1.04.2012

Sto lat ♥

- Kochaaaaaanie... - Max slodko budzil Ole.
- Uwazaj bo wstanie! - stalam oparta o framuge drzwi i ogladalam postepy Maxa... tak wlasciwie to nie bylo ich w ogole!
- Cicho! - krzyknal.
- Tak... uwazaj bo tym krzykiem to tak ja romantycznie obudzisz... - przewrocilam oczami i podeszlam do lozka.
- Co ty robisz? - szepnal.
- Chcesz ja obudzic? - zapytalam.
- No tak... - powiedzial niepewnie.
- Ola!! - zaczelam sie drzec. - Ola!! - krzyczalam jeszcze glosniej.
Wskoczylam na lozko i zaczelam po nim skakac.
- Czy ciebie powalilo?! - zaspana Ola sie skrzywila.
- Yo! Staruszko! - powiedzialam i ja przytulilam.
Ola zdziwiona spojrzala na Maxa.
- Sto lat kochanie! - powiedzial slodko stojac z bukietem kwiatow.
Tak wlasciwie... to dziwie sie, ze Ola mnie nie zabila za taka pobudke... ale z drugiej strony... Max patrzal na nia tak slodko, ze wyskoczyla z lozka i rzucila mu sie na ramiona, a potem to juz zapomniala w jaki sposob ja obudzilam.
- Co tu sie dzieje? - Nathan wszedl do pokoju.
- Nathan! - spojrzalam na niego zlym wzrokiem.
- O Boze! Sto lat, Sto lat... - zaczal spiewac.
W trakcie jego solowki Ola i tak byla zajeta z Maxem... no, ale moze cos do niej dotarlo.
- Najlepszegoooo! - wbiegl Tom i Kelsey.
- Sto lat! - krzykneli Jay, Siva i Nareesha.

Siedzielismy wszyscy w hotelowej restauracj i jedlismy Kanadyjskie sniadanie.
To znaczy Ola i Max jak zwykle gdzies odlecieli.
- Ludzie! Dzisiaj szalejemy? - zapytalam.
- My szalejemy codziennie... - Nathan spojrzal na mnie.
- Ale dzisiaj tak zebysmy nic nie pamietali! - odpowiedzialam.
- Czyli dzien jak codzien... - skomentowala Nareesha.
Ola i Max nadal byli zajeci.
- Ludu! - kopnelam ich pod stolem. - Szykujcie sie na HARD PARTY!
Oni jednak nie zareagowali... wciaz byli zajeci.
Po tysiecznym kopniaku w piszczel Max oderwal sie od Oli.
- Co...? - zapytal.
- Wychodzimy na miasto dzisiaj! - Nareesha spojrzala na niego.
- Nooo... - przytaknal. - To bedzie dluga noc... - odpowiedzial i pocalowal Ole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz