5.07.2012

Jak dawniej ♥

Cos mi sie zdaje, ze dziewczyny przegadaly cala noc bo gdy wstaly ( oczywiscie zostaly do tego zmuszne ) o 10, nie wiedzialy co siedzieje.
Pozbieralysmy sie w trojke i ruszylysmy na lotnisko.
Tym razem to ja sie zdolowalam.
Nawet nie pozegnalam sie z przyjaciolmi....
Przez cala droge patrzalam przez szybe jakby odcieta od rzeczywistosci.
Spogladalam od czasu do czasu na telefon...
Sama nie wiem na co liczylam...
Nagle telefon zaczal wibrowac.
Spojrzalam i zobaczylam SMS'a od Maxa :
" Wiem, ze po tym wszystkim nie darzysz mnie jakims szczegolnym zaufaniem.... ale uwierz mi NIGDY W ZYCIU NIE CHCIALEM SKRZYWDZIC OLI. Wciaz nie moge uwierzyc w to wszystko co sie stalo... Zawsze wiedzialem, ze Ola jest dla mnie calym zyciem, ale dopiero teraz to tak naprawde poczulem. Prosze... pomoz mi... chce z nia zwyczajnie porozmawiac. W nocy bylem w Dublinie i szukalem jej pierscionka... znalazlem. Chce go jej ponownie dac i zapytac o reke... jezeli nie przyjmie - nie wiem co zrobie... ale musze sie z nia zobaczyc! ".
W mojej glowie od razu zobaczylam ten moment kiedy Max oswiadcza sie Oli na Barbadosie....
" Heatrow - 13:00 " - napisalam SMS'a do Maxa.
Spojrzalam na Ole....
Oni musza byc razem! - pomyslalam i ponownie odcielam sie od swiata.

Na lotnisku z dziewczynami bylysmy o 12:30.
Bylam nieco zdenerwowana bo wiedzialam, ze gdy tylko oddamy torby Ola i Marysia beda chcialy isc na odprawe.
Wtedy Max nie zdazyl by tutaj dojechac....
Zwyczajnie musialam grac na czas... w dodatku chlopak nie odbieral telefonu.
- Swietnie! - burknelam pod nosem wsadzajac telefon do kieszeni.
- Dupna kolejka nie? - Ola byla pewna, ze komentarz odnosil sie do ogromnej kolejki na lotnisku.
Tak jednak nie bylo.... szczerze to ta kolejka wlasciwie mi pomagala.

Spojrzalam na zegarek... 12:58...
Ucieszylam sie w duchu bo wciaz stalysmy w kolejce.
Moja radosc nie trwala jednak dlugo bo w glosnikach przez, ktore puszczali jakies radio, uslyszalam, ze na drodze do lotniska sa ogromne korki....

Po oddaniu wszystkich bagazy po raz 1000 zerknelam, ktora godzina.
Byla 13:34, a Maxa nadal nie bylo i nie odbieral telefonu.
- Pieknie... pieknie... NO PIEKNIE! - mowilam zdenerwowana.
Dziewczyny zmierzyly mnie tylko.
Juz mialysmy podchodzic do odprawy paszportowej gdy w drzwiach zobaczylam Maxa.
Od razu sie usmiechnelam.
Gdy zobaczyl mnie machajaca do niego, ruszyl w nasza strone z taka predkoscia, ze.... masakra.
Ola stala juz prawie przy wejsciu na odprawe.
- Ola! - krzyknal pewnie Max.
Odwrocila sie.
W momencie gdy Max zobaczyl Ole... zaczal sie przepychac pomiedzy wszystkimi ludzmi.
Ogromny bukiet roz, ktory wygladal przepieknie po tym maratonie niestety juz bukietu roz nie przypominal.
Ani Max, ani Ola nie wiedzieli co powiedziec.
Max w ciszy ukleknal na jedn kolano.
Caly zmachany i zdyszany po biegu wyciagnal pierscionek w strone Oli.
Nie tylko ja i Marysia czekalsmy na kolejne, ale rownie magiczne " tak ".
Oczy wszystkich na lotnisku byly zwrocone w strone Oli i Maxa.
Na twarzy Oli rysowal sie lekki usmiech a z oczu plynely jej lzy.
Gdy do okola bylo slychac juz jedynie " powiedz tak, powiedz tak " zaplakana Ola rzucila sie na Maxa i mocno go przytulila.
Marysia i ja ryczalysmy jak dzieci.
Niektorzy ludzie zareagowali tak samo jak my.
Po chwili rozlegly sie oklaski... a Max i Ola stali sie znowu tym starym Maxem i tam stara Ola... nie umieli przestac okazywac sobie uczuc.
Ja i Marysia zdecydowalysmy, ze wrocmy do Polski zeby Ola i Max mogli sie soba nacieszyc...
Jak dawniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz