4.07.2012

Po nocy pełnej obżerania pierwszym pomieszczeniem do jakiego zawitałyśmy z Ola tuż po przebudzeniu była łazienka.
Spędziłyśmy tam sporo czasu gdyż nasze żołądki nie zniosły tej całej sielanki.
Oczywiście długa zapłata za poprzednią noc popsuła nam nieco plany.
Ciągłe telefony od Maxa i Nathana również nie pomagały nam w jak najszybszym wyjściu z domu, który przywoływał zbyt wiele wspomnień.
O godzinie 16 miałyśmy być już gotowe do wyjazdu...
A właściwie do małej zmiany otoczenia.
Jay załatwił nam nocke u jego bardzo dobrych przyjaciół - Traya i Paolo - tuż przed wylotem do Polski.
Może ten pomysł z zbyt inteligentny nie był... no bo przecież Max i Nathan prędzej czy później dowiedzieli by się, że własnie tam przebywamy, ale Jay i jego koledzy obiecali nam, że nikt się o tym nie dowie.
Komu jak komu, ale im ufałyśmy bardzo.


- To co...? - stałam na dole z kilkoma walizkami i czekałam na Ole. - Gotowa?
- Tak, tak... - schodząc ze schodów siłowała się ze swoimi bagażami.
Wzięłyśmy dosłownie wszystko co należało do nas.
- Szybko bo Tray i Paolo już na nasz czekają. - ponaglałam Ole obserwując cały dom.
Nie powiem, że był pusty... bo nie tylko nasze rzeczy ozdabiały ściany i szafki, ale był inny...
Usłyszałam klakson.
Tray i Paolo wyraźnie się niecierpliwili.
Ola w końcu dała rade walizce i stanęła tuż koło mnie.
Widziałam, że chciała się napatrzeć... Po raz ostatni spojrzeć na te wszystkie kąty, które przywoływały tak wiele wspomnień... Niestety dzwoniący telefon jej na to nie pozwolił.
- Kto znowu? - zdenerwowałam się patrząc jak Ola naciska czerwoną słuchawkę.
- No kto?! - popatrzała na mnie.
No fakt... pytanie było głupie.
To Max nie umiał przestać do niej wydzwaniać.
Chciałam dać jej chwile czasu... na pożegnanie się z domem...
- Poczekam na zewnątrz... - powiedziałam po cichu i powoli wynosiłam wszystkie torby.
Paolo i Tray gdy tylko zobaczyli, że to wszystko taszczę od razu wyszli z auta i mi pomogli.
Po zapakowaniu wszystkiego do ogromnego bagażnika vana, którego wynajęli usiedliśmy wszyscy w aucie.
- Gdzie Ola? - zapytał Tray.
- Zaraz powinna przyjść...
Nagle w lusterku zobaczyłam znajome sylwetki...
Ktoś zmierzał w kierunku domu...
- O Boże!!!!! - wykrzyczałam i wybiegłam z auta.
Max i Nathan słysząc moje krzyki zatrzymali się pod domem.
- Musze z tobą porozmawiać... - Nath złapał mnie za rękę.
- Czekaj. - rzuciłam i zaczęłam mówić do Maxa. - Chyba nie zamierzasz tam wejść!
- A... a gdzie wy się wybieracie? - mówił lekko otłumiony.
- Max... naprawdę... zostaw ją. - popatrzałam na niego z żalem.
- Chyba nie wyjeżdż.... Wy wyjeżdżacie?! - spojrzał mi prosto w oczy i nawet nie czekał na odpowiedź.
Pociągnął za klamkę.
Ola stała na środku salonu i nie wiedziała co się dzieje.
Nathan przytrzymał mnie, a Max zatrzasnął za sobą drzwi.
- Co ty robisz?! - wrzasnęłam. - Nie rozumiesz, że ona przez niego cierpi?
- Daj im sobie to wszystko wytłumaczyć... - Nathan mówił spokojnym tonem wciąż trzymając mnie za ramiona.
- Nie Max!! - usłyszałam zza zamkniętych drzwi krzyki Oli.
Nagle drzwi się otworzyły i wybiegła zapłakana Ola.
Za nią szedł Max ze łzami w oczach.
- To koniec... spohrzała na niego i wsiadła do wana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz