Po kilkudziesięciu minutach chłopcy pożegnali się z fankami i ruszyli do vana, w którym czekałyśmy z Olą.
Oczywiście Max od razu zajął miejsce przy Oli... chociaż nie wiem czy można to po prostu nazwać zajęciem miejsca.
Wybiegł z lotniska jak poparzony.
Gdy rzucał się do auta trochę się przestraszyłam... siedziałam koło Oli a ten jednym ruchem ręki dał mi do zrozumienia, że mam się przesiąść... Ale zanim wskazał mi inny fotel wpadł do auta i przytulił Olę z takim impetem, ze moja skromna osoba rozplaszczyła się na ogromnej przyciemnianej szybie.
Zmarnowana wstałam ze swojego miejsca i przecisnęłam się obok zakochanej pary, która jak zwykle okazywała sobie uczucia.
Usiadłam za papużkami i czekałam na Nathana.
Szedł wolnym krokiem ponieważ cały czas podbiegała do niego jakaś fanka.
Było widać, że jest zmęczony, ale udawał wypoczętego i szczęśliwego.
Wreszcie dostał się do vana.
Wchodząc uśmiechnął się do mnie słodko.
- O Boże... - przystanął przy naszych zakochańcach. - Może wrócimy metrem? - popatrzał na Martina.
- Macie. - Max na chwile przestał całować Olę i podał Nathanowi torebki na wymioty.
- Ale... po co? - patrzał zdziwiony Nath. - Aaaa... rozumiem... - dodał po chwili i usiadł koło mnie.
Droga z lotniska do domu zwykle zajmuje nam ok. 30 minut, ale tym razem były straszne korki.
W domu pojawiliśmy się po 17.
Nareesha i Kelsey stały przy drzwiach i czekały na swoich ukochanych.
Gdy wszyscy się ze sobą przywitali weszliśmy do domu.
Chłopcy ze względu na różnicę czasów byli strasznie zmęczeni... my z dziewczynami też nie byłyśmy szczególnie wypoczęte wiec zdecydowaliśmy, że pójdziemy się przespać.
Oczywiście... jak to my... przespaliśmy całą noc i połowę następnego dnia.
Obudziliśmy się grupo po 15.
Nikt nie miał na nic siły wiec zostaliśmy w łóżkach.
- Zróbmy coś twórczego! - krzyknęłam z mojego pokoju.
- Doooookładnie... - Ola mówiła wychodząc z łazienki. - Idź i zrób nam kolację! - oparła się o futrynę w drzwiach.
- Tyyy... patrz jak mnie rwie! - uśmiechnęłam się ironicznie.
- To dobrze bo jestem głodna! - rzuciła przez ramie i poszła do swojego ukochanego, który już od kilkunastu minut ją wołał.
- Wiesz co...? - Nathan spojrzał na mnie.
- Tak wiem! Ty też jesteś głodny! - wydarłam się i wyszłam spod kołdry.
Zdenerwowana zeszłam po schodach szybkim krokiem... to znaczy próbowałam zejść po schodach szybkim krokiem...
Nagle w całym domu rozległ się głośny huk.
- Aż tak ci śpieszno do zrobienia nam tej kolacji..? Awww... - Ola uśmiechała się ironicznie i podchodziła do schodów wtulona w Maxa.
Kiedy zobaczyła, że leżę na nich jak pokraka natychmiastowo zaczęła się śmiać.
Oczywiście zamiast mnie podnieść tak głośno się śmiała, że wszyscy w przeciągu kilku sekund zjawili się nade mną.
Po kilku minutach śmiechu Nathan pomógł mi wstać.
Ja poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia, reszta rozeszła się do swoich pokoi... oczywiście Max z Olą w drodze do swojej sypialni nie umieli przestać okazywać sobie uczuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz