24.04.2012

Nieugiety ochroniarz ♥

Po niezbyt udanym locie wyszlysmy z samolotu.
Ola nie byla do mnie przyjacielsko nastawiona wiec trzymalam dystans... i w przenosni i doslownie.
Szlam za nia jakies 6/7 metrow.
- Olaa... - powiedzialam pocichu.
Oczywiscie sie nie odezwala.
Nadal byla wkurzona o pomylke samolotow.
Ale tak wlasciwie to nie byla moja wina... Na lotnisku bylo duze zamieszanie! W miejscu gdzie stal samolot do Nowego Jorku powinien stac nasz samolot do Polski.
- Oluu... - zagadalam ponownie.
- Zamknij sie, zamknij sie, zamknij sie... - szla przed siebie.
- Jestesmy w Nowym Jorku! - krzyknelam tak szybko zeby nie zdazyla mi przerwac.
- Jestesmy w Nowym Jorku, Jestesmy w Nowym Jorku! - zaczela machac rekami i udawac
podekscytowana. - Super! - ruszyla dalej.
- Chlopcy sa tutaj... - szepnelam pod nosem i szlam za nia.
- Co?! - stanela. - Wiesz... Bo to calkiem zmienia postac rzeczy... - powoli sie odwracala.

Chwile pozniej wiedzialysmy dokladnie gdzie jest zespol.
Zamowilysmy taksowke i spod lotniska pojechalysmy w wyznaczone miejsce.

- Taaaak... - mowila Ola wysiadajac z taksowki.
Rozejrzalam sie dookola.
Mnostwo wysokich budynkow, klorowe bilbordy, rozni ludzie, szum, chalas...
- Yhm... tylko teraz w ktora strone pojsc? - zastanawialam sie.
Tysiace ludzi kolo nas wcale nie ulatwialo nam sprawy.
- Wiesz co...? Ty to lepiej nie wybieraj drogi! - Ola usmiechnela sie ironicznie.
Po dlugich naradach wciaz nie wiedzialysmy w ktora ulice skrecic.
- Rzucamy...
- Czym?! Twoja glowa chyba! - Ola spojrzala na mnie.
- Chodzilo mi o monete... ale spoko...
Moneta tez nie pomogla nam w wybraniu drogi.
Nagle zobaczylysmy czarnego wana.
Fotoreporterzy zaczeli sie kolo niego ustawiac.
Po krotkim czasie wysiedli z niego.... nasi chlopcy.
Przebieglysmy strasznie szeroka i ruchliwa ulice.
Juz mialysmy wchodzic do budynku gdy zaczymala nas ochrona.
- A panie gdzie? - zapytal wielki mezczyzna.
- My...? - Ola zmierzyla wzrokiem jego ogromne barki.
- Za tymi panami! - powiedzialam pewnie patrzac jak cienie zespolu przesuwaja sie po korytarzu.
- Tak jak reszta pan... - ochroniarz popatrzal na osoby za nami.
Fakt... fanow bylo duzo.
Kilka z nich rozpoznalo nas i powiedzialo ochroniarzowi wszystko.
On jednak stal nie ugiety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz