sciane... patrzalam na klawiature.
- Co? - zapytal zdezorientowany.
- Dzwoniles chyba 100 razy wiec wnioskuje, ze cos chciales... - wyciagnelam wibrujacy telefon z kieszeni.
Ola? - pomyslalam.
Kolezanka napisala mi SMS'a " Badz taka jakas mila moze? No... bo wiesz! No! Ja tak sobie siedze pod drzwiami i tak wam sie rozmowa klei ze... no... Taka imprezka! Pajaki po kontach szaleja! ".
Zasmialam sie i schowalam telefon.
Nathan nic nie mowil.
- Dobra bo ja widze, ze nam sie rozmowa strasznie klei, a ja jestem u rodziny wiec wiesz... No to pa... - juz mialam zamykac laptopa gdy Nathan wreszcie cos z siebie wydusil.
- Przepraszam...
Spojrzalam na wyraznie smutnego Nathana.
Z checia bym mu sie wtedy rzucila na szyje....

Po ok dwoch godzinach wyjasnilismy sobie wszystko.
Co prawda wyjasnianie sobie rzeczy przez SKYPE to nie to samo co w rzeczywistosci, ale jednak poczulam sie lepiej.
Spokojna wrocilam do rodziny.

5.07.2012

Jak dawniej ♥

Cos mi sie zdaje, ze dziewczyny przegadaly cala noc bo gdy wstaly ( oczywiscie zostaly do tego zmuszne ) o 10, nie wiedzialy co siedzieje.
Pozbieralysmy sie w trojke i ruszylysmy na lotnisko.
Tym razem to ja sie zdolowalam.
Nawet nie pozegnalam sie z przyjaciolmi....
Przez cala droge patrzalam przez szybe jakby odcieta od rzeczywistosci.
Spogladalam od czasu do czasu na telefon...
Sama nie wiem na co liczylam...
Nagle telefon zaczal wibrowac.
Spojrzalam i zobaczylam SMS'a od Maxa :
" Wiem, ze po tym wszystkim nie darzysz mnie jakims szczegolnym zaufaniem.... ale uwierz mi NIGDY W ZYCIU NIE CHCIALEM SKRZYWDZIC OLI. Wciaz nie moge uwierzyc w to wszystko co sie stalo... Zawsze wiedzialem, ze Ola jest dla mnie calym zyciem, ale dopiero teraz to tak naprawde poczulem. Prosze... pomoz mi... chce z nia zwyczajnie porozmawiac. W nocy bylem w Dublinie i szukalem jej pierscionka... znalazlem. Chce go jej ponownie dac i zapytac o reke... jezeli nie przyjmie - nie wiem co zrobie... ale musze sie z nia zobaczyc! ".
W mojej glowie od razu zobaczylam ten moment kiedy Max oswiadcza sie Oli na Barbadosie....
" Heatrow - 13:00 " - napisalam SMS'a do Maxa.
Spojrzalam na Ole....
Oni musza byc razem! - pomyslalam i ponownie odcielam sie od swiata.

Na lotnisku z dziewczynami bylysmy o 12:30.
Bylam nieco zdenerwowana bo wiedzialam, ze gdy tylko oddamy torby Ola i Marysia beda chcialy isc na odprawe.
Wtedy Max nie zdazyl by tutaj dojechac....
Zwyczajnie musialam grac na czas... w dodatku chlopak nie odbieral telefonu.
- Swietnie! - burknelam pod nosem wsadzajac telefon do kieszeni.
- Dupna kolejka nie? - Ola byla pewna, ze komentarz odnosil sie do ogromnej kolejki na lotnisku.
Tak jednak nie bylo.... szczerze to ta kolejka wlasciwie mi pomagala.

Spojrzalam na zegarek... 12:58...
Ucieszylam sie w duchu bo wciaz stalysmy w kolejce.
Moja radosc nie trwala jednak dlugo bo w glosnikach przez, ktore puszczali jakies radio, uslyszalam, ze na drodze do lotniska sa ogromne korki....

Po oddaniu wszystkich bagazy po raz 1000 zerknelam, ktora godzina.
Byla 13:34, a Maxa nadal nie bylo i nie odbieral telefonu.
- Pieknie... pieknie... NO PIEKNIE! - mowilam zdenerwowana.
Dziewczyny zmierzyly mnie tylko.
Juz mialysmy podchodzic do odprawy paszportowej gdy w drzwiach zobaczylam Maxa.
Od razu sie usmiechnelam.
Gdy zobaczyl mnie machajaca do niego, ruszyl w nasza strone z taka predkoscia, ze.... masakra.
Ola stala juz prawie przy wejsciu na odprawe.
- Ola! - krzyknal pewnie Max.
Odwrocila sie.
W momencie gdy Max zobaczyl Ole... zaczal sie przepychac pomiedzy wszystkimi ludzmi.
Ogromny bukiet roz, ktory wygladal przepieknie po tym maratonie niestety juz bukietu roz nie przypominal.
Ani Max, ani Ola nie wiedzieli co powiedziec.
Max w ciszy ukleknal na jedn kolano.
Caly zmachany i zdyszany po biegu wyciagnal pierscionek w strone Oli.
Nie tylko ja i Marysia czekalsmy na kolejne, ale rownie magiczne " tak ".
Oczy wszystkich na lotnisku byly zwrocone w strone Oli i Maxa.
Na twarzy Oli rysowal sie lekki usmiech a z oczu plynely jej lzy.
Gdy do okola bylo slychac juz jedynie " powiedz tak, powiedz tak " zaplakana Ola rzucila sie na Maxa i mocno go przytulila.
Marysia i ja ryczalysmy jak dzieci.
Niektorzy ludzie zareagowali tak samo jak my.
Po chwili rozlegly sie oklaski... a Max i Ola stali sie znowu tym starym Maxem i tam stara Ola... nie umieli przestac okazywac sobie uczuc.
Ja i Marysia zdecydowalysmy, ze wrocmy do Polski zeby Ola i Max mogli sie soba nacieszyc...
Jak dawniej.

Czlizda ♥

Przez cala droge do mieszkania Ola sie nie odzywala.
Szczerze to sie nie dziwie...
Tray i Paolo caly czas ja zagadywali, ale ja to jeszcze bardzij denerwowalo.
- Oj nie! Nie bedzie tak! - powiedzialam sama do siebie.
- Co...? - chlopcy spojrzeli na mnie, a Ola i tak nie zauwazyla, ze sie cos dzieje.
- Nic, nic... - usmiechnelam sie i wyciagnelam telefon.
" Nie wiem jak to zrobisz, ale do 4 godzin masz tutaj byc! " - wyslalam SMS'a.
" Taaa... zlapie stopa do Londynu! POWODZENIA. " - dziewczyna mi odpisala.
- Jak by ja tu sciagnac... - mowilam pod nosem. - MAM! - krzyknelam.
Tym razem cala trojka mnie zmierzyla.
Ja jednak nie zwrocilam na to szczegolnej uwagi i zaczelam dzwonic po wszystkich znajomych mi ludziach.
Gdy wreszcie dojechalismy do domu Ola zaszyla sie w jakims pokoju, a ja z laptopem na kolanach i telefonem w reku zalatwialam bilet z Polski do UK.
Co chwile klnelam pod nosem bo wcale to latwe nie bylo.
Jakos kolo 20 zobaczylam promyk nadzieji...
- Taaaaaaak! - wrzasnelam i zaczelam pisac SMS'a.
" Samolot masz o 22 ( polskiego czasu ). Lecisz z Katowic do Heatrow... pamietaj! Katowice - Heatrow! Zaraz ci wysle bilet zebys go sobie wydrukowala... transport dasz rade wykombinowac? "
" Czeeeeekaj... CO?! No, no wysylaj, wysylaj! LONDYYYYNIE nadchodze! " - spojrzalam na SMSa i usmiechnelam sie.
- Cala Marysia... - pokrecilam glowa.
- Co? - Ola wreszcie wyszla z pokoju.
- Nic, nic, nic.... - zamknelam laptopa.
Kolezanka popatrzala jedynie na mnie krzywo, wziela cos do picia i znowu zniknela.

- Siiiiiiiimaaaaaaaaaaaaaaa!! - uslyszalam jeszcze zanim otworzyly sie drzwi.
Marysia byla na miejscu!
Dziewczyna zna sie z Ola od niepamietnych czasow i w tym stanie to TYLKO ONA moze ja pocieszyc!
- Gdzie jest czlizda moja?! - Marysia spojrzala na mnie.
Wskazalam pokoj Oli palcem.
- CZLIIIIIIIIIZDAAAAAAAAAA!!!! - Marysia wparowala do pokoju Oli.
Po reakcji Oli bylo widac, ze bardzo sie cieszy na jej widok.
Dziewczyny zamknely sie w pokoju.
- Marysiaaa...? - uslyszalam niepewny glos dochadzacy zza drzwi.
Po raz kolejny otworzylam je.
- Siema! Ej bo mozesz dac trebke Marysi? - Tom usmiechnal sie. - Ej czekaj... - dodal po chwili. - Skoro ty tutaj jestes... I Marysia tez.... Ola jest z wami! - krzyknal.
- Nie mow nic Maxowi.... prosze... - popatrzalam blagalnie.
- Ale on teskni...
- A ona cierpi! - spojrzalam na niego krzywo i odeszlam.

4.07.2012

Po nocy pełnej obżerania pierwszym pomieszczeniem do jakiego zawitałyśmy z Ola tuż po przebudzeniu była łazienka.
Spędziłyśmy tam sporo czasu gdyż nasze żołądki nie zniosły tej całej sielanki.
Oczywiście długa zapłata za poprzednią noc popsuła nam nieco plany.
Ciągłe telefony od Maxa i Nathana również nie pomagały nam w jak najszybszym wyjściu z domu, który przywoływał zbyt wiele wspomnień.
O godzinie 16 miałyśmy być już gotowe do wyjazdu...
A właściwie do małej zmiany otoczenia.
Jay załatwił nam nocke u jego bardzo dobrych przyjaciół - Traya i Paolo - tuż przed wylotem do Polski.
Może ten pomysł z zbyt inteligentny nie był... no bo przecież Max i Nathan prędzej czy później dowiedzieli by się, że własnie tam przebywamy, ale Jay i jego koledzy obiecali nam, że nikt się o tym nie dowie.
Komu jak komu, ale im ufałyśmy bardzo.


- To co...? - stałam na dole z kilkoma walizkami i czekałam na Ole. - Gotowa?
- Tak, tak... - schodząc ze schodów siłowała się ze swoimi bagażami.
Wzięłyśmy dosłownie wszystko co należało do nas.
- Szybko bo Tray i Paolo już na nasz czekają. - ponaglałam Ole obserwując cały dom.
Nie powiem, że był pusty... bo nie tylko nasze rzeczy ozdabiały ściany i szafki, ale był inny...
Usłyszałam klakson.
Tray i Paolo wyraźnie się niecierpliwili.
Ola w końcu dała rade walizce i stanęła tuż koło mnie.
Widziałam, że chciała się napatrzeć... Po raz ostatni spojrzeć na te wszystkie kąty, które przywoływały tak wiele wspomnień... Niestety dzwoniący telefon jej na to nie pozwolił.
- Kto znowu? - zdenerwowałam się patrząc jak Ola naciska czerwoną słuchawkę.
- No kto?! - popatrzała na mnie.
No fakt... pytanie było głupie.
To Max nie umiał przestać do niej wydzwaniać.
Chciałam dać jej chwile czasu... na pożegnanie się z domem...
- Poczekam na zewnątrz... - powiedziałam po cichu i powoli wynosiłam wszystkie torby.
Paolo i Tray gdy tylko zobaczyli, że to wszystko taszczę od razu wyszli z auta i mi pomogli.
Po zapakowaniu wszystkiego do ogromnego bagażnika vana, którego wynajęli usiedliśmy wszyscy w aucie.
- Gdzie Ola? - zapytał Tray.
- Zaraz powinna przyjść...
Nagle w lusterku zobaczyłam znajome sylwetki...
Ktoś zmierzał w kierunku domu...
- O Boże!!!!! - wykrzyczałam i wybiegłam z auta.
Max i Nathan słysząc moje krzyki zatrzymali się pod domem.
- Musze z tobą porozmawiać... - Nath złapał mnie za rękę.
- Czekaj. - rzuciłam i zaczęłam mówić do Maxa. - Chyba nie zamierzasz tam wejść!
- A... a gdzie wy się wybieracie? - mówił lekko otłumiony.
- Max... naprawdę... zostaw ją. - popatrzałam na niego z żalem.
- Chyba nie wyjeżdż.... Wy wyjeżdżacie?! - spojrzał mi prosto w oczy i nawet nie czekał na odpowiedź.
Pociągnął za klamkę.
Ola stała na środku salonu i nie wiedziała co się dzieje.
Nathan przytrzymał mnie, a Max zatrzasnął za sobą drzwi.
- Co ty robisz?! - wrzasnęłam. - Nie rozumiesz, że ona przez niego cierpi?
- Daj im sobie to wszystko wytłumaczyć... - Nathan mówił spokojnym tonem wciąż trzymając mnie za ramiona.
- Nie Max!! - usłyszałam zza zamkniętych drzwi krzyki Oli.
Nagle drzwi się otworzyły i wybiegła zapłakana Ola.
Za nią szedł Max ze łzami w oczach.
- To koniec... spohrzała na niego i wsiadła do wana.

2.07.2012

Bez uzalania ♥

Jakis cudem dogonilam Ole.
Szla dosc szybkim krokiem.
Obok niej szla Nareesha.
Ola byla bardziej wkurzona niz smutna...
Przynajmniej tego nie okazywala po tym jak zobaczyla moja mine.
Zadna z nas nie miala sily zeby sie odezwac.
Nareesha, po tym jak zamowilysmy taxowke, pomachala nam tylko i wrocila na koncert.
W aucie rowniez siedzialysmy w ciszy.
Nie wiem o czym myslala Ola, ale ja nie myslalam o niczym...
Wylaczylam sie i obserwowalam droge...
Gdy wreszcie dojechalysmy do hotelu Ola pewnie otworzyla drzwi od pokoju jej i Maxa i wziela swoja torbe.
Dopiero wtedy dotarlo do mnie co sie stalo.
- Idziesz? - Ola popatrzala na mnie.
- Tak, tak.. - otrzepalam sie i poszlam po swoj bagaz.
Jakies 30 minut po wyjsciu z taxowki bylysmy juz gotowe na powrot.
No wlasnie... ale gdzie?
Mamy wracac do Londynu czy do Polski?
Co mamy teraz zrobic?
Wybralysmy powrot do Londynu.
Mialysmy zamiar zabrac nasze rzeczy a potem wrocic do Polski...
Tak poprostu...
Oczywiscie powrot do Londynu nie byl taki latwy.
Lot z Dublina... o 20... Nie ma nic trudniejszego do zorganizowania.
Na nasze szczescie zwolnilo sie kilka miejsc w samolocie do Heatrow.

Okolo dwunastej w nocy bylysmy juz w domu... w Londynie.
- Jemy cos...? - zapytalam niepewnie Oli zamykajac frontowe drzwi.
- To sie stalo?! - spojrzala na mnie.
- Co...? - nie wiedzialam o co jej chodzi.
- To wszystko w Dublinie... To bylo tak?
Ja nic nie odpowiedzialam na to pytanie.
Ola jedynie kiwnela glowa i za chwile stracila sie na schodach prowadzacych na gore.
Jakies 5 minut potem uslyszalam jej kroki.
- Nie moja droga! Nie spimy na gorze! - powiedziala i rzucila mi jedna poduszke.
- Nie bedziemy sie tez uzalac nad soba! - siegnalam po portfel do kieszeni. - Wychodzimy po cos na oslode.
W mgnieniu oka znalazlysmy sie w sklepie calodobowym.
Nakupywalysmy wiele slodkosci.
Roznego rodzaju lodow, cukierkow, batonow, czekolad, nutelle... kilka owocow...
Obladowane siatkami o 1 w nocy wracalysmy do domu.

- No... to smacznego! - powiedziala Ola otwierajac pierwsze pudelko lodow.