Po pogoni za Martinem bylismy tak zmeczeni, ze przespalismy reszte piatku.
Obudzilismy sie w sobote o 6:00.
No nie oszukujmy sie... sami sie nie obudzilismy! Byla to sprawka budzikow.
Ja z Nathanem mielismy jechac do Gloucester, Max z Ola do Manchesteru, Kelsey z Tomem po poludniu mieli jechac do Cardiff, Nareesha i Siva wieczorem chcieli odwiedzic chrzesnice, a Jay byl umowiony na nocny wypad z kumplami.
Tak wczesnie wstalismy tylko ja Nathan, Max i Ola.
Nasze papuzki mialy samolot do Manchesteru o 8:00, a my z Nathanem mielismy pociag do Gloucester o 7:15.
- A moze nie jedziemy...? - Nath wygladal na niezywego.
- Wstawaj! - zerwalam sie z lozka.
Bylam strasznie podekscytowana poniewaz po raz pierwszy mialam poznac rodzine Nathana.
Jego siostre i mame poznalam juz wczesniej, ale nikogo wiecej.
Jego przyjaciele wraz z najblizsza rodzinapostanowili, ze zorganizuja mu male przyjecie urodzinowe.
Chcialam wywolac jak najlepsze wrazenie.
Szybko sie umylam i ubralam.... To znaczy ubierac to sie szybko nie ubieralam poniewaz nie wiedzialam co na siebie wlozyc.
- Czy ty oszalalas?! - Ola myjac zeby postanowila, ze mnie " odwiedzi ".
Stanela i oparla sie o framuge drzwi.
- Co...? - mowilam wyrzucajac jeszcze wiecej ciuchow z szafy.
- A moze specjalnie na ta okazje pojedz sobie szybko do sklepu i kup droga sukienke?! - mowila udawanym entuzjastycznym glosem.
- A wiesz... - spojrzalam na nia odkladajac wszystkie ciuchy na bok. - To moze nie bylby taki zly pomysl...
- Jibnij sie w czolo bedzie wesolo! - pokrecila glowa i wyszla.
Ja zdolowana usiadlam na stercie ubran i nie wiedzialam co mam robic.
Nagle do pokoju wszedl gotowy do wyjscia Nathan.
- Ty jeszcze nie gotowa? - zalamal sie.
- Nie wiem co ubrac...
- Cos wygodnego. Spedzimy 2 godziny w pociagu! - mowiac to wzial mala torbe i zaczal schodzic po schodach.
- Strasznie mi pomogles... kochanie! - krzyknelam ironicznie.
W koncu po wielokrotnym spojrzeniu na zegar zdalam sobie sprawe, ze jest juz 6:40.
Wzielam granatowe jeansy, szara bluzke z dlugim rekawem i zwykla czarna bluze.
Stanelam przed lustrem.
- No to sie odwalilas dziewczyno... - popatrzalam na swoj jakze " elegancki " stroj.
Z domu wychodzilam razem z Ola i Maxem.
Nathan czekal na mnie w taksowce.
- Dziewczynoooo ale ty elegaaaanckaaa! - zasmiala sie Ola patrzac na moje sportowe buty. - Nie boj sie! I tak jedziesz na wies! - szepnela mi na ucho.
- Wal sie! - skrzywilam sie.
- Ty... w takim stroju to ja ci na gale oscara radze isc! - Max nasmiewal sie ze mnie.
- No zeby was nie rozerwalo z tego zachwytu! - usmiechnelam sie ironicznie po czym szybko sie z nimi pozegnalam.
Nasze glabeczki jechaly na lotnisko.
Max chcial przedstawic Ole swojej calej rodzinie.
Nie tylko tej najblizszej, ktora i tak juz ja znala.
- No i w koncu i tak sie ubralas tak jak zawsze... - Nathan sie usmiechnal kiedy wsiadalam do taksowki.
- Nie denerwoj mnie nawet. - trzasnelam drzwiami.
Nathan pocalowal mnie tylko i ruszylismy w strone stacji kolejowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz