24.04.2012

Ten usmiech ♥

Lapanie taksowki troche nam zajelo..
Nie bylysmy do konca przyzwyczajone do gwizdania na taksowke i zanim odkrylysmy ze sie tak robi to zespol zdazyl zmienic studio.
Na szczescie ktos wynalazl twittera...
Poinformowane ruszylysmy pod wskazany adres.
Tym razem wpuszczono nas do srodka...
Gdyby nie Ola, ktora sciemnila, ze jestesmy reporterkami stalybysmy i czekaly po raz kolejny na zespol jak glupie.
Tak jak nam kazano wjechalysmy na trzecie pietro.
Ola poszla do ubikacji, a ja pisalam mamie SMS'a, ze zyjemy... no bo przeciez od jakichs 10/11 godzin powinnysmy byc w Polsce.
Piszac SMS'a szlam powoli dlugim, ciemnym korytarzem.
Slyszalam z nad przeciwka jakies kroki, ale bylam pewna, ze czlowiek ktory zmierza w moja strone mnie wyminie.
Tak sie jednak nie stalo.
Wpadlismy na siebie i zderzylismy sie glowami.
Nie byloby w tym nic ekscytujacego gdyby nie to, ze chlopak ktory na mnie wpadl nazywal sie Nathan Sykes.
- Przepraszam.. - podniosl telefon, ktory mu upadl i ruszyl dalej.
- Ty sobie kpisz czy co?! Bo ja na przyklad nie wiem! - Ola wyszla z ubikacji.
- O! Ola?! - stanal zdziwiony. - A co ty tu robisz?
- Jaaaaaaasne! A ja to taka malutka, ze w ogole normalnie mnie nie widac! - zaczelam sie drzec.
- Agata? - zdziwil sie.
Obie z Ola zrobilysmy facepalm'a.
- Szkoda, ze nas nie rozpoznales troche wczesniej... Na przyklad jak stalysmy jak porabane, a ty chciales nas follow'owac na twitterze! - zbulwersowala sie Ola.
Nagle na korytarzu pojawil sie Max.
- Kochanie... co ty... tutaj... to ty?! - stanal jak wryty.
Po dlugich wyjasnieniach, ze to naprawde my Max podszedl do Oli i mocna ja pocalowal.
Nath zrobil podobnie.
Lekkim streszczeniem opowiedzialysmy wszystko co sie wydarzylo.
- Chodzcie nasze reporterki! - Max zagryzl warge i ruszyl przed nami.
Ola zaczela tracic rownowage.
- Max jeszcze jeden taki usmieszek a cie zabije! Ona potem mowi i mysli tylko o jednym! - krzyknelam.
Max nie zwrocil na mnie uwagi i znowu zrobil to samo.
Po raz kolejny go upomnialam, ale on znowu - jak na zlosc - usmiechnal sie w ten sposob, podszedl do Oli i ja pocalowal.

Fanki czy nie? ♥

- Sluchaj bo jest akcja! - zadzwonilam do Nathana.
- Jaka?! Za 3 minutki nas kreca...
- Nie wiem jak ci to powiedziec...
- Najlepiej szybko!
- Stoje sobie wlasnie z Ola pod budynkiem
- Jeeeej... ale frajda! - zasmial sie. - Ja juz musze konczyc! Kocham cie!
- Wal sie! - rzucilam telefonem.


Poczekalysmy z Ola az chlopcy skoncza wywiad... Troche to trwalo.
Ustawilysmy sie calkiem przy wejsciu i czekalysmy.
Nagle wyszedl Martin. Spojrzal na nas, pokrecil glowa i poszedl dalej.
Za nim wyszedl Siva i Jay... poszli prosto do vana.
- Chyba sobie kpicie! - krzyknelam.
- HA HA HA! Ale jestescie zabawni! - Ola usmiechnela sie ironicznie.
Wreszcie wyszli Max, Nathan i Tom.
Podeszli do nas jak gdyby nic z mysla, ze chcemy sobie zrobic z nimi zdjecia.
Myslalam, ze sobie zartuja. Wiec tez chcialam zazartowac.
- Follow'niecie mnie na twitterze!? - piszczalam.
- Jasne, podaj nicka.. - Nathan usmiechnal sie slodko.
W tym momencie kiedy ja robilam facepalm'a Ola probowala uswiadomic Maxowi, ze to ona.
On usmiechnal sie tylko i razem z Nathanem odeszli.
- Ja jibi... - Ola sie zalamala.
Gdy Tom wyciagnal do nas rece byam pewna, ze nas rozpoznal... ale nie! On poprostu chcial przytulic fanki.
Po chwili rowniez poszedl do vana.
- Oni sobie kpia! - Ola nie mogla uwierzyc.
Ludzie powoli sie rozeszli, a ja stalam z Ola jak wryta.
Dzwonilysmy do chlopakow, ale oni nie odbierali.
Postanowilysmy, ze pojedziemy do hotelu.

- Ty... ale teraz przynajmniej wiemy, ze nie zwracaja uwagi na wyglad fanek... - probowalam sie pocieszyc.
- Nawet mnie nie wkurzaj! - Ola otwierala drzwi do pokoju.
Od razu rzucilysmy sie na lozka i po raz kolejny probowalysmy sie dodzwonic do chlopcow.
Nadal nie odbierali wiec sprawdzilysmy ich twittery i dowiedzialysmy sie gdzie teraz sa.
- Jedziemy! - Ola wstala zdenerwowana.
- Taaa... do dupy na raki lapac szczupaki! - mowilam bjac sie poduszka.
- Niee... do VH1...
Wstalam zmarnowana i razem z Ola ruszylysmy lapac taksowke.

Nieugiety ochroniarz ♥

Po niezbyt udanym locie wyszlysmy z samolotu.
Ola nie byla do mnie przyjacielsko nastawiona wiec trzymalam dystans... i w przenosni i doslownie.
Szlam za nia jakies 6/7 metrow.
- Olaa... - powiedzialam pocichu.
Oczywiscie sie nie odezwala.
Nadal byla wkurzona o pomylke samolotow.
Ale tak wlasciwie to nie byla moja wina... Na lotnisku bylo duze zamieszanie! W miejscu gdzie stal samolot do Nowego Jorku powinien stac nasz samolot do Polski.
- Oluu... - zagadalam ponownie.
- Zamknij sie, zamknij sie, zamknij sie... - szla przed siebie.
- Jestesmy w Nowym Jorku! - krzyknelam tak szybko zeby nie zdazyla mi przerwac.
- Jestesmy w Nowym Jorku, Jestesmy w Nowym Jorku! - zaczela machac rekami i udawac
podekscytowana. - Super! - ruszyla dalej.
- Chlopcy sa tutaj... - szepnelam pod nosem i szlam za nia.
- Co?! - stanela. - Wiesz... Bo to calkiem zmienia postac rzeczy... - powoli sie odwracala.

Chwile pozniej wiedzialysmy dokladnie gdzie jest zespol.
Zamowilysmy taksowke i spod lotniska pojechalysmy w wyznaczone miejsce.

- Taaaak... - mowila Ola wysiadajac z taksowki.
Rozejrzalam sie dookola.
Mnostwo wysokich budynkow, klorowe bilbordy, rozni ludzie, szum, chalas...
- Yhm... tylko teraz w ktora strone pojsc? - zastanawialam sie.
Tysiace ludzi kolo nas wcale nie ulatwialo nam sprawy.
- Wiesz co...? Ty to lepiej nie wybieraj drogi! - Ola usmiechnela sie ironicznie.
Po dlugich naradach wciaz nie wiedzialysmy w ktora ulice skrecic.
- Rzucamy...
- Czym?! Twoja glowa chyba! - Ola spojrzala na mnie.
- Chodzilo mi o monete... ale spoko...
Moneta tez nie pomogla nam w wybraniu drogi.
Nagle zobaczylysmy czarnego wana.
Fotoreporterzy zaczeli sie kolo niego ustawiac.
Po krotkim czasie wysiedli z niego.... nasi chlopcy.
Przebieglysmy strasznie szeroka i ruchliwa ulice.
Juz mialysmy wchodzic do budynku gdy zaczymala nas ochrona.
- A panie gdzie? - zapytal wielki mezczyzna.
- My...? - Ola zmierzyla wzrokiem jego ogromne barki.
- Za tymi panami! - powiedzialam pewnie patrzac jak cienie zespolu przesuwaja sie po korytarzu.
- Tak jak reszta pan... - ochroniarz popatrzal na osoby za nami.
Fakt... fanow bylo duzo.
Kilka z nich rozpoznalo nas i powiedzialo ochroniarzowi wszystko.
On jednak stal nie ugiety.

" Oui " czy " Ni " ? ♥

Podczas gdy chlopcow nie bylo w domu ja i Ola mialysmy sie wybrac do Polski.
Samolot mialysmy w niedziele po 22:00.
... Oczywiscie o nim zapomnialysmy.
Na lotnisku pojawilysmy sie o 21:30... na szczescie lot byl opozniony.
Tego dnia na lotnisku byl jakis maly wypadek wiec w zwiazku z tym wszystkie loty sie poprzesuwaly.
Gdyby tego jeszcze bylo malo kazdy samolot zmienil terminal z ktorego mial leciec.
Zdezorientowane poszlysmy z Ola na odprawe...
Gdy przeszlysmy wszystkie procedury usiadlysmy przed ogromna szyba i ogladalysmy odlatujace maszyny.
Po pewnym czasie nadeszla pora na to zeby wsiadac do samolotu.
Poniewaz samolot stal calkiem przy lotnisku nie podjechal po nas zaden autobus ani nic w tym stylu.
Wyszlysmy na pas postoju i ruszylysmy w strone naszego samolotu.
- Gdzie ty idziesz? - spojrzalam na Ole, ktora ruszyla w calkiem inna strone.
- Do samolotu?
- Tu jest nasz! - wskazalam palcem na Airbusa.
- Taaaa... to wysokich lotow! - krzyknela Ola i poszla w strone samolotu ktory stal obok.
- No patrz! - podeszlam do jakiegos mezczyzny. - Czy ten samolot leci do Polski? - zapytalam.
Mezczyzna cos odpowiedzial...
- To bylo " oui " czy " ni "? - zastanawiala sie Ola.
- " Oui "... to francuz byl! Na bank! - mowilam do niewierzacej mi Oli.
- Powiem ci tak... - Ola zmienila kierunek. - Jezeli ten samolot nie leci do Polski... to i zabije ciebie i tego twojego francuzika... a potem kupie ci aparat sluchowy!
Troche sie zmieszalam, ale obie ruszylysmy do samolotu.

- Ymm... - zaczelam sie przeciagac.
Gdy wsiadalysmy na poklad postanowilysmy z Ola, ze sie troche przespimy.
Doslownie sekunde po mnie obudzila sie Ola.
- Odslon roletke.. - poprosila.
Tak tez zrobilam.
Podciagnelam roletke do gory i spojrzalam na widoki.
- Ty patrz... ale wysokie bloki! - zasmialam sie.
- Dlugo nas nie bylo w Polsce.. - Ola przegladala gazete. - Ty...czekaj! - dodala po chwili. - Czemu zrobilo sie tak jasno?! - wyjrzala za okno.
- A tam dupisz... jasno... - wzielam od niej gazete.
- Dziewczyno! Zabije cie!!!! - krzyczala.
Po kilkunastominotowym napadzie szalu Oli... zrozumialam dlaczego tak sie zlosci.
W glosnikach samolotu uslyszalam, ze zaraz londujemy... w Nowym Jorku...

22.04.2012

Usmiech ♥

Po sobocie spedzonej wraz z przyjaciolmi i rodzina nadszedl czas na niedziele...
Caly zespol mial sie wstawic o 15:00 na lotnisku.
Z Nathanem postanowilismy, ze wrocimy porannym pociagiem... w domu w Londynie bylismy po 9:00.
Ola i Max tez zdecydowali, ze wroca porannym samolotem... oczywiscie ich plan nie pyknal.
W domu pojawili sie po 12:00.
Wszyscy inni byli juz wlasciwie gotowi, a para golabeczkow wparowala uradowana do domu.
- Jak tam wszystkim minela sobota? - zapytala sie szczesliwa Ola.
- Wiecie co...? Ja chyba zaczne odwiedzac rodzine w Manchesterze... bo widze, ze tam dobre zielska sprzedaja... - mowil Jay patrzac na rozesmianych Maxa i Ole.
- O jakis ty zabawny... - Ola zmierzyla go wzrokiem.

Jako, ze mielismy chwile czasu postanowilismy, ze poogladamy zdjecia z poprzedniego dnia.
Naresha z Siva pokazali nam przeslodkie zdjecia ich chrzesnicy.
Tom zgubil aparat... wiec nic nam nie pokazal...
Jay notomiast nie mial innych zdjec niz zdjecia piw lub pijanych kolegow.
Gdy przyszla pora na mnie i na Nathana pokazalismy kilka zdjec z imprezy... natomiast gdy przyszla kolej Maxa i Oli...
Zaczelismy zalowac, ze takie cos wymyslilismy!
Na kazdym zdjeciu albo sie calowali, albo byli w siebie przeslodko wtuleni... nic by w tym nie bylo zlego gdyby nie to, ze zdjec bylo ponad 700!
- Dooobra... - wstalam z kanapy. - To wy sie tu zachwycajcie, a ja pojde zwymiotowac tecza!
- Siadaj! - Nath mnie pociagnal.
- Oszalales? - szepnelam mu na ucho. - Przeciez ja z tej slodkosci umre!
- Cichooo... wyslalem Maxowi na telefon przerobione fotki jego i Oli.
- Ale z ciebie bandyta... - usmiechnelam sie ironicznie.
- Och... zaraz zobaczysz! Siadaj!
Po kilkunastu przeslodkich zdjeciach nagle ukazalo sie troche inne zdjecie...
Glowa Maxa wklejona byla zamiast glowy starszego pana z piwnym brzuszkiem. Kolo niego stala kobieta z miotla - ktora bila mezczyzne - i oczywiscie zamiast twarzy kobiety byla twarz Oli.
Kolejne zdjecie przedstawialo meska postac - z glowa Maxa - myjaca podlogi na kolanach. Nad nim stala kobieta - z glowa Oli - z tluczkiem do miesa.
Max nerwowo przelatywal zdjecia... bylo ich strasznie duzo i wygladaly naprawde smiesznie.
Kazda przerobiona fotka ukazywala Ola jako kobiete ktora zneca sie nad swoim mezczyzna - w tej roli Maxem.
Wszyscy zaczeli sie smiac.
- Widzisz... to cie spotka jak nie bedziesz mnie sluchal! - Ola pogrozila mu palcem.
- A co mnie spotka jak zrobie to? - Max mocno pocalowal Ole.
- Pytanie chyba co mnie spotka! Juz wam mowie... ide zwymiotowac! - wstalam z kanapy i pobieglam w strone lazienki.

Tak jak nam kazano na lotnisku wstawilismy sie rowno o 15:00.
Po porozmawianiu z fanami, zrobieniu sobie z nimi fotek... chlopcy ruszyli w strone odpraw.
Oczywiscie wczesniej sie z nimi pozegnalysmy.
W przypadku moim i Kelsey nie trwalo to jakos mega dlugo...
Ale w przypadku Oli i Nareeshy....
Ola z Maxem... jak to Ola z Maxem... wiadomo co robili i kazdy byl tego swiadomy.
Ale Nareesha i Siva?!
- Chyba za duzo czasu przebywacie razem! - skomentowalam widok dwoch zakochanych par calujacych sie na srodku lotniska.
Po pewnym czasie pary sie... ze tak powiem uspokoily.
Zespol ruszyl na odprawe.
Nathan spojrzal na mnie slodko i wyslal mi buziaka.
Max spojrzal na Ole usmiechajac sie uroczo i zagryzajac warge.
- Noooo ludu! - krzyknelam patrzac jak zespol znikal za wielkimi drzwiami. - Chodz... juz sobie poszli... - mowilam do Oli wpatrzonej w drzwi. - No chodz! - pociagnelam ja.
- Ty patrz... jeden usmiech, a kurde.... konam... - mowila idac i wciaz patrzac sie na drzwi.

Papuzki + skype = ...? ♥

Jakims cudem z Nathanem dotarlismy do jego domu.
Z tego co napisala mi Ola jej i Maxowi zajelo to rownie duzo czasu.
Rodzina Nathana przyjela mnie bardzo dobrze.
Po paru chwilach poczulam sie jakbym znala ich od wiekow.
Ola w Manchesterze tez poczula sie chyba bardzo dobrze... poniewaz Max dodal na twittera zdjecie Oli z cala rodzina Maxa i podpisal : " The most important people for me! ".

Pod wieczor na impreze u Nathana zaczeli sie schodzic jego przyjaciele... a tak wlasciwie to przyjaciolki i to w dodatku jego siostry.
Po tlumie dziewczyn, ktore weszly do salonu wreszcie zjawil sie jego kumpel z dziecinstwa.
Nathan strasznie ucieszyl sie na jego widok.
- To co..? Zaczynamy impreze?! - powiedzial uradowany Nath.

Wlasciwie to wiekszosc wieczoru spedzilam z ciociami i mama Nathana.
Jego ciocie sa szalone wiec porobilysmy sobie kilka zdjec.
Po pewnym czasie do naszej " sesji " dolaczyla Jess - siostra Nathana oraz Nathan z najlepszym kumplem.
Bylam pewna, ze zdjecia zostana jedynie na naszych telefonach... lecz sie mylilam.
Po tym jak w domu zostala tylko rodzina Nathan, Jess i szalone ciotki zaczely dodawac zdjecia na twittera.
Ciocie Nathana wybraly zdjecia na ktore jakims cudem dalo sie patrzec... na zdjeciu, ktore dodala Jess wygladalam znacznie gorzej, - trzeba bylo zamknac jedno oko, a drugie zostawic lekko uchylone - natomiast na zdjeciu, ktore dodal Nathan wyszlam jak gremlin! Zamkniecie oczu i uciekanie nic by nie dalo!

Po ciezkiej nocce polozylam sie zmeczona do lozka.
- O nie... - przeszlam po Nathanie i poszlam po laptopa.
- Co ty kombinujesz? - zdziwil sie.
- Nasze golabeczki...
- Co nasze golabeczki? - zapytal.
- Stesknilam sie! - mowilam otwierajac laptopa.
Mialam wyslac Oli smsa zeby weszla na Skype'a, ale nagle na ekranie zobaczylam dwie calujace sie papuzki.
- Rob zdjecie! - szepnelam do Nathana.
Tak jak powiedzialam... tak tez zrobil.
Ola i Max nie zauwazyli, ze ich obserwujemy.
Nathan zdazyl dodac fotke na twittera.
Podpisal ja : " Guys! Even on skype?! C'mon! ".
Ola w telefonie miala ustawione, ze jezeli ktos z osob, ktore obserwuje doda tweeta z nia telefon zacznie wibrowac.
Tak tez sie stalo.
Ola chwycila telefon i zrobila wielkie oczy.
Pokazala szybko zdjecie Maxowi, ktory rowniez nie wiedzial co sie stalo.
Obydwoje zaczeli rozgladac sie po pokoju.
Z Nathanem zaczelismy sie tak glosno smiac, ze w koncu nas zauwazyli.
- No baaardzo smieszne! Bardzo! - zdenerwowala sie Ola.
- Ale wy jestescie sweetasni... - wybuchnelam smiechem.

Daaawne czasy ♥

Przez cala podroz do Gloucester bylam pofilmowana.
Jak rodzina Nathana mnie odbierze, czy przypadkiem nie powiem czegos glupiego... O! Apropo mowienia glupich rzeczy to balam sie rowniez o Ole, ktora tez jechala na spotkanie z rodzina swojego ukochanego.

Jazda pociagiem strasznie mi sie dluzyla wiec postanowilam, ze wejde na twittera.
Zobaczylam, ze Ola do mnie napisala : " Think about what you say... ok?! Oh Wait..! You don't think... nevermind bbe! xx "
- O! Ola wyslala ci tweeta! - Nathan sie usmiechnal.
- O! Ty go retweetowales... I nie mam zielonego pojecia dlaczego! - udawalam entuzjastyczny glos Nathana.
- Oj no... no... no wiesz! Nie mysl tak o tym!
- Przeciez ja nie mysle...
Nathan pokrecil tylko glowa.

W Gloucester bylismy rowno o 9:15.
Zmeczeni podroza wysiedlismy i juz chcialam zamowic taksowke gdy Nathan sie odezwal.
- Noooo chodz... ja sie chce przejsc... - popatrzal zachecajaco.
- TY! Nie ja! - zaczelam wykrecac numer.
- Ale to niedaleko! - powiedzial lecz nie widac bylo po mnie zadnej reakcji. - Pff to pojde sam! - zaczal isc.
Gdy widzialam, ze sie odemnie oddala i wcale nie ma zamiaru wracac schowalam telefon do kieszeni i pomaszerowalam za nim.
To prawda.. dom Nathana byl niedaleko, ale oczywiscie Nathan chcial mi pokazac kilka waznych miejsc z jego dziecinstwa.
- O.. Patrz! Tutaj chodzilem grac w pilke! - mowil zafascynowany. - O! A tutaj chodzilem po lekcjach spiewac!- nie umial przestac.
Interesowalo mnie to co Nathan robil w przeszlosci wiec sluchalam go uwaznie... do tego czasu az zobaczylam, ze jest juz 10:20.
- Nathan... spoznimy sie... to znaczy juz jestesmy spoznieni. - mowiac to poczulam w kieszeni wibracje.
Dzwonila do mnie Ola.
- O! - Nathan nie zwracal uwagi na to co mowie. - A tutaj po raz pierwszy sie ca... - nagle przerwal.
- Co tam u ciebie Olu? - szybko odebralam telefon. - Czy moze Max tez cie oprowadza po Manchesterze i mowi gdzie sie calowal? - mowiac to patrzalam na Nathana.
- Dziewczyno... spotkalismy jego laski sprzed 6 lat! - Ola sie zalila.
- Nathan?! O jeju! Kochany! Dawno tutaj nie gosciles! - na chwile przerwalam rozmowe z Ola bo na Nathana rzucila sie jakas blondynka.
- Wez mi nawet nie mow... - odpowiedzialam Oli odchodzac na bok.
- Blondynka... ok 1.75m... tapeciara! A co u ciebie? - zapytala Ola.
- Blondynka... ok 1.75... gremlin! - skrzywilam sie.
Po krotkiej rozmowie z Ola dolaczylam do Nathana i do nieznajomej.
- Ekhem... - chrzaknelam.
- A wiec... To jest Agata, moja dziewczyna. To jest Rachel moja kolezanka z dawnych czasow. - Nath nas sobie przedstawil.
Rachel musiala byc kolezanka naprawde z daaaawnych czasow poniewaz nie umieli przestac rozmawiac.
Ja jedynie stalam poirytowana i smsowalam z rownie poirytowana Ola...

Wyborny stroj ♥

Po pogoni za Martinem bylismy tak zmeczeni, ze przespalismy reszte piatku.
Obudzilismy sie w sobote o 6:00.
No nie oszukujmy sie... sami sie nie obudzilismy! Byla to sprawka budzikow.
Ja z Nathanem mielismy jechac do Gloucester, Max z Ola do Manchesteru, Kelsey z Tomem po poludniu mieli jechac do Cardiff, Nareesha i Siva wieczorem chcieli odwiedzic chrzesnice, a Jay byl umowiony na nocny wypad z kumplami.
Tak wczesnie wstalismy tylko ja Nathan, Max i Ola.
Nasze papuzki mialy samolot do Manchesteru o 8:00, a my z Nathanem mielismy pociag do Gloucester o 7:15.
- A moze nie jedziemy...? - Nath wygladal na niezywego.
- Wstawaj! - zerwalam sie z lozka.
Bylam strasznie podekscytowana poniewaz po raz pierwszy mialam poznac rodzine Nathana.
Jego siostre i mame poznalam juz wczesniej, ale nikogo wiecej.
Jego przyjaciele wraz z najblizsza rodzinapostanowili, ze zorganizuja mu male przyjecie urodzinowe.
Chcialam wywolac jak najlepsze wrazenie.
Szybko sie umylam i ubralam.... To znaczy ubierac to sie szybko nie ubieralam poniewaz nie wiedzialam co na siebie wlozyc.
- Czy ty oszalalas?! - Ola myjac zeby postanowila, ze mnie " odwiedzi ".
Stanela i oparla sie o framuge drzwi.
- Co...? - mowilam wyrzucajac jeszcze wiecej ciuchow z szafy.
- A moze specjalnie na ta okazje pojedz sobie szybko do sklepu i kup droga sukienke?! - mowila udawanym entuzjastycznym glosem.
- A wiesz... - spojrzalam na nia odkladajac wszystkie ciuchy na bok. - To moze nie bylby taki zly pomysl...
- Jibnij sie w czolo bedzie wesolo! - pokrecila glowa i wyszla.
Ja zdolowana usiadlam na stercie ubran i nie wiedzialam co mam robic.
Nagle do pokoju wszedl gotowy do wyjscia Nathan.
- Ty jeszcze nie gotowa? - zalamal sie.
- Nie wiem co ubrac...
- Cos wygodnego. Spedzimy 2 godziny w pociagu! - mowiac to wzial mala torbe i zaczal schodzic po schodach.
- Strasznie mi pomogles... kochanie! - krzyknelam ironicznie.
W koncu po wielokrotnym spojrzeniu na zegar zdalam sobie sprawe, ze jest juz 6:40.
Wzielam granatowe jeansy, szara bluzke z dlugim rekawem i zwykla czarna bluze.
Stanelam przed lustrem.
- No to sie odwalilas dziewczyno... - popatrzalam na swoj jakze " elegancki " stroj.
Z domu wychodzilam razem z Ola i Maxem.
Nathan czekal na mnie w taksowce.
- Dziewczynoooo ale ty elegaaaanckaaa! - zasmiala sie Ola patrzac na moje sportowe buty. - Nie boj sie! I tak jedziesz na wies! - szepnela mi na ucho.
- Wal sie! - skrzywilam sie.
- Ty... w takim stroju to ja ci na gale oscara radze isc! - Max nasmiewal sie ze mnie.
- No zeby was nie rozerwalo z tego zachwytu! - usmiechnelam sie ironicznie po czym szybko sie z nimi pozegnalam.
Nasze glabeczki jechaly na lotnisko.
Max chcial przedstawic Ole swojej calej rodzinie.
Nie tylko tej najblizszej, ktora i tak juz ja znala.
- No i w koncu i tak sie ubralas tak jak zawsze... - Nathan sie usmiechnal kiedy wsiadalam do taksowki.
- Nie denerwoj mnie nawet. - trzasnelam drzwiami.
Nathan pocalowal mnie tylko i ruszylismy w strone stacji kolejowej.

Misiu karate ♥

Po dlugim pobycie w USA wreszcie wszyscy bylismy w domu w Londynie.
Zespol mogl zostac w UK tylko na 3 dni.
W piatek chlopcy przylecieli, a w niedziele mieli wracac.
Pomimo tego, ze z dziewczynami bylysmy z nimi przez ten miesiac w USA chcialysmy z nimi spedzic jak najwiecej czasu, a to dlatego, ze w niedziele nie wracalysmy z nimi.
Mnie i Oli dodatkowo nie bylo jeszcze na urodzinach Nathana wiec chcialysmy zrobic mala imprezke.
Tak jak wspominalam wczesniej - kupilam Nathanowi tort.
Gdy chlopcy zmeczeni weszli do domu nie mysleli o niczym innym tylko o swoich lozkach.
My z Ola bylysmy wypoczete wiec nie dalismy im pojsc na gore i sie polozyc.
- Najpierw zjemy urodzinowy tort Nathana, a potem mozecie isc spac! - mowilam patrzac na zespol, Nareeshe, Martina, Kevina i Kelsey.
- No dziewczyny... - Tom popatrzal na nas blagalnie.
- Trzeba swietowac to, ze Nathan jest starszy o rok. - powiedziala Ola idac w strone lodowki po tort.
Nathan popatrzal na nia krzywo.
- Nie ma co swietowac... starzeje sie! - udawal, ze placze.
- Ale my juz swietowalismy urodziny Nathana... - Max spojrzal na mnie.
- W rezydencji Playboya... bez nas! - usmiechnelam sie ironicznie.
- Mam nadzieje, ze nie zjadlas calego tortu! - Ola krzyknela do mnie otwierajac lodowke. - O FUCK! Zabije cie! - zaczela isc w moja strone z pusta taca.
- Ale.. ale... ale to nie ja! - jakalam sie.
- Nie! Ja, wiesz?! - Ola byla wsciekla.
- No, ale kiedy no?! No skubnelam kilka razy, ale nic wiecej!
Nagle wszyscy spojrzeli na Martina.
- MARTIN! - krzyknelismy.
- W kazdym badz razie moge wam powiedziec, ze byl dobry! - usmiechnal sie.
- Jakim cudem ty dostales sie do lodowki jak dopiero przyjechaliscie?! - zdziwilam sie.
- Przeciez ty... tu... ty tu caly czas siedziales. - Ola nie umiala uwierzyc.
- Jestem jak ninja! - wstal i nasladowal ruchy ninja... pomimo tego, ze mu nie wychodzily. - A teraz jak ninja uciekne! - zaczal biec w strone wyjscia.
- O nie ty paczusiu! Teraz spalisz ten caly tort! - Jay pobiegl za nim.
Za Jayem pobiegla Ola, Max, Nathan, ja i Nareesha.
Po kilkunastominutowej gonitwie za Martinem nasza maskotka wreszcie sie poddala.
Wlasciwie to bardzo dobrze poniewaz pogoda byla straszna i bieganie w deszu nie bylo zbyt przyjemne.
Cali mokrzy wrocilismy do domu.
Na dole w salonie nie bylo nikogo.
Z gory dochodzily tylko odglosy chrapania.
- No bez jaj! - krzyknelam.
- Max z Nathanem przemkneli kolo nas i tez zaczeli biec do pokoi.
- Zabije cie! - Ola spojrzala na Maxa wbiegajacego po schodach.
- Najpierw mnie zlap! - przystanal na chwile i slodko sie usmiechnal.
Ola pobiegla za nim, a Max przed nia uciekal co chwile ogladajac sie za siebie i usmiechajac sie uroczo.
Nathan stanal na schodach i patrzal sie na mnie.
Unioslam brwi.
- Ach... no tak... przeciez tobie by sie nie chcialo tutaj wbiec zeby mnie zabic! - powiedzial.
- Nie... ale jak juz sie wturlam na gore to po tobie! - spojrzalam na niego groznie.
- Chodz, chodz ty grozna kobieto! - rozchylil ramiona.
Weszlam po schodach i przytulilam sie do Nathana.
Powoli poszlismy do pokoju.
Zanim jednak weszlismy Nathan krzyknal do Oli i Maxa.
- Ale cicho bo my chcemy spac! - zasmial sie.

19.04.2012

Gra aktorska ♥

Z Ola obejrzalysmy caly filmik... okazalo sie, ze chlopcy po The Voice dziwnym trafem wyladowali w willi Playboya...
Nic bysmy do tego nie mialy gdyby nie to, ze byli byli przemili dla kroliczkow...
Wkurzone zadzwonilismy do chlopcow... zapomnialysmy nawet zeby zlozyc zyczenia Nathanowi.
- No kochanie... przeciez bylismy grzeczni! Nic nie bylo! - w telefonach bylo slychac chlopcow. - Widzialas jekie to parzczury?
- Wez... to jakies monstrumy! Ty jestes moim kroliczkiem! - powiedzial Max Oli
Bylam pewna, ze po jednym przepraszam nie zapomnimy o tym incydencie... a jednak... Max i Nathan byli tak przekonywujacy... Masakra!

- Nie zjadlas tortu dla Nathana?! - krzyczala Ola z salonu.
- Nieeee.... - mowilam wsadzajac tort do lodowki.
- Juz 24?! - zdziwila sie Ola. - Ide spac bo jutro nie wstane! - mowila wchodzac po schodach.
Ja pokrecilam sie jeszcze chwile po salonie, pogasilam swiatla i tez wybralam sie spac.
Nie pospalysmy dlugo bo 5 minut pozniej zaczely dzwonic telefony... oczywisie byli to Max i Nath.
- Wylatuja! - krzyknela Ola odkladajac telefon.
- Spij! - krzyknelam ze swojego pokoju i przykrylam sie koldra.


O okolo 10 zaczal dzwonic mi budzik...
- Ta... - nieprzytomna wylaczylam go i odwrocilam sie na drugi bok.
Po pewnym czasie zaczal dzwonic kolejny budzik... tym razem w pokoju Oli.
Spojrzalam na zegarek.. byla 10:30...
- Co?! 10:30?! - krzyknelam i zerwalam sie z lozka.
Od razu pobieglam do pokoju Oli i zaczelam ja budzic.
Ola jak to Ola miala to gdzies wiec wyciagnelam ja za noge na srodek pokoju.
To tez nie skutkowalo wiec po tym jak sie umylam wyciagnelam ja do lazienki.
- A wiesz ze to nawet takie relaksujace? - mowila spokojnie.
- Jak ja cie zaraz kopne to dopiero poczujesz sie zrelaksowana! - pogrozilam jej reka. - Wstawaj i sie ogarnij! - krzyknelam.
- Minutka... - szepnela i ulozyla sie na kafelkach w lazience.
- O nie moja droga! - odkrecilam kran z zimna woda i zaczelam ja chlapac.
Po kilkunastu minutach Ola wreszcie wstala,
Ja zadowolona z osiagnietego celu pobieglam sie przebierac.
jakos po 11 bylysmy gotowe.
- Cud! - krzyknelam wsiadajac do taksowki.
O 11:40 bylysmy na lotnisku.
Wszedzie bylo pelno fanek.
- No to pozdro jak sie docisniemy! - Ola zmierzyla tlum.
Spojrzalam na nia z usmiechem... ona rowniez spojrzala na mnie tak samo.
- To kto pada? - zapytalam.
- Ja! - udawala ze sie rozciaga i runela na ziemie.
W tym momencie kiedy ona udawala, ze zemdlala chlopcy weszli w tlum.
Fanki zauwazyly, ze cos jest nie tak i zaczely pokazywac na Ole palcami.
- Przepuszcza nas no przody? - Ola uchylila oko.
Celem naszego zachowania bylo przejscie na sam poczatek calego tlumu.
Niestety chlopcy wyszli wczesniej niz sie spodziewalysmy...
Gdy dotarla do nich informacja, ze jakas fanka rzekomo zemdlala ruszyli w nasza strone.
- Chyba nam nie pyklo... - mowilam do Oli patrzac jak fani robia miejsce zespolowi.
...Max zobaczyl Ole lezaca na ziemi i jego mina z LA powrocila.
- Kochanie... Ola... Myszko... Slonce! - mowil slodko.
Ola nie mogla dac po sobie poznac, ze to jakis zart... nie przy fanach.
Uchylila lekko oczy, cos pomamrotala... a Max chwycil ja mocno w ramiona i przytulil.
Pocalowal ja, a tlum tylko wdychal z zachwytu.
- Rzygam tecza! - mowilam wstajac i otrzepujac kolana.
Max i Ola nadal sie... ze tak powiem witali.
Zadna fanka nie skrzywila sie, ani glupio tego nie skomentowala.
Staly usmiechniete i zapatrzone w zakochanych.
Max z Ola wreszcie sie opamietali i wstali z podlogi.
Ja caly czas wtulona w Nathana, ktory rozdawal autografy kiwnelam glowa Oli. Oznaczalo to, ze czas sie zmywac.
- Poczekam przy aucie. - usmiechnelam sie i odeszlam od Nathana.
Cudem byloby gdyby Ola zrobila to samo, a Max jej na to pozwolil.
- Bede przy aucie. - powiedziala Ola lekko puszczajac reke Maxa i odchodzac.
Max jednak nie puscil reki Oli i przyciagnal ja do siebie.
Pocalowal ja.
- Dobrze kochanie. - usmiechnal sie slodko i wrocil do rozdawania autografow.

Filmik ♥

Po dlugim i wyczerpujacym locie postanowilysmy z Ola, ze skoczymy do cukierni przy domu i kupimy Nathanowi tort.
Chlopcy mieli przyjechac na drugi dzien wiec z tortem nic szczegolnego by sie nie stalo... o ile bysmy go nie zjadly!
Kupilysmy wielki tort z napisem : " You're getting old! ".
Wygladal tak smakowicie, ze nie moglam przestac na niego patrzec!
Gdy Ola na chwilke sie odwrocila palcem skubnelam malutki kawalek ciasta.
- No chyba kpisz! - szturchnela mnie.
- No wiesz... musialam skosztowac czy nie kupilismy jakiegos swinstwa... - udawalam niewiniatko.

- Aaaaaaaach! - odsapnelam popychajac domowe drzwi.
- Wreszcie w domu! - jeknela ola i rzucila sie na kanape.
- Tak... to ja ide cos zjesc! - skierowalam sie w strone kuchni.
Na zegarkach bylo po 16.
- Ty.... - odezwala sie Ola z pokoju. - Moze bysmy obejrzaly wystep chlopcow z The Voice?
- Tak, tak... - szykowalam sobie kanapki.
- Nie sluchasz mnie? - Ola weszla do kuchni. - No jasne, ze mnie nie sluchasz! Zobaczylas jedzenie to juz mnie odstawilas! - mowila otwierajac szafke ze slodyczami.
To znaczy.... to teoretycznie byla szafka ze slodyczami... cala jej zawartosc zjadlam przed wyjazdem.
- Chcesz kanapke? - zapytalam usmiechajac sie jak psychopatka.
- Ooooo.... ja widze, ze sobie z toffifee poradzilas! - zerkala w glab pustej szafki.
- Juz pierwszego dnia jak dostalam... - zasmialam sie i zaczelam delektowac sie swoja kanapka.
- A ta czekolada gdzie? - spojrzala na mnie.
- Jaka? - zapytalam z pelna buzia.
- No... ta biala!
- Jaka biala?! - zdziwilam sie.
- Ok... czyli z nia tez sobie poradzilas... - pokiwala glowa, zamknela szafke i wyszla do pokoju.
Slychac bylo, ze oglada jakies kreskowki.
Ja postanowilam, ze wyciagne laptopa i zobacze wystep zespolu w The Voice.
Weszlam na youtube wybralam pierwszy lepszy filmik ktory myslalam, ze sie nazywa : " The Wanted on The Voice " i go laczylam.
Ku mojemu zdziwieniu nikt nie zaczal spiewac.. Nagle na ekranie mojego laptopa pojawil sie Hugh Hefner.
Zatrzymalam filmik i ponownie zerknelam na jego nazwe... czytalam bardzo powoli i uwaznie.
- T-H-E W-A-N-T-E-D A-F-T-E-R T-H-E V-O-I-C-E. - powoli literowalam. - Cz cz czekaj! - spojrzalam ponownie. - After?! - zdziwilam sie. - OLAAAA! - krzyknelam!
Ku mojemu zdziwieniu Ola zjawila sie bardzo szybko.
- Co znowu?! - stanela zmarnowana w drzwiach.
- The Wanted after The Voice...
- Suuuuupeeer! Juz...? - mowila ironicznie.
- The Wanted after The Voice. - powtorzylam z duzym naciskiem na ' after '.
- iiii? Co w zwiazku z tym? - pytala znudzona.
- Wlasciwie to nic... poza tym, ze na poczatku wideo wychodzi Hugh Hefner... - popatrzalam na nia.
- No co ty nie powiesz?! - udawala przejeta.
Gdy odwrocila sie i juz miala ruszyc w strone salonu krzyknelam :
- Mowi ci cos... Playboy?!

18.04.2012

Omdlenie ♥

Mijaly kolejne dni naszego pobytu w USA.
Dowiedzielismy sie, ze po wystepie w The Voice bedziemy mogli wrocic na 3 dni do UK.
Wystep w The Voice mial odbyc sie 17.04 wiec bylo pewne, ze Nathan nie spedzi urodzin w domu.
Planowalysmy z Ola zrobic mu mala niespodzianke, ale na planach wlasciwie sie skonczylo...
Ola zachorowala, ja tez nie czulam sie najlepiej...
Nagle 1 dzien przed The Voice zadzwonil do mnie telefon - dzwonil moj lekarz z winikami.
Od dawna mialam problemy z kolanem...i czekalam na kolejna operacje.
Okazalo sie, ze wyniki nie sa najlepsze i powinnam sie pojawic jak najszybciej na rezonansie w Londynie.
Problem w tym, ze bylam w USA...
Postanowilam, ze jednak nad tym pomysle i oddzwonie do mojego doktora.
Oznajmilam wszystkim co sie dzieje... Oczywiscie Nathan naklanial mnie do tego zebym wrocila do Londynu.
- A tam! Dupicie fleki! Nic jej nie jest! - odezwala sie ledwo zywa Ola.
To nie bylo zadne przeziebienie. Nie miala goraczki, kataru...
Bylo jej slabo, mdlilo ja i strasznie bolala ja glowa... Stwierdzila, ze to zwykle przemeczenie.
No, ale to bylo bardzo mozliwe poniewaz spalismy po kilka godzin i ganialismy od studia do studia za chlopcami.
- Za to tobie jest! - popatrzalam na nia. - Idz sie do pokoju przespac!
Max pomogl wstac Oli i poszli do pokoju.
Ja nadal zastanawialam sie nad tym czy wrocic do Londynu.
Po dlugiej rozmowie z Nathanem i kilku telefonach do mamy stwierdzilam, ze wroce.

Lezelismy z Nathanem, Tomem i Nareesha w salonie na kanapie.
- To... wracasz?... - Max usiadl kolo nas.
- Tak... - odpowiedzialam. - Co ty na to zeby Ola wrocila ze mna?
- Wlasnie o tym chcialem porozmawiac... Niby po tym jak sie przespala czuje sie lepiej, ale jest strasznie przemeczona... przyda jej sie chwila odpoczynku.
Ucieszylo mnie to, ze Max nie bedzie mial wyrzutow o to, ze Ola wroci ze mna.
No bo jezeli Max chce zeby Ola wrocila odpoczac to Ola po jakims czasie sama sie na to zgodzi, a co za tym idzie nie bede sie nudzila w samotocie.
Postanowilam, ze pojde jej to oznajmic.
- Siema! - szybko otworzylam drzwi od jej pokoju.
- Po pierwsze.. - zmarnowana podniosla twarz z poduszki. - Puka sie! A po drugie.. nie pomyslalas o tym, ze moge spac? Oj sory... o czym ja mowie... ty nie myslisz!
- Widze, ze juz ci lepiej! - usiadlam kolo niej. - Wracasz ze mna do Londynu!
- Ale ja przepraszam bardzo! Co mi tu stwierdzasz?! Moze bys zapytala...?
- Co cie bede pytac? Wracasz i juz!
I tu zaczela sie dluuuuga konwersacja. O tym, ze nie moze tak o sobie wyjechac i zostawic Maxa, ze on sie nie zgodzi itp!
Oczywiscie wyjasnilabym jej wszystko gdyby dala mi dojsc do slowa.
Nagle Max wszedl do pokoju.
Ola dalej mowila, a ja znudzona siedzialam z podparta glowa na rekach.
Gdy Ola skonczyla swa jakze dluga wypowiedz do akcji wszedl Max i wszystko jej wyjasnil.
Oczywiscie urok Maxa podzialal i Ola zgodzila sie na powrot do Londynu.
Samolot mialysmy w dniu kiedy chlopcy wystepowali w The Voice.

- Szybko! - popychala mnie Ola na lotnisku.
O 19 mialysmy samolot.
Na lotnisku bylysmy o 17 ze wzgledu na to, ze zespol mial za niedlugo miec wystep.
Oczywiscie pozegnanie zajelo nam duzo czasu.
Nie musze chyba powic co robila Ola z Maxem... w kazdym badz razie poczula sie lepiej.
- To... Sto lat!  pocalowalam Nathana.
- Nie chce nic mowic... ale urodziny mam jutro... - odpowiedzial zdziwiony.
- Ale sie nie zobaczymy...
Przytulilam go mocno i spojrzalaam na calujacych sie Ole i Maxa.
Nagle Ola upadla na ziemie.
Wszyscy szybko do niej podbiegli, a Max przerazony nie wiedzial co robic.
Mowil cos, szturchal ja... nie wiedzial co sie dzieje.
- Odsuncie sie! Ona nie raz przy mnie mdlala... wiem co robic! - zachowalam zimna krew.
Tak naprawde to nie wiedzialam co robic bo za kazdym razem robilam co innego...
- Dziolcha wstawaj! - uderzylam ja w twarz.
Max popatrzal na mnie zly, a Ola sie ocknela.
Szybko obja ja i pocalowal w czolo.
- Przestraszylas mnie kochanie! - popatrzal jej gleboko w oczy i pocalowal.
Ola jednak spojrzala na mnie.
- Ja jibi! Jaka ty jestes inteligentna i delikatna! - Ola trzymala sie za policzek.
Oczywiscie Max ponownie czule przytulil Ole i mocno pocalowal.
Wstali powoli, a Max przejety pytal sie jej czy na pewno wszystko ok.
Po kilkunastu minutach dlugiego pozegnania Ola i ja przytulilysmy sie do wszystkich i ruszylam w strone odprawy...
Odwrocilysmy sie jeszcze...
Max stal i patrzal slodko na Ole.
Nathan rownie slodko sie usmiechal i machal.

14.04.2012

Oko ♥

Po milionowym przejezdzie ta sama kolejka wszystkim zaczelo sie robic niedobrze.
- Cos niewyraznie wygladasz... - Nareesha spojrzala na mnie.
- Yhm... - skrzywilam sie.
Po jakiejkolwiek kolejce bylo mi niedobrze, ale czego sie nie robi... przeciez bylismy w Universal Studios!

Kazdy byl zmeczony wiec postanowilismy, ze pojdziemy cos zjesc.
Zamowilismy frytki i hamburgery - jak to w Ameryce - i usiedlismy w wygodnych fotelach.
Oczywiscie fotele przypominaly male dinozaury bo wciaz bylismy w sekcji Parku Jurajskiego.
Ola i Max jak zwykle okazywali sobie uczucia, Tom i Kelsey prowadzili tworcze konwersacje z reszta podobnie jak ja z Nathanem.
- Glodna jestem... dlugo jeszcze....? - zaczelam sie niecerpliwic.
- Zawsze jestes glodna wiec nie przezywaj! - Ola spojrzala na mnie.
Nagle nerwowo zaczela mrugac.
- Co jest? - zapytal Max.
- Cos mi wpadlo do oka...
- Daj zobaa... - Max nie zdazyl dokonczyc poniewaz rzucilam sie na Ole.
- Ty jestes slepa! - krzyknela Ola.
- Nie gadaj! Czekaj poswiece telefonem tylko zamknij oko zeby cie nie razilo! - mowilam przykladajac jej ekran telefonu do oka.
Nagle wszyscy zaczeli sie smiac.
Nie wiedzialam o co chodzi...
- I jak ma cos w oku? - smial sie Tom. - Oj czekaj... nie zobaczysz bo kazalas jej je zamknac!
Dopiero wtedy zrozumialam czemu wszyscy sie smiali.
- Ale to dobrze, ze ja ostrzegla. Przeciez telefon by ja razil! - odezwal sie Max.
Ola zrobila ' face palm'a '
- Wiesz co... chyba mi juz to cos z oka wyszlo! - powiedziala.
- Przestraszylo sie glupoty Agaty! - Tom spojrzal na mnie.
- Fajnie, fajnie... wy sie dobrze bawicie a ja tu stoje i wszystko slysze! - krzyknelam. - Ej... chyba wpadlo mi cos do oka! - zaczelam trzec oko.
- Poswiecic ci telefonem? Ale zamknij oczy bo cie bedzie razil! - smial sie Jay.
Na szczescie gdy dostalismy nasze zamowienie wszyscy zapomnieli o tym incydencie.
Bylismy strasznie glodni wiec talerze byly puste w kilka minut.
Najedzeni... a wlasciwie przejedzeni postanowilismy, ze pojdziemy zobaczyc reszte atrakcji.

Po udanym dniu w Universal Studios zmeczeni wsiedlismy do vana.
- Umieram! - rzucilam sie na fotel.
- Wiecie co? - glowa uradowanej Oli pojawila sie nad siedzeniami. - Co powiedzie na hapsy?
- Haps! - powiedzial Max.
- Haps! - odpowiedziala Ola.
- Ja przepraszam bardzo, ale jest mi niedobrze po kolejce i was jeszcze wzielo na hapsy... macie moze torebki na wymioty?! - zapytalam.
- Tak! - Max rzucil mi do tylu caly stos papierowych toreb.
- Czyli nie przestaniecie? - spojrzalam na nich.
- Nie! - powiedzial Max i pocalowal Ole.
- Prosze! - Nathan podal mi torebke i wzial tez jedna dla siebie.
- Ja od razu wezme 5! - oparlam glowe o Nathana.

Droga do hotelu troche nam zajela, a poza tym byly korki.
Ku mojemu zdziwieniu wszyscy po jakis 15/20 minutach zasneli.
Gdy dotarlismy na miejsce wygrzebalismy sie z auta i pomaszerowalismy do apartamentu.

- Dobranoc! - krzyknelam do wszystkich wchodzac do pokoju.
Ekipa byla tak zmeczona, ze mnie zlala...
- Taaaak... dobranoc... - powiedzialam do siebie zamykajac drzwi.

Park Jurajski ♥

Na zegarkach byla 11:00.
Siedzielismy, ogladalismy telewizor, prowadzilismy tworcze konwersacje - jak zwykle - i jedlismy czekolade.
- Ej! Ej! Ej! - do salonu wbiegl zasapany Martin.
- Coooo?! - odwrocilismy sie wszyscy rowno i zapytalismy gniewnie.
Martin nic nie odpowiadal. Oparl sie o sofe i gleboko oddychal.
- Nie wiem czy zauwazyles, ale ogladamy film! - Ola usmiechnela sie ironicznie i powrocila do ogladania.
- Pfff... - wreszcie wydusil z siebie. - To sam pojade do Universal Studios! - dodal po dluzszej chwili.
- Cz cz czeeekaj - zaczelam sie jakac. - Gdzie?!
Martin jedynie przytaknal glowa i ruszyl do wyjscia.

- To jest moje miejsce! - przeciskalam sie w vanie.
- Kogo to obchodzi?! Teraz juz moje! - Ola siedziala twardo na fotelu.
- Fakaj sie! - rzucilam i ruszylam w strone ostatniego rzedu.
Nathan wszedl do auta z dziwna mina.
Zaczal sie rozgladac.
- Tak... podsiadlam twoja dziewczyne... i co w zwiazku z tym?! - Ola popatrzala na niego.
- Tobie co? - Tom odwrocil sie i popatrzal na Ole.
Ola nie odzywala sie a ja wreszcie zrozumialam.
- Aaaaa... Tesciowa dzisiaj zobaczysz! - zsmialam sie.
- Aaaaaa... no to jestesmy w domu! - Tom usmiechnal sie.
- No zobacze... nie pierwszy raz... i co?!
Wszyscy spojrzeli na nia i zaczeli sie smiac.
Mama Maxa byla bardzo mila, ale ostatnim razem jak wszyscy sie widzielismy to zaliczyla wpadke i nazwala Ole Michelle...
Oczywiscie potem bardzo dlugo przepraszala no, ale jednak...

Wreszcie dojechalismy na miejsce.
Jakas kobieta zaczela nam machac.
- Mamuskaaaaaa! - krzyknal Max i wzial Ole za reke.
Wszyscy podeszlismy i przywitalismy sie z mama Maxa.
Oczywiscie mama Maxa najdluzej witala sie ze swoja synowa.
- To co...? Idziemy...? - zapytalam niesmialo patrzac w strone Oli rozmawiajacej ze swoja tesciowa.
- Tak, tak... - powiedzial Max i objal Ole.
Ruszylismy w strone pierwszej atrakcji : kolejki " Park Jurajski ".
Tak wlasciwie to przebywalismy tam przez dluzszy czas naszej wyprawy.
Byl to jeden szeroki wagonik. 5 rzedow po 4 miejsca.
W piewszym rzedzie usiadlam Ja, Tom, Ola i Max.
Nathan usiadl za mna z mama Maxa, Kelsey i Martinem.
Na tylach siedziala reszta.
Wagonik wtoczyl sie powoli na gore.
Przejezdzalismy kolo dinozaurow, roslin...
Nagle wagonik runal w dol!
Tom schowal sie za mna, a Ola wtulila w Maxa.
Na dole zobaczylismy wielki basen, a na okolo staly dinozaury.
- Aaaaaaa! - piszczal Tom.
- Aaaaaaaaa! - wszystkim udzielila sie atmosfera.
Z wielka predkoscia jechalismy w strone wody.
- Umrzeeeeeeemy! - krzyknelam widzac, ze zblizamy sie do barierek, a nie dotknelismy jeszcze wody.
Wagonik wreszcie wplynal do basenu.
Zimna woda chlustnela nam prosto w twarz.
- Jeeeeszcze raz! - Max wstal gdy wagonik jeszcze jechal.
 - Nie bo nas znowu ochlapie! - odezwala sie Kelsey.
- Ja przepraszam bardzo! - Ola odwrocila sie do niej. - To jest basen... widzisz? - wskazala palcem. - W basenie jest woda... wiec gdy wagonik wjezdza w wode... - pokazywala rekami. - To woda sie rozpryskuje...!
Wszyscy zaczeli sie smiac, a Kelsey zrobila sie cala czerwona.

- To jeeeeedziemy! - krzyknal Max gdy kolejka z nami na pokladzie zjezdzala po raz setny z gory

12.04.2012

Smingus dyngus ♥

Po dlugim maratonie filmow pozno polozylismy sie spac.
Zmeczona bardzo szybko zasnelam.
Snilo mi sie, ze cala ekipa pojechalismy na jakas ciepla wyspe...
Nath popchnal mnie do wody i nagle BUM! - woda byla lodowata!
Nagle otworzylam oczy... nie bylam juz na zadnej cudnej wyspie.
Po szyje lezalam w wannie z lodowata woda.
Zanim zdazylam sie odezwac uslyszalam glos nade mna.
- Smingus dyngus, spiochu! - krzyknal Nathan i uciekl.
Wiadomo dlaczego tak szybko... nie bylam za bardzo zadowolona.
Cala przemoczona wstalam i wyszlam z wanny.
Wloklam sie do drzwi, a woda kapala ze mnie ciurkiem.
Nagle za drzwiami uslyszalam, ze ktos biegnie.
Na szczescie odsunelam sie do drzwi bo do lazienki wlecial Max z Ola na rekach.
- Powodzenia... - szepnelam w strone spiacej Oli i wyszlam.
Jakies 5 sekund pozniej uslyszalam glosny krzyk dobiegajacy z lazienki.
- Chyba wlasnie Ola sie obudzila... - uslyszalam cichy glos za mna.
- Co? - odwrocilam sie.
- To! - nagle Tom wylal mi na glowe wiaderko zimnej wody.
Stalam jak wmurowana, a Tom uciekl.
- Czy wy macie jakis problem?! Nie mozecie chociaz ciepla woda lac?! - mowilam strzepujac wode z rak.
- Wrocilbym sie, ale mi sie nie chce... - Jay mowil za mna.
- Po co bys sie wroc... - nie dokonczylam poniewaz kolejne wiadro zimnej wody wyladowalo mi na glowie.

Przebrane i suche z Ola siedzialysmy na balkonie.
- Myslalam, ze go zabije! - krzyknela Ola.
- Wiesz... ja to Nathana chcialam usciskac jak obudzilam sie w lodowatej wodzie! - powiedzialam z ironia.
- Trzeba cos wymyslec... zeby oni tez byli mokrzy! Hmm... tylko co? - Ola zaczela knuc.
- Nie wiem... ja sie wygrzeje chwile w sloncu, a ty powiedz jak cos wymyslisz! - usiadlam na fotelu.
- Co porabiacie? - nagle otworzyly sie drzwi i weszli Nathan z Maxem.
Tak szybko wstalam z fotela, ze sie wywrocilam.
Otrzepalam sie i ustawilam sie do pionu.
Chlopcy podchodzili coraz blizej, a my bylysmy z Ola pewne, ze za plecami chowaja nastepne butelki/wiadra z woda.
- Bu! - krzykneli i wyciagneli rece zza plecow.
Serce momentalnie mi stanelo i pisnelam.
Chlopcy na szczescie tylko blefowali. Podeszli do nas i nas pocalowali.
Trzeba sie odegrac... - pomyslalam.
Na barierce zobaczylam wielkie butle z woda do kwiatow.
Niestety byly za daleko... ale nie na tyle zeby Tom ktory wlasnie wbiegl na balkon ich nie pochwycil.
W ciagu sekundy znowu stalysmy mokre, a chlopcy mieli niezly ubaw.
Odwrocilam sie i zobaczylam, ze na stoliku stoi szklanka z woda... jak sie troche pozniej okazalo - z gazowana.
Pobieglam po nia. Nathan od razu ruszyl za mna z wielka konewka.
Gdy juz chcial wylac na mnie wode podnioslam szklanke i cala zawartosc wylalam mu na twarz.
- Ala! - krzyknal i zaczal trzec oczy.
- Oooo... gazowana? - Max zaczal sie smiac.
- Nie wiem... wyprobuj.. - powiedziala Ola i wylala swoja szklanke wprost na Maxa.
Maxa mina momentalnie sie zmienila.
- Gazowana... - mowil wycierajac oczy o koszulke.
Za nim chlopcy sie pozbierali chwycilysmy z Ola po butelce lodowatej wody i wylalysmy je na nich.
Tom uciekl, ale pobieglysmy za nim... bieglysmy az do lazienki gdzie wanna nadal pelna byla lodowatej wody.
Wspolnymi silami wepchnelysmy go do wody.
- Smingus dyngus! - zasmialysmy sie i wyszlysmy.
Wchodzac do salonu zobaczylysmy, ze Max i Nathan wracaja z tarasu.
Pobieglysmy do kuchni i uzupelnilysmy nasze butelki woda.
Gdy tylko chlopcy pojawili sie w pokoju zaczela sie bitwa.
Trwala spokojnie z 3.. 4 godziny... i trwala by jeszcze dluzej gdyby nie to, ze nagle odcieli nam wode.
Zmeczeni i przemoczeniu usiedlismy na kanapie.
- Przepraszam... - Max usmiechnal sie slodko i pocalowal Ole.
- A ja nie! - zasmiala sie.
Max pokrecil glowa, wzial Ole za reke i sie stracili.
- Och... zmaczylam sie! Jutro bedziesz mial mokra pobudke... - mowilam wtulajac sie w Nathana.
- Tak, tak... jeszcze jakby ci sie chcialo wczesnie wstac....
- No fakt... nie masz sie o co martwic... jutro nie wychodze z lozka. - powiedzialam zmeczona.
Nathan usmiechnal sie i mnie pocalowal.
- Lovelasy!!! - krzyknelam tak zeby Ola i Max mnie uslyszeli. - O 17 wychodzimy zaszalec wiec teraz tam nie szalejcie!! - zasmialam sie.

8.04.2012

Debiut ♥

Po dobrze spedzonym czasie w Kanadzie ruszylismy znowu do LA.
Chlopcow czekal malutki wywiad wiec wszyscy razem pojechalismy na niego.
Dziennikarka ktora przeprowadzala wywiad rozdala chlopakom po jednej tablicy i po markerze.
Zadaniem chlopcow bylo zapisanie na tablicy imienia czlonka zespolu do ktorego najbardziej pasowalo zdanie poprzednio zadane przez dziennikarke.
Wywiad w dobre sie zaczal, a my z dziewczynami dopadlysmy stolik z poczestunkiem.
Bylysmy tak glodne, ze jadlysmy wszystko po kolei.
- A to dobre? - Ola pokazala na ostatni kawalek makowca.
- Nie! - krzyknelam po tym jak wsadzilam go sobie calego do buzi.
- Rozumiem, ze nie dalo sie go zjesc... - popatrzala na mnie.
- Yhm! - mruknelam zatykajac buzie zeby mi z niej nic nie wylecialo.
Z pelnymi talerzami usiadlysmy przy stoliku za kemera - niedaleko chlopcow.
Nagle z ust dziennikarki padlo pytanie : " Kto jest najwieksza niezdara ".
Juz chlopcy mieli odwracac swoje tablice z imieniem czlonka zespolu gdy spadl mi widelec.
Usilujac go podniesc tak mocno obrocilam sie na krzesle, ze z niego spadlam.
Caly talerz z jedzeniem wysypal sie na ziemie.
Ola na krzesle obok nie umiala powstrzymac smiechu z reszta tak jak reszta dziewczyn i oczywiscie zespol.
Chcialam wszystko posprzatac z podlogi lecz niestety kladac wszystko z powrotem na telerz i odnoszac to do kosza podtknelam sie o kabel od mikrofonu i po raz kolejny wszystko wyladowalo na ziemi.
- A wale to! - tupnelam noga i rzucilam talerzem, ktory oczywiscie sie potlukl.
Chlopcy jak i cala ekipa za smiechu plakali, a ja usiadlam na plastikowe krzeslo z taka sila, ze je polamalam.
Po kilkunastu minutach smiechu dostalam nowe krzeslo, a u chlopcow na tablicach pojawila sie wreszcie odpowiedz... Niestety na tablicy widnialo moje imie.
Podczas kolejnych minut wywiadu zespol obserwowal mnie czy przypadkiem znowu czegos nie psuje.
Nic wielkiego jednak sie nie stalo oprocz tego, ze bylam tak podekscytowana ( nawet nie pamietam czym ), ze rozmawiajac z Ola cala ja poplulam.
Wywiad powoli dobiegal konca a my z dziewczynami zaczelysmy sie nudzic.
- Hapsy? - Ola popatrzala na mnie uradowana.
- O nie, nie, nie! - krzyknelam i wstalam zeby rozprostowac kosci.
Ola zamknela oczy i zsunela sie lekko po krzesle.
Dziennikarka zadala kolejne pytanie : " Komu najwiecej czasu zajmuje wyszykowanie sie? "
Chlopcy odwrocili tabliczki i na kazdej bylo imie " Nathan ".
- No chyba nie?! - powiedzialam i ruszylam w strone zespolu. - Oli... zdecydowanie Oli zajmuje to najwiecej czasu! - mowilam do kamery.
- Ekhem.. - Siva popatrzal na mnie, a ekipa sie smiala.
- No co? Ze niby Ola nie z zespolu?! A ja bylam jak mnie wpisaliscie?!
-  Krecimy... - Jay mnie szturchnal.
- Aaaaaa.... a ze to niby na zywo?! Aha... no to hej! Co tam u was...? - zrobilam sie cala zerwona.
- Wiesz, ze oni ci nie odpowiedza nie? - zasmial sie Tom.
- Aha... no tak... To milego dnia! I wiecie... no... to pa! - machnelam reka i ucieklam.
Oczywiscie wywrocilam sie o kabel... po raz kolejny... tym razem o kabel od lamp.
Wszyscy zaczeli sie ze mnie smiac, a ja marzylam tylko o tym zeby pojechac do hotelu.

- Teraz jestes slawna! - mowil Nathan wchodzac do auta.
- Taaaaka siara! - zlapalam sie za glowe.
- Nie bylo tak strasznie... fajny debiut! - Ola powstrzymywala smiech.
- A.. nie sluchaj jej! - Nathan sie zasmial.
- Nie sluchaj jej a sam sie ze mnie smiejesz? - popatrzalam na niego.
Katem oka widzialam, ze Max caluje Ole.
Tak jak wspominalam wczesniej... Nathan lubinasladowac Maxa wiec... nooo...

Ciaza ♥

- Zamawial ktos striptizera? - Max popatrzal w strone Oli i odszedl od drzwi.
Nathan spojrzal na mnie i poszedl za Maxem.
- Ja przepraszam bardzo... ale jak pan wyglada no? No jak wiesniak no! Pan chyba pokoje polmyli! To znaczy na pewno pan pomylil bo my pana nie zamawialismy! I dziekujemy! Milego dnia! - Ola trzasnela drzwiami i poszla do pokoju gdzie siedzieli wszyscy.
- No... mozna i tak! - mowilam sama do siebie odchodzac od drzwi.
- Kto zamowil striptizera? Przyznac sie! - zasmiala sie Nareesha.
Max spojrzal na Ole a Nathan na mnie.
- Sory, ale raczej ja go nie zamowilam wiec nie patrz sie na mnie i nie przezywaj! - Ola krzyknela do Maxa.
Tom widzial, ze atmosfera jest lekko napieta.
- Oh.. no ja go zamowilem... to miala byc moja tajemnica! - popatrzal uroczo.
- Tom! - krzyknela Kelsey.
- Ach Thomas.. trzeba bylo powiedziec to bysmy go wpuscili! - klepnelam go w ramie.
- Jak my w ogole dzisiaj spalismy...? To znaczy jak wy spaliscie bo mnie jakis geniusz zamknal na balkonie! - wsciekly Nathan popatrzal na Toma.
- Biedactwo! - zasmial sie. - Wlasciwie to chyba wszyscy na podlodze... ja z Agata w lozku.. - powiedzial normalnie.
Wszyscy spojrzeli na niego i otwarli buzie.
- Ekhem.. - Ola spojrzala na Nathana.
- Co?! Ja z Agata w lozku?! Boze swiety! - Tom nie umial uwierzyc. - Ej ale bez jaj... ja z toba dzisiaj spalem, nie? - papatrzal na mnie.
- Po raz kolejny... - Nathan usmiechnal sie ironicznie.
- Taaaaak i narobili sobie tyle dzieci, ze w ogole szkoda gadac... - Ola popatrzala na niego poirytowana.
- Tak! Patrz! To trojaczki! - wzielam poduszke i wsadzilam ja pod bluzke.
- Zawsze marzylem o trojaczkach... - Tom zaczal mnie dotykac po brzuchu.
Nath chyba sobie odpuscil bo usmiechnal sie do mnie.
Mina Maxa tez sie zmienila i objal Ole.
- Ale czekajcie... bo my wiemy w ogole co sie wydarzylo w ciagu tych 3 dni..? - Kevin wszedl do pokoju z wielkim kubkiem goracej kawy.
Wszyscy popatrzelismy na niego unoszac brwi.
- Kevin... - Jay spojrzal na niego.
- Okej, czyli nie wiemy...

Czarna dziura ♥

W dniu urodzin Oli tak jak postanowilismy wyszlismy na miasto...
To znaczy taki byl zamiar, ale czy wyszlismy gdzies dalej niz poza bar przy hotelu to nie wiem poniewaz juz tam dostalismy po butelce jakiegos trunku...
Swita mi jedynie jak Martin tanczyl na stole... chociaz tak wlasciwie to nie wiem czy to byl stol...
O! Oczywiscie Ola i Max okazywali sobie uczucia... chociaz nic nie pamietam to jest oczywiste.

- Haaaaloooo... - mamrotal Tom.
- Czeeeeego...? - wydusilam.
- Haaaaaloooo... - kontynuowal.
- Coooo? - spojrzalam na niego lezacego obok mnie.
CO?! Tom lezal kolo mnie?! Po raz kolejny?!
Automatycznie odsunelam sie od niego - tak jak ostatnim razem - spadlam jednak na Ole a nie na Nathana.
- Czy ciebie pojebalo?! - Ola od razu sie obudzila.
- Cz cz cz cz czekaj... - zaczelam dotykac Ole po twarzy. - Czy to na pewno ty? - zapytalam.
- Wiesz... latwiej by ci bylo gdybys otworzyla oczy! - krzyknela i zepchnela mnie z siebie.
- Czy wy sie musicie tak drzec?! - Martin sie przebudzil, a po jego krzyku kazdy powoli zaczal przecierac oczy.
- Gdzie ty spalas... - Ola spojrzala na mnie.
- No... na lozku...
Podniosla glowe i spojrzala na lozko.
- Z Tomem?!?! - otworzyla buzie.
- Na to wyglada...! Przepraszam gdzie jest Nathan...? - wstalam i zaczelam sie rozgladac.
Nigdzie go nie zauwazylam wiec poszlam do kuchni zrobic wszystkim po kawie.
Po drodze wypilam litrowa butelke wody i kilkanascie razy sie podtknelam.
Na blacie w kuchni lezaly ray ban'y wiec zalozylam je poniewaz chcialam odslonic zaslony... nie skonczylo by sie to zbyt dobrze dla moich oczu gdyby nie byly czyms zakryte.
- Wygladasz jak cpunka... - Ola weszla do kuchni po wode.
- Ty to tak ladnie wygladalas z Maxiem przedwczoraj w barze, ze hohoho! - zasmial sie Tom.
- Chyba wczoraj... - Nareesha dolaczyla sie do rozmowy.
- Nie no... przedwczoraj... - Tom spojrzal na nas. - Nie mowcie, ze nic nie pamietacie! Nie pamietacie, ze po calonocnym koncercie poszlismy do baru?
- My na serio bylismy w jakims barze? - Ola sie zdziwila.
- Walic bar! My bylismy na jakims koncercie?! - sciagnelam okulary i popatrzalam na Toma.
Tak szybko jak je sciagnelam je zalozylam poniewaz bylo zbyt jasno.
- Przerazacie mnie... dobra koniec tych zartow czas pojsc na balkon po Nathana... - spojrzal na mnie i ruszyl w strone balkonu.
- Gdzie przepraszam?! - zakrztusilam sie woda.
Tom jedynie sie odwrocil wiec szybko pomaszerowalam za nim.
Otworzylismy wielkie balkonowe drzwi...
- Wreszcie! - krzyknal Nathan.
- Jakis ty rzeski! - zasmial sie Max.
- Tobie za to jak do twarzy w tym czerwonym staniku! - przedrzeznil go Nath.
Max momentalnie spojrzal na swoja klate... zrobil wielkie oczy i odpial stanik.
- Czekajcie... to ile nas w koncu nie bylo...? - mowilam wchodzac do kuchni za Nathanem.
- Ja mowie ze noc... - Nareesha popatrzala na mnie.
- Dokladnie! - powiedziali Max z Ola.
- Jak mi nie wierzycie spojrz na hotelowa karte! - Tom pokrecil glowa.
Karta lezala na blacie wiec podnioslam ja i nie moglam uwierzyc...
- Nikt z was nie ma racji... Nie bylo nas 3 dni!
- To co my do cholery robilismy?! - Nathan spojrzal przerazony.
Nagle ktos zaczal pukac do drzwi.
Wszyscy pobieglismy otworzyc.
- Zamawial ktos striptizera?

1.04.2012

Sto lat ♥

- Kochaaaaaanie... - Max slodko budzil Ole.
- Uwazaj bo wstanie! - stalam oparta o framuge drzwi i ogladalam postepy Maxa... tak wlasciwie to nie bylo ich w ogole!
- Cicho! - krzyknal.
- Tak... uwazaj bo tym krzykiem to tak ja romantycznie obudzisz... - przewrocilam oczami i podeszlam do lozka.
- Co ty robisz? - szepnal.
- Chcesz ja obudzic? - zapytalam.
- No tak... - powiedzial niepewnie.
- Ola!! - zaczelam sie drzec. - Ola!! - krzyczalam jeszcze glosniej.
Wskoczylam na lozko i zaczelam po nim skakac.
- Czy ciebie powalilo?! - zaspana Ola sie skrzywila.
- Yo! Staruszko! - powiedzialam i ja przytulilam.
Ola zdziwiona spojrzala na Maxa.
- Sto lat kochanie! - powiedzial slodko stojac z bukietem kwiatow.
Tak wlasciwie... to dziwie sie, ze Ola mnie nie zabila za taka pobudke... ale z drugiej strony... Max patrzal na nia tak slodko, ze wyskoczyla z lozka i rzucila mu sie na ramiona, a potem to juz zapomniala w jaki sposob ja obudzilam.
- Co tu sie dzieje? - Nathan wszedl do pokoju.
- Nathan! - spojrzalam na niego zlym wzrokiem.
- O Boze! Sto lat, Sto lat... - zaczal spiewac.
W trakcie jego solowki Ola i tak byla zajeta z Maxem... no, ale moze cos do niej dotarlo.
- Najlepszegoooo! - wbiegl Tom i Kelsey.
- Sto lat! - krzykneli Jay, Siva i Nareesha.

Siedzielismy wszyscy w hotelowej restauracj i jedlismy Kanadyjskie sniadanie.
To znaczy Ola i Max jak zwykle gdzies odlecieli.
- Ludzie! Dzisiaj szalejemy? - zapytalam.
- My szalejemy codziennie... - Nathan spojrzal na mnie.
- Ale dzisiaj tak zebysmy nic nie pamietali! - odpowiedzialam.
- Czyli dzien jak codzien... - skomentowala Nareesha.
Ola i Max nadal byli zajeci.
- Ludu! - kopnelam ich pod stolem. - Szykujcie sie na HARD PARTY!
Oni jednak nie zareagowali... wciaz byli zajeci.
Po tysiecznym kopniaku w piszczel Max oderwal sie od Oli.
- Co...? - zapytal.
- Wychodzimy na miasto dzisiaj! - Nareesha spojrzala na niego.
- Nooo... - przytaknal. - To bedzie dluga noc... - odpowiedzial i pocalowal Ole.