5.02.2012

Co dzialo sie w Vegas zostaje w Vegas ♥

Ekhem... Tak ze tego...
Ogolnie naszym zamiarem byl wyjazd do Vegas zeby cos zapamietac - mega przezycia itp... ale z nasza pamiecia cos nie za dobrze ostatnio.
Pamietam ze caly czas widzialam calujacych sie zakochanych - Ole i Maxa... potem znikneli, a reszta poszla do baru. Jak juz sie pojawili... tooo... nie... wlasciwie to nie wiem czy sie pojawili.
Lekkie przeswity jakies sa... no... te... stoly z roznymi grami... duzo barow... Tak, zdecydowanie zbyt duzo barow!
W kazdym badz razie jakims cudem znalezlismy sie wszyscy w samolocie do LA.
Gdy wszyscy zaczeli sie budzic byli bardziej zdziwieni niz ja.
- Jeeeezu! Porwali nas kosmici! Raaaaatuuuunkuuuu!! - zaczal krzyczec Tom.
Krzyczal na tyle glosno ze inni pasazerowie zaczeli go upominac.
Ola i Max oczywiscie nie zaczynaja inaczej dnia... Buzi, buzi. Cmok, cmok... i ewentualne jakas konwersacja. No i znowu buzi, buzi.
Nikt jakos szczegolnie nie wypytywal o to co zdarzylo sie ostatniej nocy.
Wszyscy czekali tylko na ladowanie i modlili sie zeby nastapilo szybko.
Gdy zaczelismy ladowac marzylismy tylko o jakichs srodkach na bol glowy.
Ladowanie na szczescie bylo dosc krotkie wiec przezylismy.
Trzymajac sie za glowy wychodzilismy gesiego z samolotu.
- A tak wlasciwie to gdzie jest Martin? - zapytal zmeczony Max.
- Ale kogo to obchodzi? - odpowiedzial mu Kevin.
Wygladal jakby ostatnie 40 lat spedzil przy kieliszku mocnego trunku.
Nagle uslyszelismy dziwne dzwieki.
- Martn ty cymbale! - krzyknal, a wlasciwie sprobowal krzyknac Nath.
Biedny Martin biegl szybciutko po schodach od samolotu z plikami papierow i teczek.
- A juz myslalem ze caly czas jestem w kasynie! - wydusil z siebie zmeczony.
- Martin... - zaczelam sie zastanawiac. Cos zaczelo mi wreszcie switac. - Przeciez ty caly wieczor spedziles spiac pijany w toalecie! - zalozylam okulary przeciwsloneczne.
- Najwyrazniej Martin lubi toalety. - Powiedzial Max wyciagajac z jego kaptura papier toaletowy z logo samolotu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz