30.01.2012

Kolejna niespodzianka? ♥

Minelo jakies 30/40 minut od wyslania SMS'ow a telefony nadal dzwonily.
- Chodz wejdziemy sobie na twittera od chlopakow. - zaproponowalam po czym otwarlam laptopa i zalogowalam sie na swoim twitterze.
Najpierw weszlysmy na twitter'a od Nathana.
Ostatni tweet brzmial tak : " Wiele ludzi mowi wiele glupich rzeczy, ale ta osoba juz przesadzila! Ja glupi uwierzylem... teraz cierpie "
- Oh... jak on cierpi. - zasmiala sie Ola.
Popatrzalam chwile na jego tweeta po czym weszlam na profil Maxa.
Zaczelam czytac jego tweeta : " @NathanTheWanted Osoba? Osoba ma godnosc! Ten ktos jej nie ma! Ten ktos jest nikim! "
Zrobilo nam sie trocze glupio... nie wiem czemu, ale chcialam zeby bylo juz po wszystkim... zebysmy sie juz pogodzily.

Jakas godzine po przeczytaniu tweetow od chlopakow dostalysmy od nich wiadomosci zebysmy weszly na Skype'a.
Szczegolnie dlugo sie nie zastanawialysmy...
Ja siedzialam na komputerze, Ola na laptopie.
Jedyne slowa jakie tam padaly to : Przepraszam, nie pomyslalem, kocham cie, wybacz...
Popatrzalam na Ole i pokiwalysmy glowami. - Nie umiemy sie dlugo zloscic.
Jakies 5/10 minut rozmowy z chlopakami a my o wszystkim zapomnialysmy.
Max do konca przepraszal Ole, a ja Nathanowi pokazalam zdjecie Gustawa..
W koncu wyszlo na to, ze rozmawialysmy z nimi 3 godziny i przegapili wywiad dla radia.
- Jayne nas zabije! - powiedzial Max.
- Nalezalo ci sie! - odpowiedziala Ola.
- Wiem... Kocham Cie...
- Ostatnim razem jak nabroiles to sie jej oswiadczyles! - zaczelam sie smiac.
- Ludzie... tyle pierscionkow zareczynowych nie ma, zeby za kazdym razem Oli je dawac! - skomentowal Nath.
- Wy sie nie martwcie... ja mam dla niej cos specjalnego.. dostanie jak wroce! - powiedzial Max slodko sie usmiechajac.

Pozdrowienia od Michelle ♥

- On oszalal?! Powiedz ze on oszalal!! - krzyczala Ola. - Odpisze mu cos!
- Nie! Uspokoj sie! Jedyne czego teraz nam potrzeba to twojej cietej riposty w SMS'ie!!
- Ej... ale czekaj... skad on niby ma takie informacje? Szczegolnie, ze jest w USA i sa one zmyslone! - Ola powoli zaczynala sie uspokajac.
- No dokladnie! Juz walic tam Natha i Gustawa bo wystarczy ze mu foto pokaze jak Gustaw wyglada, ale o co chodzi Maxowi? - zastanawialam sie.
- Nie wieeeeem... hmmm... pomyslmy..
- O nie! Chyba juz nie musisz myslec!! - krzyknelam.
- Co?! O co chodzi?
- Brunetka, szla soobie w nasza strone na X Factorze... Pocalowala Piotrka w policzek.
- No i...? - Ola patrzala na mnie jak na wariatke.
- Jeszcze raz... Brunetka, szla soobie w nasza strone na X Factorze... Pocalowala Piotrka w policzek. - nie widzialam po Oli zadnej reakcji. - Hmm... to moze inaczej... WREDNA brunetka, szla soobie w nasza strone na X Factorze... Pocalowala Piotrka w policzek.
- Nie!! - Ola krecila glowa. - To ona?! Fuck!! Fajny mi " znajomy ". Ale co Michelle ma do ciebie i Nathana?
- Wiesz.. nie lubi ciebie, a ty lubisz mnie... na jedno wychodzi! - odpowiedzialam po czym podalam Oli telefon bo znowu dostala wiadomosc.
" Hej kochana! Co u ciebie? Jak tam sprawy z twoim nowym chlopakiem - Piotrusiem? Pozdrowienia dla was xoxo oh i Agate i Gustawa tez ucaluj! "

Po kilku minutach rozmyslania, postanowilysmy z Ola ze napiszemy Maxowi i Nathanowi dlugiego SMS'a a w zalaczniku damy im wycinek SMS'a ktorego wyslala Mich.
Nie musialysmy dlugo czekac.
Telefony zaczely nam dzwonic po jakichs 2 minutach od wyslania SMS'a.
Nie odbieralysmy telefonow wiec zaczeli pisac SMS'y w ktorych podkreslali jak to bardzo nas kochaja i przepraszaja. - To tez na nas nie dzialalo.
- Niech troche pocierpia! - skomentowala Ola wyciszajac telefon.

Piotr & Gustaw - zamieszanie ♥

Ola stala zdziwiona.
- Moze bys podniosla telefon?! - krzyknelam.
Niestety nie uslyszala, albo nie byla w stanie uslyszec.
Stala i probowala cos powiedziec.
Nie zastanawialam sie o co jej chodzi tylko postanowilam podniesc telefon.
- Moze bys sie odezw... - nie dokonczylam gdy zobaczylam SMS'a ktorego ktos jej wyslal.
Ktos?! Nie ktos tylko Max!
- Ze niby co?!?!- krzyknelam. - Poczekaj... jeszcze raz.. - zaczelam czytac SMS'a od nowa.
" Nie ma to jak uslyszec od znajomego, ze moja dziewczyna ze mna zerwala.. Jak tam sie maja sprawy z Piotrusiem? Moze wygrasz kolejna edycje X Factora? Powodzenia i zycze wam szczescia... kochanie! "
Oli zaczely leciec lzy.
- On chyba kpi!! Nie no, on sobie kpi!! - powtarzalam w kolko.
Nie minela minuta gdy SMS'a dostalam rowniez ja.
Bylam pewna, ze SMS jest od Maxa i ze napisal, ze robi sobie zarty z Oli albo cos.
SMS byl jednak od Nathana.
" Slyszalem ze sie bardzo dobrze bawilas przez te 3 dni... kochanie... pozdrow Gustawa i zycze powodzenia! "
Zaczelam sie smiac.
- Nie no... Maxa to rozumiem, ale Nath? - wydusilam z siebie smiejac sie.

Ola nie reagowala wiec pokazalam jej mojego SMS'a.
Pomimo tego, ze byla strasznie smutna nie umiala powstrzymac smiechu.
- Nie no... Gustaw to taki przystojniak, ze szkoda gadac! - mowila z ironia.
Nathan najwyrazniej zostal przez kogos mylnie poinformowany. To znaczy mylnie na pewno zostal poinformowany bo miedzy mna i Gustawem nic nie bylo. Nie wiem nawet skad Max wzial takie informacje o Oli i o animatorze.
W kazdym badz razie... Ja i Gustaw? Gustaw... - facet po trzydziestce, niski, z piwnym brzuszkiem..
Nie no... romans kwitnie.
Ola po chwili smiechu znowu stala sie smutna.
Dzwiek. - kolejny SMS.
" Oj... Piotrus teraz na castingach... Jak ty wytrzymujesz bez niego? "

29.01.2012

Szczatki ♥

Kilka dni bez chlopakow a my juz usychamy!
Ja z Ola od rana do wieczora przez 3 dni siedzialysmy na nagraniach do X Factora... - to tez nie pomagalo.
- I po co my wrocilysmy? - zapytala Ola siadajac na moim lozku.
- Nie wiem... - odpowiedzialam zaslaniajac twarz poduszka.
Nagle uslyszalysmy dziwny dzwiek.
- Sa na Skype!!! - Ola szybko sie zerwala i otworzyla laptopa.
Moja mina natychmiastowo sie zmienila.
Na ekranie pojawil sie Max.
- AAAAAAA! To do mnie! - krzyknela.
Wyrwala mi laptopa i zaczela rozmawiac z Maxem.
Max zauwazyl ze bylam smutna wiec zawolal szybko Nathana.
Gdy moj chlopak pojawil sie na ekranie z takim impetem wyrwalam Oli laptopa ze go polamalam.
- No! To pogadane!! - zdenerwowala sie.
- Bo wiesz.. ja ten... nooo... i wlasnie... too... - mowilam nerwowo zbierajac szczatki laptopa z podlogi.
Nagle Ola dostala SMS'a od Maxa : " Domyslam sie ze cos stalo sie z twoim laptopem po wkroczeniu Agaty do akcji, ale co?
- Co.. no co?! - powiedziala pod nosem.
- Bo wiesz... ja nie chcialam no... i tego wiec... tak! Kochasz mnie? - wyjakalam.
- Nie no... Ja cie zabije! No zabije!
- Ja tez mam ladnego laptopa... moge ci pozyczyc... - zaproponowalam niepewnie.
- Ty moja droga mi go teraz dasz, a nie pozyczysz! - krzyknela zabierajac mojego laptopa.
- Ale ja tam mam swoje pliki i... wiesz...
- Dala bym ci zgrac te twoje pliki, ale twoj laptop chyba nie dziala... - powiedziala z ironia podnoszac szczatki laptopa.
Patrzalam na nia smutna gdy nagle zadzwonil jej telefon.
- Nie!! Nie rob tego!! Telefonu nie dotykaj!!! Nie chce zeby skonczyl tak jak lap... - nie skonczyla tego mowic gdy komorka wypadla jej z rak.

26.01.2012

Przygoda ♥

- Y tak.. tak.. ok.. no... - powiedziala Ola.
Przed nami stal animator i to nie byle jaki animator.
Byl dobrze zbudowany, ladnie ubrany no i przystojny.
Bozzzzzze! My mamy chlopakow!
- Bo to miejsce dla mnie. - powiedzial usmiechajac sie.
- No to... - Ola sie jakala.
- Bedzie wolne. - uratowalam ja.
Po pewnym czasie wszystko sie zaczelo.
Piotrek - bo tak nazywal sie ten animator - przychodzil co jakis czas i siadal kolo Oli.
- Ale farciara! Czemu kolo niej!... Jezu! Masz chlopaka! Przestan sie slinic! - myslalam.
Przesluchania przebiegaly pomyslnie... tak sadze poniewaz Piotrek spedzal coraz wiecej czasu na widowni a nie na scenie.
Nie... wlasciwie to moze Ola go tam sciagala... W kazdym badz razie Ola caly czas pamietala o Maxie.
Nagle zadzwonil telefon.
- Max na linii. - podalam telefon Oli.
Piotrka mina troche sie zmienila a szczegolnie jak Ola zakonczyla rozmowe slowami : " kocham cie i tesknie ".
Na X Factor'ze bawilismy sie wysmienicie!
Atmosfera byla super i te zarty Kuby i wszystkich jurorow...
Piotrek tez zaliczal sie do grona wesolkow.
Caly czas sypal kawalami.
Gdy postanowilysmy z Ola powoli wracac do domu zobaczylysmy jakac dziewczyne ktora zaczela isc w naszym kierunku.
- To my sie zbieramy. Milo bylo cie poznac... no... to milej pracy. - powiedziala Ola wyciagajac reke w strone Piotrka.
- Dzieki za umilenie pracy. Ja tu conajmniej do 5 rano bede siedzial. - zwrocil sie do nas i podal nam reke.
Dziewczyna, ktora szla w nasza strone podeszla do Piotrka i pocalowala go w policzek.
- Alleluja! Zajety! Przynajmniej nie bedziemy mialy zadnych jazd! - wyszeptalam Oli do ucha smiejac sie.
Pomachalysmy jeszcze raz Piotrkowi i ruszylysmy w strone taksowki.

Lwice ♥

Od kiedy wyjechalysmy z USA nasze stosunki z chlopakami diametralnie sie zmienily.
Wszystko wrocilo do porzadku, a wlasciwie to bylo nawet lepiej.
Nareesha i Kels wrocily do UK.
Nasz samolot przywiozl nas do Polski.
Zaczelam tego zalowac... Co mozna robic w Polsce ciekawego?
Wszystkie watpliwosci rozwialo jedno zdanie:
- Dziolcha! Jedziemy do X Factor'a!! - Ola wbiegla do mnie do domu.
- Ale co? Ze teraz...? - odpowiedzialam zdezorientowana.
- Ubieraj sie! - zobaczylam tyko zatrzaskujace sie drzwi.
Szybko sie wyszykowalam i pobieglam do Oli.
O czym ja myslalam? Ze niby ona sie szybko wyszykuje?
Stalam i rozmyslalam na przedpokoju.
Nagle z lazienki wybiegla Ola gotowa do wyjscia.
- Cooooo?! - krzyknelam zdziwiona.
Ola wziela tylko swoja torebke, zamknela dom i ruszylysmy w strone taksowki.
- Ty, ale czekaj. Bo my chyba nie jedziemy spiewac nie? - zapytalam sie Oli.
Ola zaczela sie smiac.
- Ok, czyli nie bedziemy spiewac! - wywnioskowalam po jej reakcji.
Na miejsce dojechalysmy bardzo szybko.
Juz chcialam sie ustawic w kolejce do wejscia gdy nagle Ola przypomniala mi nasza nature - zaczela sie przepychac.
- Stracilam wprawe. - krzyczalam do Oli przeciskajac sie przez tlum.
Jakims cudem doszlysmy do szatni.
Po drodze torebke zgubilam chyba z 5 razy.
- Oddaj kurtke i biegnij zajac miejsca. - mowila zdyszana Ola.
- Ty... ale ja nie jestem dobra w zajmowaniu miejsc! - nagle Ola gdzies zniknela.
Tlum coraz bardziej na mnie napieral.
- O nie moja droga! Nie poddawaj sie! - powiedzialam do siebie przeciskajac sie.
Co drugi czlowiek dostawal ode mnie z lokcia.
Wreszcie doszlam do sali lecz nigdzie nie widzialam Oli.
Juz mialam zajmowac miejsca w ostatnim rzedzie kiedy uslyszalam jej krzyk.
Stala w pierwszym rzedzie i na mnie czekala.
Bieglam do niej jak oszalala.
- Ty umiesz biegac?! - zdziwila sie.
- Tylko jak cos chce!
- No widzisz, znani chlopacy nas nie zmienili dalej jestesmy dzikie i sie przepychamy.
- Znani chlopacy mogli by nam wykupic jakies VIP'y albo cos! - zaczelam sie smiac.
- Kurde ale lecialysmy!
- Bronilas mnie jak lwica swoje dziecko! Wreszcie zamienilysmy sie rolami. - powiedzialam do Oli.
- Dziewczyny te miejsce zostawcie wolne. - uslyszalam meski glos.

Zegnaj USA ♥

Mijaly tygodnie naszego pobytu w USA.
Atmosfera stawala sie z dnia na dzien coraz bardziej napieta.
Chlopakow nie bylo calymi dniami, a my wraz z dziewczynami siedzialysmy caly czas w hotelu albo w busie.
Gdy tylko wracali z wywiadow starali sie spedzac z nami czas lecz byli bardzo zmeczeni a my nie chcialysmy im przeszkadzac.
Zadna z nas nie chciala sie klocic ze swoim ukochanym, a zdarzalo sie to coraz czesciej.
Mieszkalismy w busie, bylo nas tam za duzo - kazdemu cos przeszkadzalo wiec z wielkim bolem serca zdecydowalysmy sie na powrot do domu.
Nie bylo zadnego sensu siedziec tam i z dnia na dzien oddalac sie od chlopakow.
Ta wycieczka miala nas przeciez do nich zblizyc.
Z dziewczynami bylysmy tym wszystkim zmeczone. 
Chlopcy wygospodarowali dla nas godzine czasu.
Chcieli sie z nami pozegnac i odwiezc na lotnisko.
Droga nie wygladala tak jak zawsze... zadna z nas nie byla jakos szczegolnie wtulona w swojego chlopaka.
W czasie podrozy telefon zadzwonil chyba ze 100 razy.
" Gdzie jestescie? Kiedy bedziecie? Musicie tutaj byc o 3! Co wy sobie myslicie? Na co wy czekacie?! Wracajcie! "
Max w koncu sie zdenerwowal i rzucil telefonem o podloge w samochodzie.
Nikogo to nie zdziwilo.
Nikt nawet nie popatrzal w jego strone.
Wyjscie z samochodu rowniez nie wygladalo tak jak kiedys.
Nie szlysmy za reke z chlopakami...
Oddalysmy bagaze i juz mielismy sie zegnac gdy zadzwonil telefon Nathana.
- Czego?! - krzyknal. Nathan raczej byl mily wiec bylo widac ze jest tym wszystkim zmeczony tak jak reszta. - Nie mow mi jaki jest plan dnia bo my dobrze znamy nasz plan dnia! My znamy nasz plan dnia na pamiec! Teraz jestesmy na lotnisku i pieprzymy ten wasz plan dnia! - kontynuowal zdenerwowany po czym sie rozlaczyl.
Nie chcialysmy im zajmowac duzo czasu wiec szybko sie pozegnalysmy i ruszylysmy do odprawy celnej.
Wszystko poszlo gladko i po kilkunastu minutach bylysmy na pokladzie samolotu.
- Taaaak, "American Dream"... jasne. - powiedzialam po czym usiadlam w fotelu.

21.01.2012

Bajka ♥

Tak jak myslalam... nikt w koncu nas nie nakrecil. Tym razem jednak grzecznie jakims cudem wyladowalismy w autokarach.
Gdy wszyscy sie obudzili bylismy juz w drodze do Bostonu.
Ola z Maxem miala lozko nade mna i Nathanem wiec slyszelismy jak sie budzili.
- No co ty?! Nie masz nic na glowie?! - Ola zwrocila sie do Maxa zaspanym glosem.
Odslonilam zaslonke i wygrzebalam sie z " lozka ".
Autokar byl cudowny, ale to cos co imitowalo lozka... masakra!
Zaczelam robic sniadanie.
Gdy wszyscy uslyszeli jak otwieram rozne puszki i puszeczki natychmiastowo zjawili sie kolo mnie.
Usiedli grzecznie na dlugiej kanapie i czekali na posilek.
Nie wiedzieli chyba, ze robie go tylko dla siebie.
Gdy zrobilam sobie wielka kanapke usiadlam na przeciwko nich.
Patrzeli na mnie z wielkim zdziwieniem.
- Gdzie wy sie wychowaliscie? Moze tak " smacznego " ? - zasmialam sie.
- To raczej gdzie ty sie wychowalas?! Moglas nam tez cos zrobic! - zbulwersowala sie Ola.
Mialam dobry dzien wiec zrobilam kazdemu po ogromnej kanapce.
Gdy zjedlismy wlaczylismy sobie telewizor i zaczelismy ogladac jakies kreskowki.
Ja wyciagnelam laptopa i sprawdzalam poczte itp.
- To co dzisiaj robimy? - zapytal sie Nath zafascynowany bajka.
- Csiiii! Nie przeszkadzaj! - uslyszalam glos Toma.
- Zamkniecie sie wreszcie?! - Ola krzyknela nie odrywajac wzroku z telewizora.
Jako ze kolo mnie lezala moja lustrzanka postanowilam, ze zrobie im kilka zdjec.
Ich miny byly... boskie.
Kazdy grzecznie ogladal bajke i strasznie ja przezywal.
Nath siedzial najblizej telewizora i widac bylo ze mu sie to podoba.
Za Nathanem siedzial Tom i Siva a na koncu Ola wtulona w Maxa.
Gdy bajka sie skonczyla zauwazyli ze robie im zdjecia.
Na szczescie dojechalismy juz na miejsce i zanim oni zdazyli wstac - mnie juz w autokarze nie bylo.

Potrzebny kamerzysta ♥

Po kilku wywiadach, livestream'ach no i oczywiscie TWAT'cie caly team TW wyruszyl do Waszyngtonu.
My z chlopakami, Kevinem, Martinem i Jayne bylismy w jednym autokarze, a reszta ekipy jechala ze nami w drugim.
Autokary wygladaly lepiej niz hotelowe pokoje.
Kazdy mial swoje lozko, byla mala kuchenka, zlew... no i oczywiscie duuuuuzo jedzenia!

Troche nam to zajelo zanim dotarlismy do stolicy.
Zaparkowalismy pod hotelem i zaczelismy wychodzic jeden za drugim.
Pogoda byla okropna! Padal snieg, wialo, a w dodatku bylo strasznie zimno.
Chlopacy widzieli ze z dziewczynami trzesiemy sie z zimna wiec w drodze do hotelu szlysmy w objeciach naszych lovelasow.
Wynajelismy jeden wielki apartament poniewaz wiedzielismy, ze i tak prawdopodobnie nie wrocimy tutaj bo po koncercie oczywiscie szykowalo sie after party.
- Ej... ludzie... ale tym razem, albo sie nakrecajmy, albo nie idzmy na after party. Bo mozemy obudzic sie z czyms innym na glowie. - powiedziala Ola siadajac na duzej sofie.
- Tak... a kto nas bedzie nakrecal? Bo jakos nie wydaje mi sie zeby chetni byli. - wlaczylam telewizor.
- Ja jestem chetny! - wyrwal sie Martin.
Wszyscy zmierzyli go wzrokiem i zaczeli sie smiac.
- Kto jak kto.... ale ty Martin?! Daj sobie spokoj! - Max wydusil z siebie smiejac sie.
- Martin, ale kamera jest duza wiesz... a ty bedziesz mial ogromny kufel piwa w rece wiec... nie wiem czy dasz rade. - popatrzalam na niego powstrzymujac smiech.
Martin? Martin chce nas krecic? Taaaaak... juz widze jak ten filmik bedzie wygladal. - pomyslalam.
- A moze ty nasz nakrecisz? Przeciez zgodnie z amerykanskim prawem nie mozesz pic alkoholu. - zapytalam sie Nathana.
- A moze Ty z Ola nas nakrecicie? - odpowiedzial.
Ola od razu wybuchla smiechem.
Nie wygladala na taka ktora chcialaby krecic upitych ludzi, a sama siedziec grzecznie.
- Ale wiecie... tak wlasciwie to wy zgodnie z prawem tez nie mozecie pic. - Max zwrocil sie do mnie i do Oli.
- Teraz to pojechales po bandzie! - skomentowala Ola. - A moze bedziesz tak dobry i ty nas nakrecisz?
- Oj kochanie, nie wiedzialem ze jestes taka zabawna! - zasmiaj sie i ja pocalow

18.01.2012

Bukiety ♥

Zmarnowani wyruszylismy do centrum na zakupy.
Nie mam pojecia po co, ale jakos szczegolnie sie nie sprzeciwialam.
Pod hotelem stala grupka fanek wiec z dziewczynami postanowilysmy ze sie ulotnimy na minutke.
Chlopakow nie bylo jednak dosc spora minutke wiec ruszylysmy w strone centrum same.
Po kilku smiesznych zdarzeniach dotarlysmy do celu.
Czekalysmy jeszcze chwile na chlopakow obok wejscia, ale nie nadchodzili wiec zdenerwowane postanowilysmy ze zrobimy, albo przynajmniej zaczniemy zakupy same.
Nareesha i Ola byly podwojnie zdenerwowane poniewaz mijala rocznica zwiazku Nareesh i Sivy oraz miesiecznica zareczyn Oli i Maxa.
Wloklam sie za dziewczynami przez wszystkie pasaze.
 Dziewczyny wybieraly sobie jakies ciuchy, a my z Ola wykonczone stalysmy oparte o siebie.
Nagle uslyszalysmy "Michela Telo - Humilde residencia". Ola i Nareesha uwielbialy ta piosenke.
Zorientowalam sie, ze leci w ktorejs z pobliskich restauracji.
Pobieglysmy tam jak poparzone!
Gdy wreszcie znalazlysmy wlasciwia restauracje, szybko usiadlysmy przy stoliku zeby wygladalo na to, ze chcemy cos zamowic - tak naprawde to tylko chcialysmy posiedziec do konca piosenki.
Gdy piosenka miala sie juz konczyc, do restauracji wpadli zmachani chlopacy.
- Wiedzialem, wiedzialem, wiedzialem! - krzyczal szczesliwy Nath.
Siva i Max wyslali mu ostrzegawcze spojrzenie i szybko usiadl kolo mnie.
- Co wiedziales? - szepnelam.
- Ze nawet na kacu Ola i Nareesha tutaj przybiegna. - siedzial dumny.
- Co znowu knujecie? Kto sie komu oswiadczy? - powiedzialam przewracajac oczami.
- No przeciez rocznice maja! - szturchnal mnie.
Chlopacy usiedli kolo swoich dziewczyn.
Zamowilismy cos do jedzenia i nagle kelnerzy przyszli z dwoma ogromnymi bukietami roz i trzema mniejszymi.
Kazdy chlopak trzymal w rekach bukiet. Wiadomo 2 najwieksze mial Max i Siva.
Nath wreczyl mi bukiet i mnie pocalowal, Jay Patrycji, Tom Kelsey.
Siva dal swoj ogromny bukiet Nareesh, a ona go z ledwoscia utrzymala.
- Kocham Cie. - powiedzial i mocno pocalowal.
- Nooo to masz, i wiesz... wszystkiego dobrego. - Max wreczyl bukiet zdziwionej Oli.
- Jak to wszystkiego dobrego?! - Ola patrzala na Maxa jakby chciala go zabic.
- Kocham Cie! I oby jak najwiecej takich rocznic kochanie. - powiedzial patrzac na nia slodko po czym namietnie pocalowal.

Kac ♥

Po udanym koncercie poszlismy na after party.
After party... jak after party - nic nie pamietam.
Nie wiem nawet jak dostalismy sie do hotelu!
Obudzilam sie rano na szescie w moim pokoju.
Nie cieszylam sie jednak zbyt dlugo gdyz w moim pokoju spali wszyscy!
Na podlodze lezal Kev, Martin, Jay, Siva i Tom.
Na fotelach zobaczylam Jayne, Nareeshe, Patrycje i Klesey.
Ja lezalam na ziemi obok Nathana i bylismy oparci o lozko, a na lozko smacznie spal Max i Ola.
Co to za hierarchia? - pomyslalam.
Zaczelam szukac czegos do picia. W gardle mialam sucho i rozrywalo mi glowe.
W pokoju panowal polmrok. Wszystkie zaluzje byly pozaslaniane.
Nagle wszyscy zaczeli sie budzic.
Max tak sie przeciagal ze spadl z lozka.
Nikt nie wiedzial co stalo sie poprzedniej nocy.
- Taaaaak, a co my tu robimy? - zapytala Ola ziewajac.
- Nie wiem, ale ja chce do domu! - powiedzial Tom przy czym udawal przestraszonego.
- Jak na moje oko zabalowaliscie. - stwierdzil Nath przecierajac oczy.
- My zabalowalismy, a ty masz majtki na glowie? - zaczal smiac sie Max.
Tak szybko jak zaczal rownie szybko skonczyl.
Wszyscy zaczeli sie smiac.
- On ma swoje majtki... a Ty? Moje! - krzyknal zdziwiony Tom.
- Ludzie... ja mysle ze to dobry pomysl ze nic nie pamietamy. - powiedzialam siegajac po wode.
- Daaaaaj lyka! - uslyszalam chor spragnionych ludzi.
Napilam sie po czym bez zadnego grymasu poslalam wode dalej.
- Patrzcie jaka ona mila na kacu jest! - zdziwil sie Max.
Skierowalam w strone Maxa ironiczny usmiech.
Bylam mila tylko dlatego, ze bylam zbyt zmeczona na jakiekolwiek wywody.
- O Boze... a przed nami taki dlugi dzien! - wymamrotala Ola uderzajac glowa w poduszke.
- Czuje sie jak kupa! - powiedzialam wstajac po kolejna butelke wody.

Pelna lodowka ♥

Nasz pierwszy raz w Ameryce wypadl niesamowicie!
To znaczy... pierwszy raz chlopakow!
Oczywiscie, my - dziewczyny musialysmy wspierac chlopakow wiec na koncercie stalysmy calkiem pod scena.
Nie jestem pewna czy im to pomoglo... raczej caly czas ich dekoncentrowalysmy.
Nath i Max nie umieli powstrzymac smiechu jak zobaczyli jaz z Ola tanczymy.
Ubralysmy koszulki ze zdjeciem zespolu, pozakladalysmy rozne gadzety TW i wmieszalysmy sie w tlum.
Po udanym koncercie szybko pobieglysmy za kulisy.
- Na nastepny koncert nie idziecie z nami! - Nath mowil dyszac do mnie i do Oli.
- Patrycja krzyczala, ale wy...? - zasmial sie Max.
- Ej, ej, ej! Ja rownie dobrze w tym czasie moglabym siedziec w domu i paznokcie malowac wiec ja was bardzo prosze! - zbulwersowalam sie.
- O Boze... troche sie zmachalem! - wydusil z siebie Jay wyciagajac sluchawki z uszu i rzucajac brudna bluzke na podloge.
W ich garderobie wygladalo jak po wojnie.
Kazdy mozliwy ciuch i przedmiot byl na podlodze.
Buty lezaly na parapecie, przekaski na tacach lezaly przed garderoba bo w srodku juz sie nie zmiescily, lakiery do wlosow i rozne szczotki i szczoteczki byly porozrzucane po fotelach i kanapach.
Ola chodzila tylko zniesmaczona po garderobie i odkladala kazda rzecz na swoje miejsce.
- Nie no.. czysto, schludnie, ladnie! - mruczala pod nosem.
Nagle doszla do lodowki gdzie chlopacy chlodzili sobie wlasnie koszulki.
- Tak! A napije sie waszego potu wiciskajac go z koszulki?! - krzyknela.
- Nie... napoje leza za spodniami. - powiedzial Nathan spokojnym glosem.
Ola zajrzala do lodowki.
Faktycznie... za bluzkami i spodniami lezalo kilka zimnych napoi.
-Czy wy sobie kpicie?! - Ola wygladala jakby oczy mialy jej zaraz wypasc.
Wziela jedna z par spodni i podniosla ja.
- Oszaleli! - krzyknela Patka.
- Oj kochanie... nie denerwuj sie! - Max podszedl do Oli i ja pocalowal.

16.01.2012

One sa w ciazy ♥

Stalam zdziwiona i nie wiedzialam co powiedziec. Z jednej strony chcialam sie rzucic Nathanowi na szyje, a z drugiej strony nie wiedzialam co sie dzieje.
Dziewczyny wygladaly podobnie.
- Wiecie co... nastepnym razem jak bedziecie chcaly nam zrobic niespodzianke to nie piszcie tego na Twitterze... ale to wiecie, tak na przyszlosc. - powiedzial Max powstrzymujac smiech.
Po chwili ciszy podeszli do nas i nas przytulili.
- Geniusze z was dziewczynki! - szepna mi Nath na ucho.
Nie widzialysmy ich kilka dni, a zachowywalysmy sie jakby ich nie bylo 2 lata.
Powoli zaczelismy isc w strone hotelu.
Kazda dziewczyna wtulona w swojego lovelasa.
Gdy doszlismy do pokoi postanowilismy, ze ogarniemy sie i pojdziemy sie przejsc. Nastepnego dnia chlopacy mieli koncert wiec chcieli sie zrelaksowac.
Po szybkim prysznicu i przekaszeniu czegos ruszylismy w droge.
- Idziemy cos zjesc? - zaproponowala Ola.
- Tak! Blagam! Pojdzmy cos zjesc! - zgodzilam sie.
- Dziewczyny... wy jecie od kiedy wsiadlyscie do samolotu! - Patrycja patrzala sie na nas z niedowierzaniem.
- Sa w ciazy! - zasmial sie Tom.
- Tak... Ja jestem wiatropylna, a Ola przez czata zachodzi! - powiedzialam.
- Co ty... mnie twoj pies zaplodnil. Przeciez spal razem z nami! - dopowiedziala Ola.
Wszyscy zaczeli sie smiac, ale postanowili, ze pojdziemy cos zjesc.
W Orlando bylo przepieknie! Cieplo, slonecznie... bosko!
Po kilki minutach spaceru doszlismy do jakiejs pizzerni i zamowilismy 2 duze pizze.
- No ile mozna czekac? - Ola tupala nogami z niecierpliwosci.
W tym samym momencie podszedl kelner i na dwoch wielkich tacach podal nam pizze.
Oczywiscie ja i Ola rzucilysmy sie na nie pierwsze.
- Mowie wam! One sa w ciazy! - Tom dalej trzymal sie swojego.
- No widzisz. Rodzice brzydcy to dzieci przynajmniej ladne beda. - powiedzialam biorac kolejny kawalek pizzy.
- E, e, e! Kto brzydki, ten brzydki! - zbulwersowala sie Ola.
- Wiesz co? Zostawilabys juz tego Maxa w spokoju! Nie wypominaj mu jego brzydoty! - zasmial sie Nath.
- Piekny sie odezwal! - powiedzial Max.
- Ach! Dzieki! - Nath udal glos dziewczyny po czym kontynuowaj jedzenie pizzy.
2 minuty i dwie tace byly puste.
Pelni wrocilismy do hotelu. Kelsey wtulona w Toma, Nareesh w Sive, Pati szla za reke z Jayem, Max calowal Ole, a ja prowadzilam tworcze konwersacje z Nathanem.

Taxi? ♥

Wyszlysmy przed lotnisko gdzie spotkalysmy Nareeshe i Kelsey.
One tez nie powiadomily chlopakow i wlasnie byly w trakcie lapani taksowki.
Na szczescie bylo tutaj znacznie cieplej niz w Polsce, to znaczy tutaj w ogole bylo cieplo!
- Tak, to ja sobie przykucne tutaj, o tam, - wskazalam palcem na miejsce w cieniu - a wy tu dzialajcie dziewczynki.
Zaczelam isc, za mna szla zrezygnowana Ola.
- Tak, to one niech tam sobie dzialaja a my tu sie chill out' niemy! - powiedziala.
Usiadlysmy na lawce. Bylo tak goraco, ze nic sie nie chcialo.
- 20 stopni a ja juz umieram! - mowila Pati idac w nasza strone.
- Tak, to one niech tam dalej sobie dzialaja! - kontynuowala Ola otwierajac orzeszki.
- Co ty masz z tymi orzeszkami? - zapytalam.
- A tak wiesz, proteinki, witaminki i te sprawy..
Wzielam od niej puszke i zaczelam jesc.
Nagle podjechala taksowka. Bylam tak uradowana ze wstalam z takim impetem i orzeszki gdzies pofrunely.
Odwrocilam sie tylko - zal bylo takich dobrych orzeszkow - i pobieglam dalej.

Po kilku minutach wreszcie upchalysmy sie do taxowki, a bylo troche ciezko.
Nareesha i Kels chyba tez cos jadly podczas lotu bo bylo malo miejsca.
Podroz byla okropna!
Po 30 minutach wreszcie dojechalysmy pod hotel.
- Moje drogie, ja nie wiem jak wy, ale ja biegne bez zadnych podchodow do nich... nie tak jak ostatnio! - powiedzialam.
- Zdecydowanie! - dziewczyny zgodnie odpowiedzialy.
- A gdzie wy tak biegniecie? - uslyszalam glos za nami.
- A do naszych milosci.. - powiedzialam szukajac czegos w torebce.
- Aha, no to milego wypoczynku.
- Dzieki... - odpowiedzialam po czym popatrzalam na dziewczyny. Staly jak wmurowane i patrzaly sie na kogos za mna.
Odwrocilam sie.
- Czesc kochanie! - powiedzial Nathan.

A gdzie chlopacy? ♥

6 godzin lotu za nami... Przespalysmy jakies 5 z nich.
Wyciagnelam laptopa i zasugerowalam dziewczyna, ze moze zrobimy sobie czat z chlopakami.
Niestety internet samolotowy tak sie cial ze od razu nas rozlaczylo.
- To co... dalej nie wiedza? - zapytala Patrycja.
- Nie... - odpowiedziala Ola.
- Moglybysmy ich poinformowac... ne ma nas kto z lotniska odebrac i przeciez oni maja trase, wiec to tak dziwnie. - powiedzialam.
- Dziwnie?! Siedzimy juz w samolocie... jestesmy prawie w polowie drogi, a tobie sie dopiero teraz wyrzuty sumienia wlaczyly? Trudno... pochodzimy sobie na koncerty! - odpowiedziala mi Ola.
Nie mialysmy zadnej motywacji zeby zadzwonic do chlopakow wiec polozylysmy sie spac. Obudzilo nas twarde ladowanie.
- O Boze! Zginelysmy! To znaczy gniemmm.... - krzyczac przestraszona zauwazylam ze caly samolot patrzy sie na mnie. - Witam pania! To... raczej ten... no... Hola? Good Morning? - starsza pani patrzala na mnie jak na dziwolaga. - Ta... to ja sie odwroce. - cala czerwona zaczelam sie pakowac.
- Tak! Pomalujemy sie w samolocie! - krzyknela Ola.
- O jejuuu... na lotnisku tez mozemy sie pomalowac.
- Nooo...! Szczegolnie, ze wszystko mamy w walizce... na samym dnie.
- Moja droga! - zlapalam ja za ramiona. - Kocham cie taka jaka jestes... i zawsze bede! - nasladowalam glos Maxa po czym wybuchlam smiechem.

Czekajac na torby nie moglam sie doczekac kiedy zobacze Nathana.
Moja torba jako ostatnia pojawila sie na tasmie. Zlapalam ja i poszlysmy w strone wyjscia.
Gdy wyszlysmy nigdzie nie umialysmy znalezc chlopakow.
- O w morde!!! - krzyknelam lapiac sie za glowe.
- Co?! - zapytala sie przejeta Ola.
- Oczywiscie zadzwonilysmy po chlopakow....

Gonitwa ♥

- Boze! Ja zapomnialam! Trzeba wydrukowac te bilety i dac Patrycji! Kelsey i Nareeshy juz wyslalam! - zarwala sie Ola o 4 w nocy.
Zasnelysmy chyba jakos od razu jak zakonczylysmy czat z chlopakami.
- No...tak,tak! Spij! - odpowiedzialam zaspana.
- Dziewczyno wstawaj! My dzisiaj mamy samolot! - krzyknela.
Szybko zerwalysmy sie z lozka i zaczelysmy sie szykowac.
Juz chcialam zaczac malowac rzesy, ale zorientowalam sie ze sie nie oplaca.
- Ola! Ale ty sie nie maluj! I tak bedziemy spaly wiec wiesz... przed wyjsciem z samolotu sie pomalujemy. - powiedzialam siegajac po telefon.
O 5 mama Patki i Pati czekaly juz pod domem.
Szybko pozegnalysmy sie z rodzina i ruszylysmy w strone auta.
Niestety na odcinku zaledwie 10/15 metrow wywrocilam sie trzy razy - pod puszystym sniegiem byl lod.
Ola tak sie smiala, ze Patrycja musiala wyjsc z auta zeby mi pomoc sie podniesc.
- Wstawaj bo cie snieg zasypie i cie nie znajdziemy! - zasmiala sie Pati.
Wielkie platki sniegu spadaly na Ole. Gdyby sie nie podniosla w miare szybko byla by cala biala.
Z wielkim trudem doczolgalysmy sie do auta.
Wiele drog bylo pozamykanych wiec balysmy sie, ze nie bedziemy na czas na lotnisku.
Nareesha wyslala mi SMS'a ze Kelsey i ona sa juz w samolocie, a my dopiero wyjechalysmy.
Samolot mialysmy o 6:30. Pech chcial ze na lotnisko dotarlysmy o godzinie 6:15.
Sprintem pobieglysmy na odprawe. - wpuscili nas.
My to mamy jakies szczescie z tymi lotniskami. - pomyslalam wsiadajac do samolotu.
Szybko zajelysmy siedzenia. Wlasciwie to nie byly siedzenia. Byly to ogromne, wygodne fotele.
Czekalo nas 13 godzin lotu wiec od razu po starcie zamowilysmy sobie cos do jedzenia.
- A co chlopakami? Dalyscie znac? - zapytala Patrycja.
- Im mniej wiedza, tym lepiej beda spac! - powiedziala Ola otwierajac puszke orzeszkow.

Photos ♥

W Polsce Pati i Ola mieszkaja kolo mnie. Ola drzwi obok, a Patrycja ulice dalej wiec nie musialam dlugo czegac zeby uslyszec pukanie do drzwi.
Bylam tak najedzona, a wlasciwie to przejedzona, ze nie moglam sie ruszyc.
- Otwarte! - krzyknelam.
Zanim wypowiedzialam te slowa Ola juz siedziala kolo mnie.
- O Bozzzzzzze! Jak sie najadlam! Musimy tu czesciej przyjezdzac! - powiedziala.
- Noooo! Chociaz nie... na poklad samolotu sie nie zmiescimy!
- To ciezarowke wynajmiemy! - powiedziala Ola klepiac mnie w bark.
- Ty wez mnie nie dotykaj bo zaraz wszystko zwroce!
- Zwrocic to ty bys mogla mi te 2 funty co ostatnio pozyczylas! - zasmiala sie i wziela mojego notebooka na kolana.
Ja ociezale wstalam i przynioslam nam cos do picia.
Po dluzszej chwili patrzenia w ekran laptopa zauwazylam, ze Ola rezerwuje bilety do USA.
- No... to nie otwieraj walizki nawet!
- I co? Tak " pyk " i juz sobie lecimy do USA? - zapytalam zdziwiona.
- Nie... no... wiesz, jeszcze musisz wsiasc do samolotu! - zasmiala sie.
Po kilku tworczych konwersacjach postanowilysmy, ze z salonu przeniesiemy sie do mojego pokoju.
Pokoj wygladal... troche za bardzo nastolatkowo. Na jednej scianie mialam same zdjecia z roznych wycieczek i koncertow, a na reszcie mialam plakaty. Za lozkiem wisialy kolorowe lampki ktore nadawaly pokojowi klimacik.
- Moglabys to juz sciagnac! - popatrzala Ola z niesmakiem.
- Sentymenty... Jak ja tu dawno nic nie robilam... A pamietasz ta fotke?! - wskazalam na zdjecie, na ktorym byla Ola, Max, Nath i Ja.
- Ach... te pierwsze spotkanie! - Ola nachylila sie zeby dokladnie je zobaczyc.
Przez reszte wieczoru, stalysmy przy scianie ze zdjeciami i wspominalysmy.


Zimne powitanie ♥

Minal dzien samotnosci.
Kazda z nas chodzila lekko przymulona i smutna.
Pati, Ola i ja postanowilysmy ze nie ma sensu siedziec przez ten miesiac w Anglii i wrocilysmy do Polski.
Oczywiscie... my... geniusze, zapomnialysmy ze zimy w Polsce nie sa tak przyjazne jak w Anglii i kazda z nas schowala kurtke do torby.
Ola miala na sobie dres i cieniutka bluze, Pati i ja bylysmy podobnie ubrane tylko z taka roznica ze my mialysmy rekawiczki.
Nie mam pojecia dlaczego wzielysmy rekawiczki a kurtek nie... no coz, moze geniusze tak poprostu maja.
Wysiadajac z samolotu zobaczylam mase sniegu! Wiedzialam, ze snieg padal... ale zeby tyle?!
- Z z zzza mmmarz, zzzamarzam! - wydusila z siebie Ola.
Pobieglysmy po nasze torby. Chociaz nie wiem czy mozna to bylo nazwac biegiem.
Wygladalysmy bardziej jak pingwino-roboty!
Gdy zmarzniete... a wlasciwie zamarzniete weszlysmy na lotnisko uderzyla nas fala goraca!
- O Boze! Jak cieplo! - krzyknelam z ulga czekajac na swoja torbe.
Na tasmie pojawialo sie coraz mniej walizek, a naszych nadal nie bylo.
Po chwili Patrycja zauwazyla ze nie stoimy przy wlasciwej tasmie.
Pomaszerowalysmy pod odpowiedznia - jezdzily po niej juz tylko nasze torby.
Wzielysmy je i ruszylysmy w strone wyjscia.
Czekali na nas : moj brat, siostra Oli i Mama Patrycji.
- Tyy... a po co ich tu tyle? Przeciez my mieszkamy kolo siebie... my sie do auta nie zmiescimy! - narzekala Ola rownoczesnie usmiechajac sie do siostry.
- Patka pojedzie ze mna, bo musimy gdzies wpasc a wy dziewczynki pojedziecie z Magda i z Danielem. - mama Patrycji powiedziala usmiechajac sie szczerze.
- Glodna jestem! - szepnelam Oli na ucho.
- Nie boj sie! W domu mama odwalila taka uczte ze pekniesz! - mowil Daniel nie odwracajac sie.
Jak on to uslyszal? No nic... jedzoooonko czeka! - pomyslalam.

Pożegnanie ♥

Od ostatniego incydentu z wyjściem do sklepu było w miarę spokojnie... w miarę!
Ola w zaspie straciła buta, Nath czapkę, Max prawie podpalił nam dom, ale poza tym było grzecznie.
Chłopacy zbierali się do wyjazdu w trasę po USA, więc ogólnie cały czas spędzaliśmy razem.
Gdy nadszedł dzień wylotu wszyscy zaspali. 
Dzień wcześniej noc spędziliśmy oglądając filmy i bardzo późno poszliśmy spać.
Samolot miał wylatywać o 12 a my o 10:30 wstaliśmy.
Z ledwością założyłam dresy i umyłam zęby, Pati szperała w torebce, a Ola biegała jak poparzona i szukała swojej bluzki. 
Atmosfera była nieco napięta ponieważ każdy się gonił.
Gdy wreszcie o 11 wyszliśmy z domu w połowie drogi ktoś zauważył, że chłopacy nie wzięli swoich walizek.
Gonitwa, gonitwa i jeszcze raz gonitwa!
Na lotnisko dojechaliśmy o 11:30, teoretycznie nie powinni wpuścić chłopaków na pokład - co by wyszło nam, dziewczyną na rękę - jednak po chwili proszenia załoga samolotu stwierdziła, że i tak będzie lekkie opóźnienie więc zaczekają na nich.
Na pożegnanie mieliśmy jakieś 20 sekund. 
Jay mocno tulił Patrycję, Siva Nareeshe, Max słodko całował Olę, a ja stałam wtulona w Nathana.
Gdy chłopacy zaczęli odchodzić zrobiło nam się bardzo smutno.
Nie będzie ich miesiąc! Miesiąc!
Cały czas nie mogłam w to uwierzyć.
Smutne bez słowa wróciłyśmy do domu.
Mówiąc szczerze miałam nadzieję, że Ola i Pati wykombinują jakieś bilety tak jak ostatnio, ale nic takiego się nie stało.
Gdy dotarłyśmy do domu każda z nas dostała SMS'a o tym, że chłopacy już wystartowali.
Usiadłyśmy wszystkie na kanapie i zamówiłyśmy sobie dużą pizze.

13.01.2012

A moze jogurt do tego? ♥

Jakos starlam jogurt z kaptura i marzylam tylko o jednym - zeby dojsc wreszcie do domu.
Wracajac do domu wszyscy wspominali moja wpadke.
Przez cala droge slyszalam tylko " Tak... jogurt przelecial ".
Jak wchodzilismy do domu wszyscy jakos sie opanowali, ale nie na dlugo.
- Moze jogurt? - zapytala Pati.
- Nie dzieki... jak bede chciala to zlize sobie z kurtki! - zasmialam sie.
Usiadlam obok Nathana na kanapie i dosiadla sie do nas Ola. W rece miala jogurt.
- Lyczka? - zapytala.
- Nie! Dziekuje za troske! - odpowiedzialam.
Nagle Nath podniosl cos z podlogi.
- A moze jogurcik? - zasmial sie.
- Ludzie! Co wy caly sklep z jugurtow obkupiliscie?! wezcie sie opanujcie! - krzyknelam.
- Nie denerwuj sie tak bo sie jogurt w lodowce skonczy! - powiedzial Max smiejac sie.
- Plaszczycie mnie! - odpowiedzialam i poszlam na gore.
W pokoju czekala mnie " mila " niespodzianka.
Wszedzie staly jogurty.
- Zabawne! - krzyknelam.
Przeciez to bedzie trwalo wiecznie! - pomyslalam schodzac na dol. - Po co ja tyle jogurtow wzielam.
Wszyscy siedzieli w salonie i obserwowali mnie.
- Nie! Nie wywroce sie! Nie macie na co patrzec, a nawet jakby to jogurt nie wyladuje mi na glowie. - powiedzialam schodzac z ostatniego schodka.
- No przeciez jogurt przelecial! - zasmiala sie Ola.
Los niestety chcial ze poslizgnelam sie na panelach. Na szczescie sie nie wywrocilam, ale wszyscy zaczeli sie smiac.
- Ojejuuu! Jakie smieszne! - krzyknelam.
Po kilku minutach smiechu w salonie zapadla cisza.
- Zamowimy pizze? - zaproponowalam.
- A moze jogurt do tego? - zapytala Ola powstrzymujac smiech.

Piatek trzynastego ♥

Widzac mine Nathana myslalam tylko o ucieczce! Niestety nie tylko wiatr i stiatki pelne zakopow mi to utrudnialy, ale tez padajacy snieg przez ktorego nic nie bylo widac.
- O fuck! - Ola skomentowala to co sie przed chwila wydarzylo.
- O fuck?! O mega fuck! - powiedziala Pati.
Reszta czekala tylko na rozwoj sytuacji.
Nathan zaczal powoli sciagac wieczko z siebie.
- Wkurzylem sie! Daj sie napic! - parsknal i wyciagnal mi jogurt z reki.
Wiatr na chwile przestal wiac. To znaczy wial bardzo mocno ale w porownaniu z poprzednimi podmuchami uspokoil sie.
Nathan zaczal pic... po czym przechylil reke i reszta jogurtu wyladowala na mnie.
- Ach... ten nieznosny wiatr! - usmiechnal sie slodko.
Wszyscy zamarli. Ja zachowalam calkowity spokoj i zaczelam sie wycierac.
Nagle Ola zaczela sie smiac, a po niej cala reszta. Chyba widzieli moja mine gdy scieralam jogurt.
Postanowilam ze wyciagne drugi jogurt i w spokoju go wypije.
- Jestes tego pewna?! Bo wiesz... znajac twoje szczescie to jogurt znowu sie zmarnuje. - powiedziala Ola.
- To wszystko przez piatek trzynastego! - krzyknelam.
Wszyscy za dobrze mnie znali - wiedzieli ze jestem niezdara... wiec zaczeli sie smiac.
Pierwszy lyk, drugi, trzeci... wszystko szlo dobrze.
Nagle wyszlismy zza blokow. Wiatr mocno zawial i zepchnal mnie na bok. Walczac z wiatrem nie zauwazylam ogromnej dziury w chodniku i do niej wlecialam.
Tym razem jogurt wyladowal gdzies za moimi plecami.
Lezac zdezorientowana uslyszalam smiechy. Oczywiscie najglosniejszy smiech wydobywal sie z ust Oli!
- Ufff! ale ze mnie szczesciara! Jogurt gdzies przelecial! - zasmialam sie.
- Przelecial? Przelecial? - Ola nie umiala powstrzymac smiechu. - Otrzep sobie kaptur ze sniegu! - dalej sie smiala.
Smiejac sie i powoli wstajac zatrzelam sie otrzepywac. Gdy doszlam do kaptura... poczulam mokra substancje ktora zaczela splywac po kapturze i po mojej rece.
Smiechy slychac bylo jeszcze bardziej.
- Tak, Tak! Jogurt przelecial! - Ola wydusiala z siebie smiejac sie.

Lakomczuchy ♥

- Dziolszka.... wstawaj! Ejjjj! - slyszlam jakis glos nad moja glowa. - Nooo... slyszysz? wstawaj.
- Cooooo....? - odkrylam sie i popatrzalam na osobe ktora stala i mnie budzila - to byla Ola.
- To ty....? Wez idz sprawdz czy cie z Maksiem nie ma! - powiedzialam i zakrylam sie koldra.
- Chodz do sklepu... mam ochote na cos slodkiego. - poprosila.
Gdy uslyszalam " cos slodkiego " Ola nie musiala dlugo czekac na to zebym wyszla z lozka.
Nath, Max, Pati, Jay i Tom tez pomaszerowali z nami do sklepu.
Pogoda byla okropna! Wial bardzo silny wiatr i padal snieg! Czasami podmuchy byly takie mocne ze nosilo nas na rozne strony.
Na szczescie przynajmniej mi bylo cieplo - nie wiem jak reszcie.
Moje emu i puchowa kurteczka spisaly sie na medal!
Oczywiscie... my... geniusze nie potrzebujemy wozka na zakupy - weszlismy bez. Niestety zakupow bylo baaaardzo duzo.
Tom, Ja i Ola robilismy jako wozki.
Wreszcie jakos cali obladowani doszlismy do kasy przy ktorej okazalo sie ze nie wzielismy zadnych pieniedzy. Wszyscy zaczeli szukac po kieszeniach jakichs kard kredytowych.
W koncu Patrycja znalazla jakas w swojej kieszeni. Uradowani ze mamy czym zaplacic za zakupy zaczelismy je pakowac i probowalismy wyjsc ze sklepu.
Na dworze wiatr wial tak mocno ze gdy wyszlismy nie umielismy ustac na nogach.
Jakos udalo nam sie ruszyc w strone domu. Zmeczona cala ta wyprawa siegnelam do reklamowki po jogurt ktory kupilam bo chcialam sie napic.
- Nie! Nie probuj! Albo probuj, ale zaslon sie Nathanem! - krzyknela Ola probujac sie utrzymac na silnym wietrze.
- O nie, nie, nie! Kochaniutka ty sie napijesz w domu, ok? - powiedzial przerazony Nathan lekko odsuwajac sie ode mnie.
Niestety nie zdolal sie odsunac wystarczajaco daleko.
Otwierajac jogurt wiatr zawial prosto na mnie i wieczko pofrunelo na Nathana...

12.01.2012

Swietny gust ♥

- Noooo... ta ja ide, tego... no i ten... Pa! - powiedzialam szybko do Natha wchodzac po schodach.
Nie mialam zamiaru tego wszystkiego sprzatac.
Widzac mine Natha stwierdzialam iz tez nie ma takiego zamiaru...
Wiec zebralam sie do kupy i zaczelam zbierac jajecznice z roznych dziwnych miejsc.
Gdy dom juz wreszcie wygladal jak dom, a nie jak nie umyta patelnia po jajecznicy Ola i Max zeszli na dol.
Posiedzielismy chwile w spokoju... nawet gdy na stole bylo pelno jedzenia.
Nikt nie odwazyl sie w kogos rzucic bo wiedzial ze mu cos zrobie!
Za dlugo sprzatalam.
Ten spokojny czas nie trwal zbyt dlugo.
Nasza czworka i spokojny czas? Oj nie... to nie przejdzie!
- Ludzie! Jest Wanted Wednesday! Trzeba zrobic cos szalonego! Idziemy na miasto! - krzyknal Max.
- Ej czekaj... bo ja nie rozumiem... A przed chwila to co? To dom starcow byl? A poza tym co ty chcesz szalonego robic na miescie? Zakupy na obiad? - zapytalam.
Nie zastanawialismy sie dlugo i jednak poszlismy na miasto.

Wreszcie doszlismy do wielkiego centrum handlowego i zaczelismy zwiedzac sklepy.
Z Ola uznalysmy ze jezeli juz jestesmy w sklepie mozemy porozgladac sie za ubraniami.
Nie zwracalysmy uwagi na chlopakow tylko szukalysmy ciuchow.
Nagle ktos krzyknal nasze imiona - byl to Nath i Max.
Nie wiedzialam co mam powiedziec!
Chlopcy postanowili zrobic pokaz mody.
Sklep byl pelen ludzi i paparazzich, a oni bez zadnego stresu chodzili ubrani w jakies sukienki.
Zaczelam sie smiac. Ale nie tylko na ich widok, ale z powodu Oli.
Lezala i plakala za smiechu.
Nie umiala nic z siebie wydusic poza tym :
-Hahahahaha Ma aaaaa maaa Max! Swieee hahahaha tny gust! Wlasnie hahahahaha kupilam ta suuu kie sukienke!

Woooooojna ♥

Yay! Wanted Wednesday! - pomyslalam wchodzac na gore by obudzic Nathana.
Weszlam do pokoju i stwierdzilam, ze nie obudze go tak slodko jak Max budzi Ole...
Na parapecie lezala szklanka wody wiec wzielam ja do reki i wylalam prosto na glowe Natha krzyczac przy tym : Wstawaj spiochu! Jest Wanted Wednesday!.
Bylam pewna ze Nath mi cos zrobi albo zwyczajnie sie obrazi, a ten wzial butelke z woda i tez mnie oblal.
Zaczelam uciekac i wpadlam do pokoju Oli i Maxa... tak jak mowilam - budzil ja slodko! Siedzieli i sie calowali.
Nathan wbiegl do pokoju i zaczal lac woda. Niestety nie trafil we mnie tylko w Ole.
Tak tez zaczela sie nasza " bitwa ".
Max lal Ole po czym od razu ja przytulal.
- Nooo ludzie! Jak wy sie macie tutaj miziac to ja dziekuje! To jest wojna! - krzyknelam.
- A... no tak! - krzyknela Ola i popchnela Maxa na lozko po czym szybko zbiegla po schodach.
Max pozbieral sie i zbiegl na dol.
Jako ze ja Nathana oblalam woda gazowana tez wolalam uciekac i pobieglam za Maxem.
Gdy znalazlam sie na dole od razu zaczelam sie smiac!
Ola i Max wygladali przekomicznie! Biegali do okola kanap.
Max juz prawie lapal Ole i nagle obydwoje sie przewracali na sliskich panelach (- i tak w kolko).
Wadomo... ze przewracali sie na siebie... i nie zbierali sie zbyt szybko bo oczywiscie rytulal - buziak - musial byc.
Smiejac sie z nich zapomnialam calkowicie o Nathanie.
Gdy zobaczylam mine Oli zorientowalam sie ze cos jest nie tak.
Odwrocilam sie, a za mna stal Nathan. Tym razem nie z butelka, a z wielkim garnkiem pelnym wody.
Szczerze to nawet nie wiedzialam ze taki garnek mamy w domu.
Nie mialam niestety nic pod reka zeby mu oddac. Podbieglam wiec do stolu i wzielam garsc jajecznicy do reki i w niego rzucilam.
Maxowi chyba sie pomysl spodobal bo wyprobowal go na Oli.
I tak zaczela sie - bitwa na jedzenie.
Max i Ola mieli kolejne zajecie bo jak sie przewracali to... nie... nie chce tego wspominac! Ogolnie byl ubaw! Do momentu gdy wielka garsc jajecznicy wyladowala na naszej wiszacej na scianie plazmie.
- Taaaaaak... To my idziemy na gore... i no... nie wolajcie nas bo pewnie macie duzo sprzatania... no i tak... powodzenia. - powiedziala Ola ulatniajac sie.
- A ja ide zjesc jajecznice! - zasmial sie Max.
Jako ze jedyna jajecznica w tym domu byla na Nathanie i na Oli no i oczywiscie na TV, wywnioskowalam ze lepiej im teraz nie przeszkadzac.

Wanted Wednesday czas zaczac ♥

Byla sroda. Obudzilam sie o dziwo wczesnie - o 10. Wszyscy jeszcze spali wiec postanowilam ze zejde po cichu na dol i zrobie wszystkim sniadanie.
Oczywiscie zejscie w polmroku po stromych schodach mi sie nie udalo.
To znaczy udalo... ale nie po cichu.
Jakos wreszcie dotarlam do kuchni, otwarlam lodowke i... odechcialo mi sie robic sniadania. Ale jakos sie zmobilizowalam i zaczelam robic.... uwaga! Zaczelam robic... jajecznice!
Szalenstwo! - pomyslalam wyciagajac jajka z lodowki.
Nagle uslyszalam kroki - ktos schodzil po schodach. Ale nie.. to nie byly kroki, to raczej bylo turlanie.
Pobieglam pod schody i zobaczylam jak Ola z ledwoscia utrzymuje sie na nogach.
- A tobie co? - zapytalam. - Pilas cos?
- A mi co?! Nie... o 10 nie musze nic pic! Sama godzina tak na mnie dziala! - odparsknela.
Ola usiadla w salonie na kanapie a ja wzielam sie za robienie jajecznicy.
Gdy jajecznica byla gotowa poszlam do salonu i zobaczylam ze tam gdzie jeszcze 20 minut temu siedziala Ola - siedzial Max.
- A Ola gdzie? - zapytalam zdziwiona.
- Ola? I ty sie pytasz gdzie Ola? - zasmial sie.
- To bylo zbyt piekne zeby wstala o 10... - powiedzialam kladac jedzenie na stol.
- Haha! A tak w ogole to Happy Wanted Wednesday! - powiedzial zmieniajac kanal w telewizorze.
- Tak, Happy Wanted Wednesday... - powiedzialam.
Nagle popatrzylismy sie na siebie. Nad glowa Maxa widzialam zarowke... on nad moja pewnie tez.
- Tooo ty budzisz Natha, a ja Ole! - powiedzial uradowany.
Nikogo poza nami nie bylo w domu. Pati z Jayem wybyli rano na basen a reszta... wlasciwie nie wiem gdzie byla.
- Ale wiesz... Tak... ten!
- Ty sie nie martw jak ja ja obudze! - zasmial sie.
- Skoncz i idz na gore! - powiedzialam.

11.01.2012

Magia kina ♥

Nasz dzien zawsze wyglada podobnie.
Wstajemy gdzies o 12... to znaczy budzimy sie gdzies o 12.
Zwlekamy sie z lozka dobrze po 14.
Schodzimy do kuchni - stwierdzamy ze nic nie ma w lodowce i idziemy dalej spac.
Lecz chlopacy postanowili to zmienic.
Obudzili nas o 10... o 10! I oznajmili nam, ze idziemy do kina.
Oczywiscie - jak to my - o 10 nie wstalysmy z dziewczynami.
Pati kilka razy probowala, ale w koncu i tak wracala do lozka
- Wstaaaaaaawaj! - Nath powiedzial do mnie.
- Moj drogi, chcialabym zauwazyc ze sam jeszcze lezysz wiec nie czepiaj sie! - odwrocilam sie i zakrylam koldra.
Z pokoi obok dobiegaly podobne odglosy.
- Olciuuuu! - mowila slodko Max.
- No chyba cie pogielo! - krzyknela Ola. - Kochanie... znaczy... no... wiesz... kocham cie.
 Nie tylko mi i Oli nie chcialo sie wstawac. Patrycja tez sie jakos do tego nie rwala.
- Paaaaaati?! Wstajesz? - pytal Jay.
- No juz mnie rwie! Patrz jak juz lece po schodach!! - zbulwersowala sie Patrycja. - Kochanie... - szybko dodala.
Nareesha i Siva wczesnie rano wyjechali do rodziny a Tom pojechal do Kels.
Jakos o 14/15 wreszcie zeszlysmy na dol.
Chlopacy bardzo sie cieszyli, ale ich radosc nie trwala dlugo poniewaz od razu polozylysmy sie na kanapach.
Po kilku godzinach proszenia zmobilizowalysmy sie i pojechalismy do kina.
Wybralismy sie na jakas komedie romantyczna.
Poniewaz nie bylo zadnego szalu Jay i Patrycja zrezygnowali z seansu i wyszli wczesnie.
Ach... bedzie sie dziala magia. - pomyslalam patrzac na nich jak wychodzili objeci.
Max i Ola zostali... niestety. Ja i Nath musielismy ogladac ta ich "magie"!
Na szczescie jedynie sie calowali.
- Ekhem! - szturchnelam ich.
- Ja ci nie przeszkadzam w ogladaniu filmu! - powiedziala Ola.
- Tylko ze ja film ogladam... a nie przezywam tak jak ty!
- A tam... stwarzasz. - rzucil szybko Max po czym zaczal calowac Ole.
Nath nie chcial czuc sie gorszy wiec objal mnie mocno i pocalowal.

Zguby ♥

Lot do Anglii byl strasznie meczacy i dlugi!
Oczywiscie... wcale sie nam nie nudzilo!
Gdy wreszcie dolecielismy myslelismy tylko o jednym... o naszych lozkach!
- Ja moi drodzy.... ja... ja... to ide spac! - wydusila z siebie Ola wysiadajac z auta.
- A ja... a ja... to...nooooo. - polozylam sie na fotelu.
Jakos doczolgalismy sie do domu, ale byl kolejny problem... dluuuuuugie schody.
- Taaaak... to mnie ewentualnie moze ktos wziac na rece! - powiedziala Ola stojac przy schodach.
- Ty! Patrz jak wszystkich rwie! - zaczelam sie smiac.
- A gdzie Max? - zdziwila sie Pati.- Jego by rwalo! - zasmiala sie.
- No wlasnie, gdzie on jest? - rozgladalam sie.
- A Jay? - zapytala sie Ola.
- To wracamy do LA po nasze... to znaczy... po wasze zguby! - krzyknelam.
- Ej... ale w aucie chyba z nami byli... - zastanawiala sie Patrycja.
- Chyba... - odezwal sie Nath.
- To byli czy nie? - powiedziala zdezorientowana Pati.
- Rozumiem ze mozna zgubic torbe... ale chlopaka?! - Nathan zrobil duze oczy.
- A do kogo wlepialyscie sie jak glupie? Do Martina moze?! - popatrzalam na nie.
- A nie... byli, byli! Nooooo... pamietam! To znaczy... wiem ze Max byl! - Ola zaczela sie smiac.
- Ojej! Jay chyba tez... tak! Tak! Przypomnialam sobie - odpowiedziala Patrycja.
- W aucie pewnie zostali. - rzucil Nath przez ramie.
Powedrowalysmy wiec do auta i... rzeczywiscie! Max i Jay smacznie sobie spali.
Na poczatku dziewczyny myslaly zeby ich nie budzic, ale potem zobaczyly ze na uszach maja sluchawki a ich iPod'y leza obok.
Wlaczyly wiec muzyke - tak glosno jak sie dalo - i chlopacy az podskoczyli.
- Ja.. Ja... Ja.. nic nie zrobilem! - powiedzial zdezorientowany Max.
- A ja... a ja.. Ale o co chodzi?! - zapytal powaznie Jay.
Zaczelysmy sie smiac z dziewczynami. Ich miny byly.. boskie!
Wygladali jak male dzieciaczki ktore nie wiedza co sie dzieje.
- Ohh... moze weszlibyscie do domu? - zapytala Ola.
- A to gdzie my jestesmy? - odpowiedzial zdziwiony Max.
Po kilkunastu minutach tworczej konwersacji z chlopakami Jay i Max wreszcie zauwazyli ze sa w aucie i powlekli sie do domu.

10.01.2012

Niemila niespodzianka ♥

- Pierwszy rzad... nie... nie zobacza nas! - powiedzialam.
Gdy chlopcy wyszli na scene od razu nas rozpoznali.
Przez caly wystep i wywiad sie do nas usmiechali!
Niestety nie zobaczylismy ich od razu po wystepie.
Za duzo fanek czekalo na nich by zrobic sobie zdjecie i wziac autograf.
Czekalysmy na nich w hotelu.
Mijaly godziny, a ich dalej nie bylo.
Wszystkie dziewczyny zasnely wiec postanowilam ze pojde pozwiedzac LA.
Stalam juz przy drzwiach gdy nagle sie otworzyly.
W drzwiach stanal uradowany Nath, Max, Siva i Jay.
Nathan od razu mnie mocno przytulil a chlopacy powedrowali w strone swoich spiacych ksiezniczek.
Siva pocalowal Nareesh w czolo tak samo jak Jay Pati...
Od Maxa spodziewalam sie czegos najbardziej romantycznego a on wzial Ole na rece, pocalowal ja i zaczal ja budzic.
Romantyczne? No moze nie do konca...
Chociaz taka pobudka w ramionach Maxa....
Wszyscy patrzeli sie na nich jak na wariatow.
Nasza sielanka tak samo szybko sie skonczyla jak i zaczela.
Do pokoju weszla Jayne i oznajmila ze wracamy do Angli.
- Coooo?! Jak to do Anglii? - wszyscy odpowiedzielismy rowno.
- No.. normalnie! Tak samolotem... wysooooooko! - Jayne sie zasmiala.
- Zartujesz? - zapytal Tom, ktory wlasnie wchodzil do pokoju.
- Nie... tez bym chciala tu zostac, ale ktos tam sobie zdecydowal ze jeszcze 2tyg do rozpoczecia trasy i nie ma potrzeby zebyscie tutaj zostali.
- Nooo... to pozwiedzane. - powiedzialam smutna.


Jak wygladam? ♥

W drodze do The Ellen Show bylysmy strasznie zdenerwowane... ale pozytywnie.
Bilety udalo sie nam kupic w ostatniej chwili.
Na szczescie kupilysmy takie z wejsciowka za kulisy.
- Ohhh! Ale bedzie jazda! - powiedziala Ola.
- Ja sie chyba wycofuje... - zasmiala sie Nareesha.
- A ja... ja juz nie wiem co robic! - odezwala sie zdenerwowana Pati.
- A ja... bede cykala sobie fotki i zbierala autografy! A co mi tam! - udawalam wyluzowana.
Jadac do programu szybko poprawialysmy fryzury i nasze make-up'y.
- Dziewczyny... to nie wypali! - powiedzialam zrezygnowana.
- Ciebie chyba pogielo! Nie wypali?! Dziewczyno! Za 5 minut bedziemy w programie a ty teraz mowisz ze to nie wypali? - powiedziala Ola.
- Troche za pozno? - popatrzalam pytajaco.
- Nie! W ogole! - krzyknela Pati.
- Dobra... jak wygladam? - zapytala sie mnie Ola.
- Jak jakis Alien! - zaczelam sie smiac. - Nie no, zartuje. Ladnie!
- A ja? - zapytala Nareesha gdy wysiadala z taksowki.
- Elegancko! - odpowiedziala jej Patrycja.
Mnie szczegolnie nie obchodzilo to jak wygladam. Bylam za bardzo zmeczona.
Dziewczyny byly bosko ubrane!
Nareesh ubrala czarne, zamszowe buty na koturnie i do tego prosta, krotka sukienke w czarno-biale pasy.
Pati miala na sobie czarne conversy, jasne jeansy i do tego slodziutka, niebieska bluze z pieskiem.
Ola wybrala dluga, zwiewna tunike ( ktora mozna by bylo uznac za sukienke ) pod ktora miala zwykla biala bokserke, a zamiast dlugich spodni wybrala krotkie szorty.
Ja mialam biala, dluga bokserke, ciemne jeansy, bialo-czerwone adidasy i czerwono-biala bejsbolowke.
- No to co dziewczeta? Wchodzimy! - powiedzialam otwierajac drzwi do studia.

Ogarnij sie ♥

Dojechalysmy do hotelu.
Uffff... wreszcie. - pomyslalam.
Bylam strasznie zmeczona a w dodatku ta roznica czasu...
Wynajelysmy jeden pokoj poniewaz wiedzialysmy ze chlopacy maja osobne pokoje wiec zamieszkamy razem z nimi.
- To co? Idziemy na impreze? - powiedzialam zniechecona kladac sie na lozko.
- Noooo! Juz! - odezwala sie zmeczona Ola.
- Teraz to lepiej obczajmy gdzie chlopacy maja pokoje. - Patrycja juz miala wychodzic z pokoju kiedy uslyszalysmy znajome glosy na korytarzu.
- Aaaaaaa LA! - krzyczal Tom.
- I co sie tak glupkowato cieszysz? - uslyszalam glos Maxa.
- Dzisiaj do The Ellen Show?! Nie wierze! - Nathan mial uradowany glos.
- Ja tez nie wierze! - odezwala sie Jayne.
- Szalenstwo... ide cos zjesc. - powiedzial Martin.
- Idz! - odpowiedzial mu Max.
- I nie wracaj! - dorzucil na zarty Nathan.
Glosy wcale nie milkly wiec zastanawialysmy sie czemu.
Okazalo sie, ze ekipa TW ma pokoje obok i na przeciwko naszego pokoju.
- Prosze cie bardzo! Baaaaaardzo! Nie krzycz i nie udzielaj sie bez potrzeby bo chlopacy sie zorientuja ze tu jestesmy! - poprosila mnie Ola.
- Juz tak tego nie przezywajcie! - krzyknelam.
- Nie no... ja sie zabije! - Patrycja padla twarza na poduszke.
- Prosilam... nie krzycz! Ogarnij sie!- upomniala mnie Ola.
- Aaaaa... juz rozumiem! - zaczelam sie smiac.
To byl jakis dziwny dzien. Nic do mnie nie docieralo. No ale... czemu sie tu dziwic?
Bylam w LA... w przepieknym hotelu!
Wlaczylam telewizor i szukalam kanalu na ktorym pokaza chlopakow w The Ellen Show.
- Wlasnie dziewczyny... Kiedy i gdzie pokazemy sie chlopaka? - zapytala Pati.
- Nie mam zielonego pojecia! - Odezwala sie Nareesha.
- A moze by tak... - zastanawialam sie. -aaaaa nie... to nie wypali!
- Co?! No mow! - krzyknela Ola.
- Co wy na to by pojechac do The Ellen Show? - popatrzalam uradowana.

Niezdara ♥

Wreszcie dolecialysmy do LA.
Modlilysmy sie tylko o to zeby przypadkiem nie spothac chlopakow.
Szybko probowalysmy przemknac przez lotnisko... niestety nie szlo nam to zbyt zgrabnie.
- O Boze! Oni Tam sa! - powiedziala Ola.
- T t t tam! O t t t ttu! - jakajac sie wskazalam palcem.
- Trzeba sie ruszac! Ale... - Ola popatrzala na mnie. - Tak zeby nas nie zobaczyli... rozumiesz, nie?
- Wiesz co? No wiesz co?! Mi to mowisz?! - oparlam sie o torbe.
Niestety torba byla na kolkach wiec mnie nie utrzymala tylko pojechala dalej a ja niezdarnie upadlam.
Jechala i jechala a ja postanowilam ja zlapac.
Szybko wstalam - robiac to oczywiscie sie poslizgnelam - i pobieglam za nia.
Gdy juz ja prawie mialam wleciala na barierki, a ja razem z nia.
Narobilam strasznie duzo szumu i chlopcy oczywiscie popatrzyli sie w moja strone.
Dziewczyny schowaly sie za jakims filarem a ja czulam jak Nathan sie na mnie patrzyl.
Zmruzyl oczy i zastanawial sie czy to na pewno ja.
W momencie kiedy sie odwrocil by zapytac sie Maxa czy widzi to samo ja pobieglam do dziewczyn i razem z nimi sie schowalam.
Nath znowu popatrzal sie w to miejsce gdzie stalam i strasznie sie zdziwil...
- Tak! Tobie to mowie! Ale nieeee... ty przeciez ruszasz sie tak niezauwazalnie jak myszka! - krzyknela Ola smiejac sie.
- Oj tam, oj tam! - powiedzialam i znowu chcialam sie oprzec o torbe.
- Nieeeee! - Patrycja oderwala sie od filaru. - Czy ty czasem myslisz?! Ja wiem, zobaczylas swojego lovelasa, ale to nie znaczy ze masz przestac myslec!
- To tylko taki zarcik byl! Chcialam sprawdzic wasza czujnosc! - powiedzialam ruszajac w strone wyjscia.
- Jaaaaasne! Lec! Przez cale lotnisko moze jeszcze! Lec! - zbulwersowala sie Ola.
- Ojojoj! No wielkie problemy! To co idziemy?
- Ale tym razem ostroznie! - dorzucila Nareesha i ruszylysmy do hotelu.

9.01.2012

O maly wlos ♥

Odprawa celna i bagazowa przebiegla bardzo szybko.
- Ale by byly jaja jakbysmy jeszcze chlopakow spotkaly! - zasmiala sie Ola.
- Ty wez to wypluj! Dobrze ze przynajmniej zarezerwowalyscie inny lot a nie ten sam. - powiedzialam.
- Szkoda tylko ze ten lot jest 5min po locie chlopakow...- dorzuciela Nareesha.
- A taaaaam.... Damy rade! - powiedziala Pati i ruszylysmy w strone samolotu.
Gdy wsiadlysmy do samolotu zauwazylysmy, ze na pasie stoi samolot ktorym mieli leciec chlopacy.
- Ty! Patrz! - krzyknela do mnie Ola. - Widzisz? Nathana i Maxa widac!
- No! A tam jest Jay! - krzyknela Pati.
- Nawet Sive i Toma widac! O! I jeszcze Kevin i Martin... - dodala Nareesha.
- Jayne tez widac! - powiedzialam uradowana.
Niestety bylysmy za bardzo zajete wpatrywaniem sie w ekipe TW i nie zauwazylysmy, ze oni tez sie na nas patrza!
- Dziewczyny.... bo... chyba mamy problem! - zaczelam odsuwac od okna.
- Yhm.... malenki.... tyci.... - Ola tez zaczela sie wycofywac.
Chlopacy zaczeli nam machac.
Nagle zadzwonil moj telefon :
- No hej! A to lot do Polski tak szybko macie? - powiedzial Nathan.
- Szkoda ze Nareeshy z wami nie ma. - dodal Siva.
- Schowaj sie! - szepnelam do Nareeshy. - Masz szczescie ze cie nie widzieli!
Dziewczyny chwile porozmawialy z chlopakami lecz musialy szybko konczyc bo ich samolot jechal w strone pasu startowego.
Nasz samolot byl kolejny w kolejce do startu.
Caly czas zastanawialam sie jak zareaguja chlopacy jak nas zobacza w LA.
Pewnie bedzie smiesznie.
Jak na zlosc gdy wylatywalysmy pogoda w Anglii zmienila sie calkowicie.
Mgla opadla, deszcz przestal padac a na niebie pojawilo sie slonce.
- Patrzcie na pogode! Rozpogadza sie! - powiedzialam.
- No i co... w LA tez jest ladna pogoda! - patrycja popatrzala sie na mnie oburzona.
- Dokladnie! Co cie obchodzi angielska pogoda? Lepiej wyciagnij telefon i sprawdz co cie czeka w LA. - dodala Ola gdy startowalysmy.

Bilecik do LA poprosze ♥

Dojechalismy na lotnisko.
Niestety jak zawsze nie wyrobilismy sie na czas i nie bylo wiele czasu na pozegnania.
Max objal Ole i ja pocalowal, Jay pocalowal Pati slodko w czolo i mocno przytulil - podobnie bylo z reszta.
- Nooo... to lece. - powiedzial Nathan smutnym glosem po czym mnie przytulil.
- Skoro musisz... - odpowiedzialam smutna.
Jak on bosko przytula! Tak, wiem... moze to dziwne, ale przytula bosko!
- To co? Widzimy sie niedlugo? - zapytal slodko.
- Chyba masz troche inny kalendarz... bo w moim to jest ponad miesiac!
- Zleci szybko! - pocalowal mnie i ruszylismy w strone reszty.
Jay caly czas obejmowal Pati a Max Ole.
Nareesha przytulala sie do Sivy a Kelsey do Toma.
Nathan zlapal mnie za reke.
- Lot numer 8277 do Los Angeles proszony jest do wstawienia sie na odprawe celna. - uslyszelismy w glosnikach.
Szybkie pocalunki, ostatni usciski i chlopacy ruszyli.
Z dziewczynami stalysmy i do konca machalysmy im.
- Nooo... to kierunek Polska? - powiedzialam do Oli i Pati gdy Nath, Tom, Max, Jay i Siva znikneli.
- Pfff... lec sobie! My mamy inne plany! - powiedziala Ola.
Patrycja z kieszeni wyciagnela 4 bilety.
Rozdala je mi, Nareesh, Oli i sobie tez wziela.
- Kels... tobie nie kupywalysmy bo ty... ten... no.... - jakala sie Ola.
Szybko zorientowalam sie ze to bilety do LA! Do LA!
- Boo tyyyyy... maaaaasz... Warsztaty przeciez! - krzyknelam. - No i dzieci by sie obrazily jakbys ich nie nauczyla tanczyc!
- Nooo.... tak... - powiedziala Nareesh.
Zadna z nas nie darzy Kelsey jakas wielka sympatia wiec... nie szczegolnie plakalysmy ze z nami nie leci.
- Aaaaa.... no tak! - powiedziala Kelsey myslac ze sie o nia martwimy. - No to pa dziewczyny! - pomachala nam i zniknela.
- Ale z was mali kretacze! - powiedziala Nareesha do Patrycji i Oli.
- Nie narzekaj! LA... Nadchodzimy!!!!

Spisek ♥

I niestety nadszedl ten dzien.
Od rana w domu bylo slychac tylko zamki od walizek.
Caly czas jakas torba sie otwierala albo zamykala.
Chlopacy nerwowo biegali pomiedzy pokojami i szukali swoich rzeczy.
Atmosfera byla nieco nerwowa bo nieublagalnie zblizal sie czas odlotu samolotu, a jeszcze nie wszystko bylo spakowane.
Z dziewczynami pomagalysmy chlopakom pomimo tego, ze tak naprawde nie chcialysmy zeby lecieli do USA. No ale kto by chcial?
W dodatku bylo nam jeszcze ciezej poniewaz dzien wczesniej zrobilysmy chlopakom impreze pozegnalna.
Spalismy raptem 2/3 godziny.
- No to co? Wszystko? - powiedzialam zamykajac drzwi od domu.
- Chyba.
- Tak.
- Mam nadzieje.... - uslyszalam smutne odpowiedzi.
Chlopakow nie bedzie ponad miesiac... Ponad miesiac!
Z calego tlumu jedynie Patrycja i Ola sie cieszyly.
- Co knujecie? - podeszlam i szepnelam do nich.
- Myyyy? Nic? - odparly smiejac sie.
- Mam sie martwic? - zapytalam zdezorientowana.
- Oj... mysle ze ty jeszcze bedziesz skakala z radosci. - powiedziala uradowana Patrycja.
Gdy chlopacy wrzucili swoje torby do auta byla kolej na nasze.
Niestety nie lecialysmy z nimi.
Nareesha leciala do Dublin'u, Kelsey do Manchester'u a ja z Pati i Ola mialysmy leciec na kilka dni do Polski.
Jednak tylko mi i Nareesh udzielila sie atmosfera.
Bylysmy nieco przybite.
Przez cala droge na lotnisko Jay siedzial wpatrzony w Patrycje, a ona caly czas pokazywala cos na migi do Oli.
Max tez cos wyczul i pomimo ze Ola byla w niego wtulona wyciagna telefon i cos na nim pisal.
Poczulam wibracje. - dostalam sms'a od Maxa :
" Czy ktos mi powie co one knuja? Czy moze tylko ja to widze? "
Pokazalam Maxowi ze tez nie wiem o co chodzi.
To bedzie dluga podroz... - pomyslalam po czym przytulilam sie do Nathana.

5.01.2012

Love story ♥

Minely 3 dni od naszego przyjazdu z Barbadosu, a my nadal nie umielismy przyzwyczaic sie do angielskiej pogody. Ciagle padalo...
Za kazdym razem gdy chcielismy gdzies wyjsc pogoda psula nam plany.
- To co dzisiaj robimy? - Ola krzyczala z jej pokoju.
- A tobie by sie cos stalo jakbys wstala? - odpowiedzialam.
- I tak sie obudzialam przed 12! Wiec ja cie prosze... nie draznij smoka!
Zwleklam sie z lozka i poszlam do niej do pokoju.
- Moja droga! Ty mi tutaj nie tutaj! - Mowilam stojac w drzwiach.
- E! E! E! Bez agresji prosze!
- No... widze, ze znowu prowadzicie te swoje tworcze konwersacje. - Max zasmial sie i wszedl do pokoju.
Wlasnie wyszedl z kapieli wiec owiniety byl recznikiem.
- Nie wiem jakie sa nasze konwersacje, ale.... tworcze rzeczy to sie tu dopiero beda dzialy! - powiedzialam.
- Nie przeszkadzajmy im! - odezwala sie Nareesha.
- Ludzie... o tej porze?! O tej porze to ewentualnie to bedziemy robili! - skomentowal Max po czym zaczal calowac Ole.
- O nie! O nie! Moje oczy! O nie! Zaraz zwymiotuje! - udawalam ze mdleje. - Love story im sie wlaczylo!
Nagle do pokoju wszedl uradowany Nathan. Jego mina od razu sie zmienila gdy zobaczyl co sie dzieje.
Zlapal mnie i Nareeshe za reke i zamknal drzwi od pokoju Oli i Maxa.
- YYYYY! Dziewczyny wiem ze z wami nie jest ok, ale zeby takie cos ogladac? - zaczal sie smiac po czym pocalowal mnie i wszedl do naszego pokoju.
- Wy tez?! - odezwala sie Nareesha. - No luuuudzie! - zaczela sie smiac.
Nadal stalysmy przed pokojem Oli i Maxa.
- Ej... a moze lukniemy? - szepnela Nareesh.
Uchylilam cichutko drzwi i zobaczylam ze Max i Ola leza i ogladaja TV.
- No ej! Juz koniec?! - krzyknelam zbulwersowana.
Od razu jak mnie zobaczyli zaczeli sie znowu calowac.
- Ja sie tak nie bawie! - powiedziala smiejac sie Nareesha po czym poszla do Sivy.
- Zazdrosnicy! - odezwal sie Max.
- A... schowajcie sie! - odpowiedzialam mu.
Posluchal mnie... Nakryli sie koldra...
Nie wnikalam co robili dalej.
Zamknelam im drzwi i pomaszerowalam do Nathana.

4.01.2012

Niespodzianka ♥

Wreszcie dojechalismy do domu... chociaz nie wiem z czego sie cieszylam.
Ja chce na Barbados! - myslalam.
Patrycja zaczela otwierac drzwi naszego domu.
Weszlismy uradowani bo na zewnatrz bylo okropnie zimno.
- Yyyyyy... tak.... - uslyszalam glos Patrycji podczas tego jak rozmawialam z Maxem.
Wszyscy staneli jak wryci.
Odwrocilam sie i... nie wiedzialam co mam powedziec.
Dom wygladal... okropnie!
- Przepraszam, ze wam przeszkadzam w ogladaniu tego pieknego widoku ale... co to ma byc?! - Pati zapytala zdziwiona.
Nagle przybiegl do nas Harry a za nim powoli szla Tia.
- No... to chyba wiadomo kto tak ladnie nas przywital... - powiedzialam patrzac na uradowanego Harrego.
- Wy chyba sobie kpicie! - uslyszalam glos dobiegajacy z gory.
Jay wzial swoja jaszczurke na rece ( chociaz nie wiem jakim sposobem bo jest ogromna ) i wszyscy pobieglismy na gore.
Ola stala w pokoju jej i Maxa i trzymala swoje pogryzione ciuch w rece.
- Nathan! Jak Boga kocham zabije twojego psa! - Patrycja krzyczala z jej pokoju.
Sytuacja wygladala podobnie. Wszystkie ubrania jej i Jaya lezaly pogryzione na podlodze.
- Nieeeeeeee! Moje buty! Nathaaaaan!!!! - Nareesha tez nie byla zadowolona z tego co widziala.
- To przeciez nie ja wam to pogryzlem tylko moj pies! - smial sie Nath. Nie trwalo to jednak dlugo...
Weszlismy do naszego pokoju. Ciuchy Nathana i moje obslinione i pogryzione byly porozrzucane po calym pokoju.
Po 5 godzinach sprzatania dom nadawal sie do urzytku.
Zmeczeni usiedlismy w salonie.
Nie minelo duzo czasu a dziewczyny juz spaly.
Ola lezala wtulona w Maxa ktory ja obejmowal, Nareesha siedziala przytulona do Sivy podobnie jak Patrycja do Jaya.
Bylam strasznie zmeczona wiec tak jak dziewczyny przytulilam sie do mojego ukochanego i zasnelam.

A foggy day ♥

Nasz lot powoli dobiegal konca.
Wszyscy dookola przeciagali sie i ziewali zapieci pasami.
No i koniec wakacji. Teraz czeka nas powrot do szarej rzeczywistosci. Chociaz wcale nie byla taka szara! Siedzialam u boku Nathana... szczesliwa jak nigdy w zyciu.
Kolowalismy jakies 10 minut po czym poczulam jak samolot dotyka ziemi.
Przez okna nic nie bylo widac... wlasciwie bylo - mgle.
Ulyszalam ludzi narzekajacych a wsrod nich Ole.
- Japierdziele! Nie po to lecialam tutaj tyle godzin zeby potem nie wiedziec jak trafic do domu bo taka mgla jest!
- Moi drodzy, jak wysiadziemy z samolotu trzymamy sie za raczki! Za raczki! Bo ja nie chce potem nikogo szukac! - dodalam smiejac sie.
- Uhhhh... bedziecie mnie dotykaly?! - Tom zwrocil sie do mnie i do Oli.
- Tom! - mruknela Kelsey i go szturchnela.
- Alez oczywiscie Tom! Ciebie i Tylko ciebie! - odpowiedzialam mu.
- Dobrze wiedziec! - powiedzial Nath po czym odwrocil sie udawajac obrazonego.
- Ha ha ha! Widzisz to? On mysli ze go pocieszac bedziesz! - dorzucila Ola smiejac sie.
- A skad ty wiesz co oni beda robili po wyjsciu z samolotu? Jest takie mleko ze wiesz..... - dodala Patrycja unoszac brwi.
Gdy to mowila wlasnie pilam sok wiec moja natychmiastowa reakcja bylo... wyplucie go na pobliski fotel.
- Ja nie wiem jakie wy plany macie z Jayem, ale ja nic takiego nie planuje! - powiedzialam jej.
- No i wszystko sie wydalo! A prosilem! Prosilem zebys nic nie mowila! - dodal Jay.
- I jak moglas? No jak moglas?! - Ola udawala powazna.
- Nie chce wam przerywac tej jakze tworczej konwersacji, ale chyba musimy wysiadac! - uslyszalam glos Maxa.
To prawda... chyba musimy. - pomyslalam. Prawie nikogo juz nie bylo w samolocie.
Gdy wysiedlismy z samolotu doznalam szoku!
Wydawalo sie jakby bylo jakies 2,3 stopnie!
Zalozylam kaptur, zlapalam Nathana za reke i ruszylismy za reszta.

3.01.2012

Plany ślubne ♥

Lot trwał już 3 godziny. Wszyscy spali... oprócz mnie i Patrycji.
- Ohhh... Patrz jakie słodkości! - Pokazałam na Ole wtuloną w Maxa i Nareeshe leżącą na Sivie.
- Noo... Hahahaha! Patrz na minę Jaya!
- Oj, biedny! Leć do niego bo jeszcze się popłacze! - wybuchłam śmiechem. 
Mina Jaya była... conajmniej smutna. Kocha ją - pomyślałam.
- A ty co tak marzysz? - odezwał się Nathan.
- A tak sobie... - mówiłam podchodząc do niego.
- Wiesz co... dziękuje Ci!
- Mi...? Za co? - zdziwiona oparłam się o jego ramię.
- Że tutaj przyjechałaś razem ze mną. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszych wakacji! - powiedział całując mnie.
- Ja też dziękuje... naprawdę!
Po następnych 3 godzinach lotu wszystko wyglądało tak samo. - wszyscy spali.
Usłyszałam za sobą jakieś szepty. 
Odwróciłam się po cichu.
Max i Ola nie spali. - oglądali zdjęcia z Barbadosu.
Nie było chwili kiedy Max nie popatrzałby się na Ole tym swoim słodkim wzrokiem.
Ola była bardzo szczęśliwa.
- To co kochanie? Następne święta spędzamy na... Ibizie? - zaproponowała Ola.
- Jeżeli to właśnie tam chcesz wziąć ze mną ślub... - Max uśmiechnął się i przytulił Ole.
Potem nie robili nic innego... tylko się całowali... i całowali... i całowali.
Odwróciłam się do Pati, ale... Ona i Jay tez byli zajęci.
Popatrzałam na Nathana i go przytuliłam.
Nie minęło dużo czasu... zasnęłam.

Wtopa ♥

Po spędzeniu całego wolnego czasu z przyjaciółmi na ciepłej wyspie.
Po wielu nieprzespanych nocach i pobudkach z kacem.
Po spaleniu się na raka.
Po tych wszystkich śmiesznych i krępujących sytuacjach... musieliśmy wracać do zimnej, deszczowej i nudnej Anglii.
- Nooo... to żegnaj przygodo, witaj melancholio! - powiedziałam do Oli ruszając w stronę samolotu.
- Taka sieka! Ty... a może prze-bukujemy nasze bileciki? - odpowiedziała mi.
- Oj moja droga! Widzę już tą twoją minkę! - wtrącił się Nath.
- Jaką minkę? - Ola udawała zdziwioną.
- Tą... tą... no! Tą! - Nathan nie umiał się wysłowić.
- Pogadane! - powiedziałam śmiejąc się z Nathana.
- Ty się tak nie ciesz bo zaraz na schodach nie wyrobisz! - skomentowała Patrycja.
Jak zawsze miała rację. Odwracając się do niej by coś jej odpowiedzieć wylądowałam twarzą do schodów.
W tle słyszałam tylko śmiech Oli, reszta próbowała się powstrzymać. Nie trwało to jednak długo. Zaraz po Oli zaczęła śmiać się Patrycja i Nareesha. Nadchodzący Max, Tom, Kelsey i Siva wybuchnęli śmiechem natychmiastowo. 
Gdy Nathan próbował mnie zbierać ze schodów też nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
- Hahahahahahahaha! Nie no! Hahahahahaha! - wybełkotała Ola dusząca sie ze śmiechu. 
Tak bardzo się śmiała, że wylądowała na schodach obok mnie.
- Jaka pokraka! - dodał Tom.
- Dziękuje za słowa pocieszenia! - rzuciłam przez ramie kiedy się podnosiłam.
- Mówiłam!... Mówiłam! - powiedziała Patrycja płacząc ze śmiechu.
- Barbados chciał Cię zatrzymać... ale nie ma takiej opcji! Nie zostawie Cię! - powiedział Nath uśmiechając się słodko i ciągnąc mnie do samolotu.
Wreszcie z Olą przestałyśmy się śmiać. 
Gdy schody odjeżdżały od samolotu popatrzyłyśmy się na siebie i uśmiechnełyśmy się do siebie.
To były wakacje naszych marzeń.

Cheers ♥

Nareesha, Kelsey, Patrycja siedziały wpatrzone w Ole i w Max'a i wzdychały, a ja zbierałam resztki sałatki ze stołu.
- Ale akcja! - mruczałam pod nosem. - Teraz wasza kolej! - zwróciłam się do Nathana, Jaya, Sivy i Toma.
- Ekhem... no.. tak... ten... - wybełkotał Tom.
Widząc minę Kelsey chciało mi się śmiać... - Biedna Kels... - pomyślałam. - Jej zaręczyny z Tomem nie nastąpią tak szybko.
Po kilkunastu minutach wzdychania dziewczyny wreszcie sie opamiętały.
- Tyyy... Pokaż pierścionek! - szturchnęłam Ole.
- Patrz! Nieeeeee? - odpowiedziała uradowana.
- Nooooo! - oczy wyszły mi na wierzch. - Patrz! Jakbyś kiedyś chciał być moim mężem... to... ale wiesz.. ja nie nalegam.. to taki pierścionek.. to... ten... fajny nie? - pociągnęłam ręke Oli i pokazałam pierścionek Nathanowi.
- No... ładny. - udawał, że mnie zlewa.
- Pfff... fakaj się!
- No żartowałem! - objął mnie i przytulił.
- To co, ludzie? Zdrowie za Maxa i Ole, prawda? - powiedział Jay.
- Zdrowie! - Krzyknęłam uradowana.
- Dużo dzieci! - dodała Nareesha.
- Ładnych dzieci! - dorzuciła Kelsey.
- yyy... wiadomo, że będą ładne! - powiedziałam próbując powstrzymać sarkazm.
- Po mamusi... i tatusiu oczywiście! - odparł Max unosząc brwi i patrząc się na swoją narzeczoną. Narzeczoną? O Boże! Ola George... to będa boskie wakacje! - pomyślałam.


2.01.2012

Przeprosiny ♥

Max na wakacjach ze swoja ukochana a w telefonie glos jego bylej. Niezle....
Naszczescie po slowach " tu Michelle " sie rozlaczyl.
Nastala niezreczna cisza.
Wszyscy zaczelismy powoli isc w napietej atmosferze. Widzialam tylko jak Max probuje zlapac Ole za reke... na prozno.
Doszlismy do plazy. Chlopacy rozlozyli koce, a ja usiadlam kolo Oli.
- Kochanie idziemy plywac? - uslyszalam glos Max'a. Patrzyl na Ole swoimi duzymi oczami.
- Zle sie czuje. Moze potem. - odpowiedziala mu szorstko.
Nagle zaczal padac deszcz.
- Cooo?! Jestesmy na Barbadosie! No ludzie! - krzyknelam.
Szybko pozbieralismy sie i glodni pobieglismy do restauracji.
Nagle Max zniknal. Zastanawialam sie z Nathanem gdzie on moze byc.
- Pewnie po pierscionek poszedl.... Oswiadczy sie Oli! - szepnal uradowany.
- Ty to jak cos wymyslisz.... - odpowiedzialam.
Jedlismy pyszna salatke z kurczakiem gdy nagle wszedl Max.
- Kochanie. Jestes jedyna kobieta z ktora chcialbym spedzic reszte zycia! To z toba chce wychowywac moje dzieci, z toba sie zestarzec, to tobie chce szeptac do ucha ze cie kocham i kolo ciebie sie budzic i zasypiac. - Mowil do Oli. Nagle ukleknal i wyciagnal pierscionek z kieszeni. Moja reakcja byla oczywista... cala salatka z moich ust wyladowala na stole.
- Wyjdziesz za mnie? - powiedzial patrzac romantycznie.
- A nie mowilem? - szepnal mi Nath.
- yyy.... tak... to znaczy... y... no... TAK1 - krzyknela Ola. - Kocham cie!
- Ja ciebie tez! - powiedzial Max zakladajac jej przepiekny pierscionek na palec, po czym ja pocalowal.

Telefon ♥

Dojechalismy do hotelu.
Gdy weszlam do pokoju zaniemowilam. - Pokoj byl ogromny!
Wchodzac po prawej stronie byla duza lazienka, na wprost taras z widokiem na przepiekna plaze, a po lewej stronie wielkie lozko... lozko? Loze!
Nie zwracajac uwagi na Nathana ktory wlasnie wnosil torby do pokoju pobieglam do Oli.
- Nieeee? - powiedzialam stajac obok niej.
- Noooo! - odpowiedziala podziwiajac widok z tarasu.
- Kurcze! Ale ze mnie kasztan! - krzyknelam wyciagajac mojego BB z kieszeni. - Trzeba zrobic foty na twittera!
- Nooo! Trzeba! - Gdy Ola wyciagala swojego BB ja juz robilam fotki.
Widok byl nieziemski!
Zrobilam kilka zdjec po czym z Ola wybralysmy najladniejsze i wstawilysmy na twittera.
- Hej! - weszla Patrycja z Nareesha.
- Juz widze ze na twitterze sie pochwalilyscie! haha! Wskakujcie w stroje.  - powiedziala Nareesha.
- My juz jestesmy gotowe! - dorzucila Patrycja dzwoniac do kogos.
- Gdzie dzwonisz? - zapytalam zaciekawiona.
- Do Jay'a. Zniknal gdzies.
- Pewnie poszedl sobie kupic krem do opalania. - powiedzial Max poprawiajac koszulke. - Zbierajmy sie bo slonce nam zajdzie!
Wszyscy przytakneli i zaczeli sie szykowac.
Po 20min cala grupa stalismy przed hotelem gotowi do wyjscia.
Nagle zadzwonil telefon do Max'a.
- Halo?
- Czesc kochaniutki, tu Michelle...

Welcome to Barbados ♥

Po wielogodzinnym locie wreszcie uslyszalam w klosnikach w samolocie : Welcome to Barbados!
Spojrzalam na Ole siedzaca obok Maxa - spala! Co?! Jak ona moze spac?! No ale... usnac w ramionach Maxa George to kazda dziewczyna by chciala...
Rozejrzalam sie po pobliskich fotelach -  Nareesha i Siva powoli zbierali swoje rzeczy, Jay i Patrycja stali w kolejce do wyjscia, Max delikatnie budzil Ole, Tom i Kelsey rozmawiali przez telefon, a Nathan siedzial obok mnie, sluchal muzyki i udawal ze gra na perkusji.
- Te... Chopin! Pakuj sie! - szturchnelam go.
- Juz jestesmy? - powiedzial zdziwiony sciagajac sluchawki.
- Nooo!
- To trzeba sie spakowac! - powiedzial uradowany wstajac ze swojego miejsca.
Pakujac swoje rzeczy myslalam tylko o plazy!
- Dziolszka?! - uslyszalam z tylu. - Dolecielismy!
- Obudzila sie spiaca krolewna?! Hahaha! Bierz swojego ksiecia pod pache i na plaze! - powiedzialam do Oli.
- Ty sie o jej ksiecia nie martw tylko o swojego! - Powiedzial Max calujac Ole.
- Pfff! Dwa golabeczki sie znalazly!
Powoli zaczelismy wszyscy wychodzic.
Wszyscy mieli na sobie jakies szorty i koszulki.
Spodziewalam sie ciepla... ale jak wyszlam z samolotu... BUM! - fala goracego powietrza uderzyla w nasze twarze.
- Nooo... to witamy na Barbadosie moi drodzy! - powiedzialam zakladajac okulary.