2.05.2012

Opalanko ♥

Gdy z Ola dolecialysmy do Polski strasznie sie zdziwilysmy.
Niebo bylo bezchmurne, slonce mocno swiecilo.
- Wiesz co...? Ja jednak ubiore bluze... - powiedzialam do Oli wstajac z fotela.
- Ja tez na wszelki wypadek... - Ola zerknela na zewnatrz przez okienko w samolocie.
Wszyscy ludzie zaczeli wysiadac.
Z Ola ruszylysmy gdzies na koncu... powoli wloklysmy sie do wyjscia.
Ola jeszcze w samolocie zalozyla przeciwsloneczne okulary, obciagnela bluze... i wyszla pierwsza.
- O ja pierdole! - odwrocila sie do mnie.
- O fuck! O fuck! O fuck! - powtarzalam powoli idac po schodach.
Ola gdy tylko zeszlysmy na tafle lotniska sciagnela swoja bluze.
Ja tez dlugo nie czekalam... zrobilam to od razu po niej, a z torby wyciagnelam czarne ray bany.
Na dworze bylo jakies... zwykla miara nie moze opisac jak cieplo bylo! Koniec kwietna a w sloncu nie da sie wytrzymac... z reszta w cieniu nie bylo lepiej! SIEKA!

Jakos dotarlysmy do domu.... oczywiscie podroz umilila nam klimatyzacja.
Wychodzac z auta calkiem pod domem uderzyla nas fala goraca... nie bylo tylko cieplo... bylo tez strasznie duszno.
Zmarnowane weszlysmy kazda do swojego domu.
Nawet nie bylysmy sie w stanie pozegnac.
Od razu po przekroczeniu progu rzucilam sie na swoje wielkie lozko.
Ola zapewne zrobila to samo.

Po pysznym obiedzie i krotkiej drzemce postanowilam, ze pojde po Ole zebysmy poszly sie troche opalic.
Ubralam sie tak jak na lato... pomimo tego wciaz bylo mi cieplo... za cieplo!
- Ola! - darlam sie na klatce.
Po kilku minutach Ola otworzyla drzwi.
- Wiesz co? Bo istnieje takie cos jak dzwonek... - usmiechnela sie ironicznie. - Albooo... jak nie chcesz dzwonic to patrz. - wyszla na klatke. - Tutaj sa drzwi, nie? I ty masz reke... i ty ja tak zwijasz i robisz * puk, puk * - tlumaczyla mi jak dziecku specjalnej troski.
- Aha... - skomentowalam oparta o porecz. - Idziesz sie opalac?! - zapytalam entuzjastycznie.
Oczywiscie pierwsza odpowiedzia Oli bylo " Nie " , jednak jakis cudem przekonalam ja do wyjscia.

- Ale cieplo! - narzekala Ola rozkladajac koc na zielonej trawie.
- A tam dupisz fleki! - rzucilam sie na koc. - O fuck! Wiesz... bo ja musze nogi rozprostowac! - wstalam szybko z koca.
- Ja jibi! No poloz sie! - mowila Ola poprawiajac koc kolo siebie.
Tak jak powiedziala tak tez zrobilam.
Polezalam doslownie 5 sekund gdy nagle na wysokosci moich oczu zobaczylam mrowke.
Zerwalam sie i siegnelam po butelke z woda!
- A masz ty wredziolko! Ja c na twoj koc nie wchodze! - walilam butelka.
- Ty wiesz, ze ona juz nie zyje nie? - Ola podniosla sie.
- Ymm... wiem... - uspokoilam sie i odlozylam butelke.
Polozylam sie ponownie i spojrzalam na przechodzacego obok golebia.
- Mrowki sie boisz a golebia nie?!
- No wiesz golab mi do dupy nie wejdzie! - zbulwersowalam sie i zalozylam okulary.

Po jakze tworczym pobycie na swiezym powietrzu wrocilysmy do domu.
Poszylsmy do mnie odniesc wszystkie rzeczy.
- Jaaaaaaa.... ale sie zjaralas!
- Tak?! - spojrzalam szybko na swoje rece.
- Ta! Pod pachami chyba! Nie no, ale jakby nas tak z murzynkami orownac to nie rozpoznali by ktora to ktora! - powiedziala Ola ironicznie.
W ogrodzie spedzilysmy kilka godzin. Niestety slonce nas nie zlapalo... a to pewnie dlatego, ze wiekszosc czasu spedzilysmy pod pawilonem.
Nagle do drzwi ktos zapukal.
- Ola... twoj lovelas na lini! - siostra Oli podala jej telefon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz