Wraz z Ola pomimo tego, ze przypadkiem znalazlysmy sie w USA
postanowilysmy zostac tam do konca pobytu zespolu... czyli jakis
tydzien.
Niestety juz na drugi dzien od przyjazdu okazalo sie, ze nasz plan nie wypali.
Do Oli zadzwonila mama...
Oli brat mial urodziny i specjalnie na ta okazje przyjechal do Polski.
Rodzenstwo nie widzialo sie bardzo dlugo poniewaz Ola zamieszkala w Londynie, a jej brat w Holandii.
Ola nie zastanawiala sie dlugo i oznajmila Maxowi, ze leci do Polski.
Max oczywiscie bardzo chcial pojechac z Ola, ale nie mogl.
- O czym rozmawiacie? - weszlam do ich sypialni z buzia pelna jedzenia.
- A ty znowu zresz?! - Ola spojrzala na mnie.
- A tam.. ciutenke... - mowiac to wkladalam kolejne orzeszki do buzi.
- O czym bajerujecie? - Nathan przelozyl batona do prawej reki, a lewa mnie objal.
- Ja jibi! - Ola zlapala sie za glowe.
- Chcesz? - usmiechnelam sie i wyciagnelam do niej dlon wypelniona orzeszkami.
Tak jak myslalam Ola nie odmowila, Max rowniez.
Po chwili rozmowy wyszlo na to, ze Ola wraca do Polski.
- ... No i niestety nie moge z nia leciec... - Max spuscil glowe.
- Chlopie! - klepnelam go w plecy. - Ja moge! - uradowalam sie.
- Ale polecialabys z nia? - Max popatrzal na mnie z nadzieja.
-
No! A czemu nie?! Poza tym odwiedze swoja familie! - wyobrazilam sobie
te wszystkie potrawy, ktore przyszykuje mama. - Zdecydowanie lece!
- A ty Nathan... zgodzilbys sie? - Max zapytal Nathana.
- No taaak... i tak sie zobaczymy za niecaly tydzien, nie?
- Tak! - mowilam wcinajac orzeszki.
Ola obserwowala nas podczas tego gdy ustalalismy wszystkie szczegoly.
-
Ja przepraszam bardzo! - wstala z lozka na ktorym wszyscy siedzielismy.
- Ja sie bardzo ciesze, ze sie tak o mnie martwicie... ale do cholery
jasnej ja moge za mnie decydowac nie?
- Oj kochanie.. - Max pociagnal ja za reke. Usiadla. Pocalowal ja.
- Nie cieszysz sie, ze lece z toba?! - zapytalam z entuzjazmem i szturchnelam ja w ramie.
-
A wiesz co...? - udawala, ze sie zastanawia. - Nie! - usmiechnela sie
ironicznie. - Drzesz morde jak porabana, wywalasz sie na kazdym kroku...
a poza tym tyle jedzenia w samolocie nie maja!
- O to juz sie nie martw... - mrugnelam do niej. - W sklepie obok hotelu sprzedaja dobre bulki.
Stalismy na lotnisku.
Na okolo nas bylo pelno ludzi, ale oczywiscie Oli i Maxowi to nie przeszkadzalo.. Musieli sie w koncu pozegnac!
- Awwww... - udawalam, ze wycieram lzy. - A teraz chodz bo zwymiotuje! - pociagnelam Ole.
- Cz cz cz czeeekaj! - Ola podbiegla do Maxa.
Kolejna seria czulych calusow, cieplych slowek...
Nathan spojrzal na mnie.
Podbieglam do niego nasladujac Ole.
- Och kochanie! Bede tak tesknila! Och Ach! - przedrzeznialam Ole.
-
Oooo... teraz chodz wycalujmy sie za wszystkie czasy! Przeciez nie
bedziemy sie widziec az piec dni! - Nathan zrobil wielkie oczy.
- Az piec dni?! Boze! Co ja bez ciebie zrobie? - nadal nasmiewalam sie z Oli i Maxa.
- A ja bez ciebie?! Boze... wycalujmy sie tak jakby jutra mialo nie byc...! - Nathan wybuchnal smiechem.
- No bardzo smieszne... bardzo! - Ola patrzala na nas krzywo.
- Patrz! - udawalam zaniepokojona. - I jak oni teraz to przezyja?! - spojrzalam na zegarek. - To juz 4 sekundy bez calowania!
- I ani sekundy dluzej! - Max namietnie pocalowal Ole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz