2.11.2012

" I zaczęła się dziać magia.... " ♥

Tak się stało, że wróciłam na kanapę do Nathana i oboje zasnęliśmy.
Obudził nas telefon od Toma... szczerze nawet go nie odebrałam gdyż zobaczyłam, że jest już 18:30!
Szybko obudziłam Nathana i zaczęliśmy się szykować.
Nath miał strój strasznego klauna... Ja wciąż nie wiedziałam kim będę!
Wyrzuciłam wszystkie ciuchy z szafy....
- NATHAN!! KIM MAM BYĆ?! - krzyknęłam.
- Nie wiem! Yyyy... kurde!! No... - biegał po garderobie i myślał. - ZOMBIE!
- Zombie?! - zdziwiłam się. - No to zombie!
Wyciągnęłam z szafy czarną bokserkę, którą szybko na siebie nałożyłam.
- Masz granatową bluzkę? - zapytałam Natha.
Rzucił mi jakiś pomiętolony ciuch.
Nie zastanawiając się porobiłam w nim dziury... jak się potem okazało Nathan chodził w tym t shirtcie no, ale cóż.
Ubrałam go na czarną bokserke. Naciągnęłam czarne, przetarte na kolanach jeansy i czarne trampki.
- Wychodzimy! - krzyknęłam.
- A.... makijaż? - Nathan zaśmiał się.
Nie zwracając uwagi na cały bałagan w garderobie wybiegłam do łazienki się pomalować i "uczesać".
Włosy spięłam wsuwkami z jednej strony, a z drugiej natapirowałam.
Cała twarz " potraktowałam " jasnymi cieniami by wyglądać na bladą. Ciemne oczy.... sztuczna krew koło ust....
- GOTOWA! - wybiegłam do salonu.
- TEŻ! - Nathan czochrał swoje włosy.
Naprawdę wyglądał strasznie. Nie chciałabym spotkać takiego klauna!

Z lekkim poślizgiem pojawiliśmy się u Toma i Kelsey.
Oczywiście najpierw zauważyłam Kelsey, która moim zdaniem wyglądała jak zawsze no, ale no...
- Sieeeema! - Ola i Max pomachali nam.
Wyglądali mraśnie! Ola przebrana za wampira, Max za Jokera.
Wraz z Nathanem poszliśmy się ze wszystkimi przywitać.
Po chwili ręka bolała mnie od uścisków, a policzek od całusów.
- Chodź do lovelasów. - Nathan objął mnie jak za starych, dobrych czasów i ruszyliśmy w stronę Oli i Maxa.
- YOOOOO! - wykrzyczałam tuż nad całującą się parą.
Oni jednak nic sobie z tego nie robili.
Siedzieli na sofie w kącie pokoju i okazywali sobie czułości... normalka.
Jakoś wyjątkowo miałam dobry nastrój.
- Lovelaaaski.... - pociągnęłam Maxa a ucho.
Ten ani nie drgnął.
Nathan zwrócił się w moją stronę i robił dziwne triki językiem.
- Skończ! - zaśmiałam się.
- Oleeeczko... Maxiu....? - zaczęłam ich gilgotać.
- RILI?! - Ola popatrzała groźnie w moją stronę.
- Oooo... vamp się zdenerwował! - Nathan się zaśmiał.
Max nie miał lepszej miny!
- Why so serious Maxiu? - uśmiechnęłam się do niego.
On pokręcił tylko głową, wziął Olę za rękę i się stracili.
- Świntuchy! - rzuciłam w ich stronę wysokim tonem i się zaśmiałam.
- " I zaczęła się dziać magia.... " - Nathan powiedział poetycko. - A wampir może ten teges....?
Zrobiłam jedynie wielkie oczy.
Tak więc lovelaski zniknęły, a my wraz z Nathem ruszyliśmy w stronę jedzenia!

Inaczej ♥

Jesień w Anglii nie wygląda zachęcająco.
Deszcz, deszcz, deszcz, deszcz... i jeszcze raz deszcz!
Nic tylko zamknąć się w pokoju i złapać doła.
Tak też się stało w moim przypadku.
Niby pomiędzy mną, a Nathanem było tak jak dawniej.... ale ja jakoś tego nie czułam.
Od czasu incydentu w Dublinie było tak samo a jednak inaczej.
Pozmieniało się też kilka innych rzeczy.
Każdy zamieszkał osobno...
To znaczy Jay zamieszkał z przyjaciółmi, Tom i Kelsey razem, Nareesha z Siva razem, Max wraz z Olą razem i ja z Nathanem razem....

- To co? Będziecie o 19? - Tom po raz setny zadał mi to samo pytanie.
Wraz z Kelsey organizował imprezę halloweenową i chciał by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
- Taaaak! - krzyknęłam poirytowana.
- Co ci jest...? - Tom usiadł koło mnie na sofie.
- Nic! - przewróciłam oczami.
- No, a jednak coś ci jest....
- 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3...
- Co ty robisz....? - zapytał zdziwiony.
- Odliczam za ile ci walnę!
Tom zaśmiał się i wstał.
- To 19? - zapytał ZNOWU.
- Wypad! - rzuciłam go poduszką.
Chłopak znowu się zaśmiał, posłał mi całusa i wyszedł.
Nie minęła sekunda, a ja dostałam SMS'a " TO 19? LOL ".
Zaśmiałam się i spojrzałam na zegarek.
Była już 17:00... Nathan był u kolegi, a wciąż nie mieliśmy wybranych strojów.
" A ty dzisiaj wracasz do domu....? " - wysłałam mu SMS'a.
" Kochaniutka za sekundkę jestem! x " - jak napisał, tak też zrobił.
Nie minęło więcej niż 5 sekund, a ten wszedł do domu.
Uśmiechnęłam się.
- Co ci jest....? - uniósł brew, odłożył jakąś torbę i kucnął przede mną.
- Nic....
- No przecież widzę... Nie znamy się od dwóch dni! - spojrzał mi prosto w oczy.
- No bo... ja czuję jakby... - nagle moją wypowiedź przerwało pukanie do drzwi.
Nathan zerwał się i je otworzył.
- Normalka... - szepnęłam.
Od pewnego czasu Nath mnie zlewał....
Do mieszkania wszedł Cel, który dał Nathanowi strój na imprezę halloweenową.
- Siema! - pomachał mi.
- Hej hej.... - odpowiedziałam uśmiechając się nie do końca szczerze.....
Chłopak szybko wyszedł, a Nathan zapomniał o tym, że rozpoczęliśmy rozmowę...
Usiadł koło mnie na kanapie, wyciągnął telefon i zaczął tweetować.
Ja przesiadłam się na fotel, czego on w ogóle nie zauważył, i wciągnęłam się w oglądanie serialu.

5.10.2012

Tłumy ♥

Wakacje minęły bardzo szybko.
Nim się obejrzeliśmy był już październik.
Wraz z Olą i Nareeshą podróżowałyśmy za chłopcami.

- Pooooosuń się! - Ola zepchnęła Nathana z lotniskowego krzesełka tylko po to by zrobić miejsce Maxowi.
- Miło... - Nath skrzywił się i podszedł do mnie.
Wszyscy byliśmy nieco poirytowani gdyż czekaliśmy na samolot, który spóźniał się już trzecią godzinę.
Byliśmy po odprawie paszportowej jak i celnej co oznaczało, że nie moglismy zaczęrpnąć swieżego powietrza. Utknęliśmy na lotnisku, a samolotu nadal nie było.
Zsunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze.
Nathan zrobił to samo.
Oparłam się o jego ramie.
- Ja chcę do domu... - powiedziałam zmęczona.
Nath kiwnął przytakująco głową.
- Olaaaaa! - krzyknęłam pomimo tego, że ta siedziała nieco dalej.
- Czego?!
- Podaj mi słuchawki... proooszę!
- Jestem zajęta! - odwróciła się.
Czym? - pomyślałam.
Siedziała na kolanach Maxa twarzą do niego i patrzała jak w obrazek.
- Przecież ty nic nie robisz! - krzyknęłam.
- Jak to nie? - zapytał Max.
- No, a robi cokol... - nie dokończyłam pytania ponieważ Ola zaczęła " cos robić ".
- Rzygam tęczą... - Jay popatrzał na całujące się papużki i usiadł koło mnie i Nathana.

Po sześciu godzinach czekania opóźniony samolot wreszcie wylądował.
Wszyscy usłyszawszy komunikat, że mamy zacząć podchodzić do wyjścia, ruszyliśmy jak poparzeni.
Zerwałam się z podłogi i zaczęłam biec.
- Ona biega?! - krzyknęła zdziwiona Ola, która była tuż za mną.
- O Boże! Zapomniałam telefonu! - torbę, którą trzymałam w ręce zarzuciłam  na ramie, szybko zawróciłam i pobiegłam w stronę krzeseł.
Telefonu jednak nigdzie nie bylo.
- Kasztanie! Ja go mam! - wydarł się Jay, którego nawet nie widziałam przez cały tłum, który podążał do samolotu. - Ja zostawiłem swojego iPhone'a! Weź go!
- I moje PSP! - Nathan wykrzyczał błagalnie.
Pozbierałam wszystkie rzeczy i ruszyłam w stronę teamu.
Droga była bardzo ciężka.
Kilku ludzi dostało ode mnie z łokcia... no, ale cóż.... life is brutal.

Po długiej i trudnej drodze wreszcie znaleźliśmy się w samolocie.
- Ola mogłabyś.... - odwróciłam się do koleżanki. Chcialam gazetę.
Ola i Max siedzieli za mną i Nathanem.... oczywiście byli zajęci.
Zaśmiałam się po cichu, wtuliłam w Nathana i założyłam słuchawki na uszy.

18.07.2012

" Jaki dzisiaj dzien? " ♥

W Polsce spedzilam rowne dwa tygodnie.
Zdecydowanie potrzebowalam takiej przerwy...
Oli tez by sie ona przydala.

Cala rodzina zawiozla mnie na lotnisko.
Wygladalismy jak jakas wycieczka.
Szybko pozegnalam sie z bliskimi i ruszylam na odprawe.
Po odprawie bagazowej przystapilam do paszportowej.
O 12:15 czekalam juz na lot, ktory mialam o 13:30.
Akurat troche czasu zeby odpoczac od wrzaskow rodzinki.
Bardzo ucieszyly mnie te dwa tygodnie w domu, ale troche sie odzwyczailam od cietych ripost moich braci, jak i rodzicow.
Przez ten czas w Polsce caly czas cos robilam.
Siedzac na lotnisku czulam sie jak na wakacjach.

Godzina minela bardzo szybko.
Obsluga lotniska ponaglala wszystkich by wsiadac do samolotu.
Ja jednak szlam wolnym krokiem ciagnac za soba torbe.
Mialam tyle rzeczy do zabrania do Londynu, ze nawet w bagazu podrecznym byly ciuchy.

Na lotnisku w Heatrow wyladowalam jakos ok. 16.
Wciaz nie wiedzialam kto po mnie przyjechal i czy w ogole ktos przyjechal.
Z piecioma ogromnymi torbami toczylam sie do wyjscia.
Gdy drzwi sie otworzyly uslyszalam krzyki.
- Haaaaaaaaaanyyyyy! - Ola rzucila sie na mnie.
- A tobie co? - zdziwilam sie.
- A... chcialam tak tylko atmosferke taka zrobic... wiesz... - klepnela mnie w ramie.
- Taa... - otrzepalam sie i poprawilam bluzke.
- Hej... - z tlumu ludzi wylonil sie Nathan.
- Hej... - usmiechnelam sie szczerze.
- Kasztan wrocil!!! - Jay wybiegl zza Nathana i mnie przytulil.
Jak sie okazalo po chwili na lotnisku byli wszyscy... doslownie wszyscy!

- Co was tak duzo? - mowilam wsiadajac do vana.
- A jaki dzisiaj dzien? - Ola uniosla brwi.
- No sobota.... - wyciagnelam telefon z kieszeni.
Mialam 14 nieodebranych wiadomosci.
Kazda wiadomosc podobnej tresci.
" Wszystkiego najlepszego ", " Sto lat ".
- Ej... dzisiaj jest 21 lipca?! - popatrzalam na wszystkich. Oni zrobili facepalma. - To by wyjasnialo dlaczego rodzina skladala mi zyczenia...
Nagle w vanie rozleglo sie " Sto lat, sto lat niech..... ".
Wszyscy zaczeli mnie przytulac i wreczac prezenty.
Po chwili zastanawialam sie czy to aby napewno ja mam urodziny bo gdy Max wreczyl mi podarunek pocalowal Ole.
- No dzieki, dzieki! Nawet w urodziny! - patrzalam na calujaca sie pare.
- Zobacz co ci kupilem. - Max usmiechnal sie.
- Oho... przydadza sie! - wyciagnelam torebki na wymioty.
- Wszystkiego najlepszego. - Nathan wreczyl mi jakis drobiazg i pocalowal mnie.
- NO TO CZAS SIE ZAAAABAAAAWIC! - wykrzyczala Nareesha.

skype ♥

Lot z Marysia napewno nie nalezal do nudnych.
Po wyladowaniu w Polce brzuch bolal mnie ze smiechu.
Moj brat zawiozl Marysie do domu, a ja wraz z nim pojechalam do mojej cioci gdzie czekala juz cala rodzina.
Wszyscy strasznie sie za mna stesknili.
Wypytywali sie o kazda minute mojego zycia.
" Jak bylo tu? Jak bylo tam? A fajnie bylo tam? "
Po 15 minutach mialam dosc!
Uratowala mnie moja bratanica, ktora nawet nie byla tego swiadoma.
Miesieczna Zuzia zaczela plakac wiec od razu do niej pobieglam.
Oczywiscie cala rodzina po 3 minutach zjawila sie w tym samym pokoju.
Na szczescie tym razem to bratanica byla na pierwszym planie.
Szybko wymknelam sie z pokoju i dorwalam laptopa.
Chcialam wejsc na SKYPE'a i porozmawiac z Ola lecz gdy tylko zrobilam sie dostepna Nathan zaczal do mnie wydzwaniac.
Dzwiek nadchodzacej rozmowy irytowal moja mame.
- Moze bys tak wreszcie odebrala? - popatrzala na mnie.
- Moze.... - wzielam laptopa i wyszlam na klatke.
Moja ciocia mieszkala w jedynastopietrowym bloku, calkiem na gorze.
Jak na blok to mieszkanko miala przyjemne...
4 pokoje... duza kuchnia i lazienka....
Bardzo podobal mi sie u niej uklad pomieszczen.
Bozee... Koniec zabawy w architekta!
Siedzialam na schodach po ktorych i tak nikt nie wchodzil poniewaz kazdy uzywal trzech wind.
- No to co teraz....? - patrzalam po raz kolejny na chmurke nadchodzacego polaczenia. - No to kliiik... - szepnelam i wreszcie odebralam.
Na ekranie ukazal sie Nathan.
- Wreszcie! - ucieszyl sie chlopak.
- Taaaak... - mowilam przesuwajac sie lekko na bok i ustepujac miejsca na schodach starszej pani.
Od kiedy ktos w tym bloku wybieral wlasnie schody? I to w dodatku pani w podeszlym wieku... dziwne...
Nathan siedzial na lozku z laptopem na kolanach i wpatrywal sie we mnie.
- Co chciales? - zepytalam wracajac znowu na srodek schodow.
Nie patrzalam na chlopaka... jakos nie mialam ochoty.
Wpatrywalam sie w sciane... patrzalam na klawiature.
- Co? - zapytal zdezorientowany.
- Dzwoniles chyba 100 razy wiec wnioskuje, ze cos chciales... - wyciagnelam wibrujacy telefon z kieszeni.
Ola? - pomyslalam.
Kolezanka napisala mi SMS'a " Badz taka jakas mila moze? No... bo wiesz! No! Ja tak sobie siedze pod drzwiami i tak wam sie rozmowa klei ze... no... Taka imprezka! Pajaki po kontach szaleja! ".
Zasmialam sie i schowalam telefon.
Nathan nic nie mowil.
- Dobra bo ja widze, ze nam sie rozmowa strasznie klei, a ja jestem u rodziny wiec wiesz... No to pa... - juz mialam zamykac laptopa gdy Nathan wreszcie cos z siebie wydusil.
- Przepraszam...
Spojrzalam na wyraznie smutnego Nathana.
Z checia bym mu sie wtedy rzucila na szyje....

Po ok dwoch godzinach wyjasnilismy sobie wszystko.
Co prawda wyjasnianie sobie rzeczy przez SKYPE to nie to samo co w rzeczywistosci, ale jednak poczulam sie lepiej.
Spokojna wrocilam do rodziny.

5.07.2012

Jak dawniej ♥

Cos mi sie zdaje, ze dziewczyny przegadaly cala noc bo gdy wstaly ( oczywiscie zostaly do tego zmuszne ) o 10, nie wiedzialy co siedzieje.
Pozbieralysmy sie w trojke i ruszylysmy na lotnisko.
Tym razem to ja sie zdolowalam.
Nawet nie pozegnalam sie z przyjaciolmi....
Przez cala droge patrzalam przez szybe jakby odcieta od rzeczywistosci.
Spogladalam od czasu do czasu na telefon...
Sama nie wiem na co liczylam...
Nagle telefon zaczal wibrowac.
Spojrzalam i zobaczylam SMS'a od Maxa :
" Wiem, ze po tym wszystkim nie darzysz mnie jakims szczegolnym zaufaniem.... ale uwierz mi NIGDY W ZYCIU NIE CHCIALEM SKRZYWDZIC OLI. Wciaz nie moge uwierzyc w to wszystko co sie stalo... Zawsze wiedzialem, ze Ola jest dla mnie calym zyciem, ale dopiero teraz to tak naprawde poczulem. Prosze... pomoz mi... chce z nia zwyczajnie porozmawiac. W nocy bylem w Dublinie i szukalem jej pierscionka... znalazlem. Chce go jej ponownie dac i zapytac o reke... jezeli nie przyjmie - nie wiem co zrobie... ale musze sie z nia zobaczyc! ".
W mojej glowie od razu zobaczylam ten moment kiedy Max oswiadcza sie Oli na Barbadosie....
" Heatrow - 13:00 " - napisalam SMS'a do Maxa.
Spojrzalam na Ole....
Oni musza byc razem! - pomyslalam i ponownie odcielam sie od swiata.

Na lotnisku z dziewczynami bylysmy o 12:30.
Bylam nieco zdenerwowana bo wiedzialam, ze gdy tylko oddamy torby Ola i Marysia beda chcialy isc na odprawe.
Wtedy Max nie zdazyl by tutaj dojechac....
Zwyczajnie musialam grac na czas... w dodatku chlopak nie odbieral telefonu.
- Swietnie! - burknelam pod nosem wsadzajac telefon do kieszeni.
- Dupna kolejka nie? - Ola byla pewna, ze komentarz odnosil sie do ogromnej kolejki na lotnisku.
Tak jednak nie bylo.... szczerze to ta kolejka wlasciwie mi pomagala.

Spojrzalam na zegarek... 12:58...
Ucieszylam sie w duchu bo wciaz stalysmy w kolejce.
Moja radosc nie trwala jednak dlugo bo w glosnikach przez, ktore puszczali jakies radio, uslyszalam, ze na drodze do lotniska sa ogromne korki....

Po oddaniu wszystkich bagazy po raz 1000 zerknelam, ktora godzina.
Byla 13:34, a Maxa nadal nie bylo i nie odbieral telefonu.
- Pieknie... pieknie... NO PIEKNIE! - mowilam zdenerwowana.
Dziewczyny zmierzyly mnie tylko.
Juz mialysmy podchodzic do odprawy paszportowej gdy w drzwiach zobaczylam Maxa.
Od razu sie usmiechnelam.
Gdy zobaczyl mnie machajaca do niego, ruszyl w nasza strone z taka predkoscia, ze.... masakra.
Ola stala juz prawie przy wejsciu na odprawe.
- Ola! - krzyknal pewnie Max.
Odwrocila sie.
W momencie gdy Max zobaczyl Ole... zaczal sie przepychac pomiedzy wszystkimi ludzmi.
Ogromny bukiet roz, ktory wygladal przepieknie po tym maratonie niestety juz bukietu roz nie przypominal.
Ani Max, ani Ola nie wiedzieli co powiedziec.
Max w ciszy ukleknal na jedn kolano.
Caly zmachany i zdyszany po biegu wyciagnal pierscionek w strone Oli.
Nie tylko ja i Marysia czekalsmy na kolejne, ale rownie magiczne " tak ".
Oczy wszystkich na lotnisku byly zwrocone w strone Oli i Maxa.
Na twarzy Oli rysowal sie lekki usmiech a z oczu plynely jej lzy.
Gdy do okola bylo slychac juz jedynie " powiedz tak, powiedz tak " zaplakana Ola rzucila sie na Maxa i mocno go przytulila.
Marysia i ja ryczalysmy jak dzieci.
Niektorzy ludzie zareagowali tak samo jak my.
Po chwili rozlegly sie oklaski... a Max i Ola stali sie znowu tym starym Maxem i tam stara Ola... nie umieli przestac okazywac sobie uczuc.
Ja i Marysia zdecydowalysmy, ze wrocmy do Polski zeby Ola i Max mogli sie soba nacieszyc...
Jak dawniej.

Czlizda ♥

Przez cala droge do mieszkania Ola sie nie odzywala.
Szczerze to sie nie dziwie...
Tray i Paolo caly czas ja zagadywali, ale ja to jeszcze bardzij denerwowalo.
- Oj nie! Nie bedzie tak! - powiedzialam sama do siebie.
- Co...? - chlopcy spojrzeli na mnie, a Ola i tak nie zauwazyla, ze sie cos dzieje.
- Nic, nic... - usmiechnelam sie i wyciagnelam telefon.
" Nie wiem jak to zrobisz, ale do 4 godzin masz tutaj byc! " - wyslalam SMS'a.
" Taaa... zlapie stopa do Londynu! POWODZENIA. " - dziewczyna mi odpisala.
- Jak by ja tu sciagnac... - mowilam pod nosem. - MAM! - krzyknelam.
Tym razem cala trojka mnie zmierzyla.
Ja jednak nie zwrocilam na to szczegolnej uwagi i zaczelam dzwonic po wszystkich znajomych mi ludziach.
Gdy wreszcie dojechalismy do domu Ola zaszyla sie w jakims pokoju, a ja z laptopem na kolanach i telefonem w reku zalatwialam bilet z Polski do UK.
Co chwile klnelam pod nosem bo wcale to latwe nie bylo.
Jakos kolo 20 zobaczylam promyk nadzieji...
- Taaaaaaak! - wrzasnelam i zaczelam pisac SMS'a.
" Samolot masz o 22 ( polskiego czasu ). Lecisz z Katowic do Heatrow... pamietaj! Katowice - Heatrow! Zaraz ci wysle bilet zebys go sobie wydrukowala... transport dasz rade wykombinowac? "
" Czeeeeekaj... CO?! No, no wysylaj, wysylaj! LONDYYYYNIE nadchodze! " - spojrzalam na SMSa i usmiechnelam sie.
- Cala Marysia... - pokrecilam glowa.
- Co? - Ola wreszcie wyszla z pokoju.
- Nic, nic, nic.... - zamknelam laptopa.
Kolezanka popatrzala jedynie na mnie krzywo, wziela cos do picia i znowu zniknela.

- Siiiiiiiimaaaaaaaaaaaaaaa!! - uslyszalam jeszcze zanim otworzyly sie drzwi.
Marysia byla na miejscu!
Dziewczyna zna sie z Ola od niepamietnych czasow i w tym stanie to TYLKO ONA moze ja pocieszyc!
- Gdzie jest czlizda moja?! - Marysia spojrzala na mnie.
Wskazalam pokoj Oli palcem.
- CZLIIIIIIIIIZDAAAAAAAAAA!!!! - Marysia wparowala do pokoju Oli.
Po reakcji Oli bylo widac, ze bardzo sie cieszy na jej widok.
Dziewczyny zamknely sie w pokoju.
- Marysiaaa...? - uslyszalam niepewny glos dochadzacy zza drzwi.
Po raz kolejny otworzylam je.
- Siema! Ej bo mozesz dac trebke Marysi? - Tom usmiechnal sie. - Ej czekaj... - dodal po chwili. - Skoro ty tutaj jestes... I Marysia tez.... Ola jest z wami! - krzyknal.
- Nie mow nic Maxowi.... prosze... - popatrzalam blagalnie.
- Ale on teskni...
- A ona cierpi! - spojrzalam na niego krzywo i odeszlam.

4.07.2012

Po nocy pełnej obżerania pierwszym pomieszczeniem do jakiego zawitałyśmy z Ola tuż po przebudzeniu była łazienka.
Spędziłyśmy tam sporo czasu gdyż nasze żołądki nie zniosły tej całej sielanki.
Oczywiście długa zapłata za poprzednią noc popsuła nam nieco plany.
Ciągłe telefony od Maxa i Nathana również nie pomagały nam w jak najszybszym wyjściu z domu, który przywoływał zbyt wiele wspomnień.
O godzinie 16 miałyśmy być już gotowe do wyjazdu...
A właściwie do małej zmiany otoczenia.
Jay załatwił nam nocke u jego bardzo dobrych przyjaciół - Traya i Paolo - tuż przed wylotem do Polski.
Może ten pomysł z zbyt inteligentny nie był... no bo przecież Max i Nathan prędzej czy później dowiedzieli by się, że własnie tam przebywamy, ale Jay i jego koledzy obiecali nam, że nikt się o tym nie dowie.
Komu jak komu, ale im ufałyśmy bardzo.


- To co...? - stałam na dole z kilkoma walizkami i czekałam na Ole. - Gotowa?
- Tak, tak... - schodząc ze schodów siłowała się ze swoimi bagażami.
Wzięłyśmy dosłownie wszystko co należało do nas.
- Szybko bo Tray i Paolo już na nasz czekają. - ponaglałam Ole obserwując cały dom.
Nie powiem, że był pusty... bo nie tylko nasze rzeczy ozdabiały ściany i szafki, ale był inny...
Usłyszałam klakson.
Tray i Paolo wyraźnie się niecierpliwili.
Ola w końcu dała rade walizce i stanęła tuż koło mnie.
Widziałam, że chciała się napatrzeć... Po raz ostatni spojrzeć na te wszystkie kąty, które przywoływały tak wiele wspomnień... Niestety dzwoniący telefon jej na to nie pozwolił.
- Kto znowu? - zdenerwowałam się patrząc jak Ola naciska czerwoną słuchawkę.
- No kto?! - popatrzała na mnie.
No fakt... pytanie było głupie.
To Max nie umiał przestać do niej wydzwaniać.
Chciałam dać jej chwile czasu... na pożegnanie się z domem...
- Poczekam na zewnątrz... - powiedziałam po cichu i powoli wynosiłam wszystkie torby.
Paolo i Tray gdy tylko zobaczyli, że to wszystko taszczę od razu wyszli z auta i mi pomogli.
Po zapakowaniu wszystkiego do ogromnego bagażnika vana, którego wynajęli usiedliśmy wszyscy w aucie.
- Gdzie Ola? - zapytał Tray.
- Zaraz powinna przyjść...
Nagle w lusterku zobaczyłam znajome sylwetki...
Ktoś zmierzał w kierunku domu...
- O Boże!!!!! - wykrzyczałam i wybiegłam z auta.
Max i Nathan słysząc moje krzyki zatrzymali się pod domem.
- Musze z tobą porozmawiać... - Nath złapał mnie za rękę.
- Czekaj. - rzuciłam i zaczęłam mówić do Maxa. - Chyba nie zamierzasz tam wejść!
- A... a gdzie wy się wybieracie? - mówił lekko otłumiony.
- Max... naprawdę... zostaw ją. - popatrzałam na niego z żalem.
- Chyba nie wyjeżdż.... Wy wyjeżdżacie?! - spojrzał mi prosto w oczy i nawet nie czekał na odpowiedź.
Pociągnął za klamkę.
Ola stała na środku salonu i nie wiedziała co się dzieje.
Nathan przytrzymał mnie, a Max zatrzasnął za sobą drzwi.
- Co ty robisz?! - wrzasnęłam. - Nie rozumiesz, że ona przez niego cierpi?
- Daj im sobie to wszystko wytłumaczyć... - Nathan mówił spokojnym tonem wciąż trzymając mnie za ramiona.
- Nie Max!! - usłyszałam zza zamkniętych drzwi krzyki Oli.
Nagle drzwi się otworzyły i wybiegła zapłakana Ola.
Za nią szedł Max ze łzami w oczach.
- To koniec... spohrzała na niego i wsiadła do wana.

2.07.2012

Bez uzalania ♥

Jakis cudem dogonilam Ole.
Szla dosc szybkim krokiem.
Obok niej szla Nareesha.
Ola byla bardziej wkurzona niz smutna...
Przynajmniej tego nie okazywala po tym jak zobaczyla moja mine.
Zadna z nas nie miala sily zeby sie odezwac.
Nareesha, po tym jak zamowilysmy taxowke, pomachala nam tylko i wrocila na koncert.
W aucie rowniez siedzialysmy w ciszy.
Nie wiem o czym myslala Ola, ale ja nie myslalam o niczym...
Wylaczylam sie i obserwowalam droge...
Gdy wreszcie dojechalysmy do hotelu Ola pewnie otworzyla drzwi od pokoju jej i Maxa i wziela swoja torbe.
Dopiero wtedy dotarlo do mnie co sie stalo.
- Idziesz? - Ola popatrzala na mnie.
- Tak, tak.. - otrzepalam sie i poszlam po swoj bagaz.
Jakies 30 minut po wyjsciu z taxowki bylysmy juz gotowe na powrot.
No wlasnie... ale gdzie?
Mamy wracac do Londynu czy do Polski?
Co mamy teraz zrobic?
Wybralysmy powrot do Londynu.
Mialysmy zamiar zabrac nasze rzeczy a potem wrocic do Polski...
Tak poprostu...
Oczywiscie powrot do Londynu nie byl taki latwy.
Lot z Dublina... o 20... Nie ma nic trudniejszego do zorganizowania.
Na nasze szczescie zwolnilo sie kilka miejsc w samolocie do Heatrow.

Okolo dwunastej w nocy bylysmy juz w domu... w Londynie.
- Jemy cos...? - zapytalam niepewnie Oli zamykajac frontowe drzwi.
- To sie stalo?! - spojrzala na mnie.
- Co...? - nie wiedzialam o co jej chodzi.
- To wszystko w Dublinie... To bylo tak?
Ja nic nie odpowiedzialam na to pytanie.
Ola jedynie kiwnela glowa i za chwile stracila sie na schodach prowadzacych na gore.
Jakies 5 minut potem uslyszalam jej kroki.
- Nie moja droga! Nie spimy na gorze! - powiedziala i rzucila mi jedna poduszke.
- Nie bedziemy sie tez uzalac nad soba! - siegnalam po portfel do kieszeni. - Wychodzimy po cos na oslode.
W mgnieniu oka znalazlysmy sie w sklepie calodobowym.
Nakupywalysmy wiele slodkosci.
Roznego rodzaju lodow, cukierkow, batonow, czekolad, nutelle... kilka owocow...
Obladowane siatkami o 1 w nocy wracalysmy do domu.

- No... to smacznego! - powiedziala Ola otwierajac pierwsze pudelko lodow.

30.06.2012

" Koniec " ♥

- Czesc. - rzucila.
- Co tu robicie? - zapytaly dziewczyny.
- Wiesz co? Przyszlysmy na pokaz mody! - Ola usmiechnela sie ironicznie.
- Oj.. cos kolezanka nie w sosie. - Michelle popatrzala na nia.
- Daruj sobie. - skrzywilam sie.
Widzialam, ze Ola za sekunde wybuchnie.
- Ty tez nie wygladasz na zadowolona... - Dionne udawala zatroskana.
- Agata? - Ola cala chodzila.
Chciala jak najszybciej odejsc zeby nie wdawac sie w niepotrzebne klotnie.
Ja jednak wciaz patrzalam na uradowana ' kolezanke ' mojego chlopaka.
Gdy odwrocilam sie w strone Oli i ruszylysmy szybkim krokiem nagle uslyszalysmy glos Michelle i Dionne.
- Heeeeeej chlopcy! - powiedzialy chorem.
- Nie... trzymaj mnie... trzymaj! - Ola mruczala pod nosem.
- Olej to... - mowilam spokojnym glosem chociaz w srodku mnie roznosilo.
- Heeej! - Max i Nathan odpowiedzieli milo.
W tedy wszystko w Oli peklo... we mnie rowniez.
Odwrocilysmy sie.
Max i Nathan bardzo czule witali sie z ' kolezankami '... a mianowicie buziakiem w policzek.
Podeszlysmy do czworki ' przyjaciol '.
Chlopcy zdziwili sie troche...
Mysle, ze nas poprostu nie zauwazyli jak odchodzilysmy od Dionne i Michelle.
- Zartujesz?! - Ola stanela przed Maxem.
On jednak nie wiedzial co odpowiedziec.
Po twarzy Michelle bylo widac, ze jest z tej calej sytuacji zadowolona.
- Ja sie... jak to powiedzial Nathan " macam z kolegami ", a ty sie calujesz z kolezankami...? - Ole roznosilo.
Max wyciagal rece w strone Oli by ja troche uspokoic.
Ola odepchnela jego dlonie.
- Ja nie wiem... moze twoja ' kolezanka ' jest dla ciebie bardziej dojrzala? No bo w koncu to ja jestem fanka skejta... - Ola wciaz patrzala zlym wzrokiem na Maxa.
- Ale to nie tak... - szepnal.
- A jak?! - krzyknela Ola jeszcze w tedy kiedy Max sie wypowiadal.
On jednak stal cicho.
- No jak!? Pytam sie!
Michelle i Dionne patrzaly na pare z usmiechem na twarzy.
Nathan wygladal jakby szykowal mowe, ktora za chwile mi powie..
- Wesz co? Mam dosc ciaglych klotni, ktore zazwyczaj powoduje twoja ' kolezanka'! Skoro pomimo tych wszystkich incydentow z nia w roli glownej caly czas ja tak uwielbiasz to moze do siebie wrocicie?
- Ola... - Max spojrzal na swoja narzeczona smutnym wzrokiem.
- Nie Max! To nie dla mnie! Ja poprostu nie wytrzymuje... - sciagnela pierscionek ze swojego palca i wreczyla go chlopakowi.
Ja stalam i nie moglam uwierzyc w to co wlasnie sie stalo.
Ola zaczela odchodzic.
Nagle zza plecow Maxa wybiegla Nareesha.
Chyba wszystko widziala.
Spojrzala na piosenkarza i pokrecila glowa.
Pobiegla za Ola.
- A ty co? Ty tak bedziesz stal! - zwrocilam sie do Maxa.
- A co mam robic? To koniec... - ze lzami w oczach zsunal sie po scianie.
- Max... - Michelle kucnela kolo niego.
- Odejdz! - krzyknal. - Rozumiesz?! Odejdz!! - nie panowal nad soba. Wstal. - Wszystko zepsulas! Jestes z tego dumna?! - popatrzal na nia.
Przekrecil kilka razy pierscionek zarenczynowy w dloni i rzucil nim po czym odszedl.
Ja wciaz stalam jak wryta i nie umialam wydusic z siebie slowa.
Odwrocilam sie od Nathana, do ktorego caly czas stalam przodem, i ruszylam przed siebie.
- Czekaj.. - zlapal mnie za reke.
Nie mialam nawet sily sie wyrwac.
- Powiesz jej o tym co ci powiedzialam? - Dionne uradowala sie.
Nathan wyraznie sie zmieszal.
- Co?! No mow! Smialo! - krzyknelam. - Co ci nagadala twoja ' przyjaciolka ' ?
Nathan puscil moja reke i nie wygladal jakby chcial mi cos powiedziec.
Po chwili ciszy Dionne z dumna mina powiedziala :
- Powiedzialam mu jak to przelizalas sie ze swoim kolega!
- Co prosze?!?!? - odwrocilam sie w jej strone, a oczy wyszly mi na wierzch.
Myslalam, ze zaraz podejde do dziewczyny i wyrwe jej wszystkie podoczepiane wlosy.
Opowiada ludziom cos co sie nigdy nie zdarzylo i wyraznie ja to ' jara '!
Z garderoby wyszla cala ekipa TW i Lawson.
Pewnie uslyszeli nasze klotnie.
- Wierzysz jej? - popatrzalam na Nathana.
On stal cicho... patrzal sie na mnie.
- Wierzysz jej? - zapytalam i poraz kolejny nie uslyszalam odpowiedzi. - Powiec mi tylko czy jej wierzysz!
Chlopak jednak nic nie mowil.
- Rozumiem.... - szepnelam i zaczelam odchodzic.
- Agata... - Nathan zawolal mnie.
Odwrocilam sie i popatrzalam na niego.
Nie wierzylam w to co wlasnie sie dzieje.
Szlam dalej.
Marzylam tylko zeby zaraz zbudzic sie z tego koszmaru.

29.06.2012

' Kolezanki ' ♥

Nathan i Max wyszli z garderoby szybciej niz weszli.
Oczywiscie tym razem cala ekipa jak i chlopcy z Lawson i Shecker zauwazyli, ze cos sie stalo.
Z Ola od razu wyszlysmy za Maxem i Nathanem.
Stali oparci o sciane tuz za drzwiami.
Spojrzeli na nas i jednym slowem nas ' zlali '.
Po chwili stania w ciszy Ola sie odezwala :
- O co wam chodzi?
- Nam?! - zapytali oboje.
- To wy sobie znalazlyscie nowych kolegow. - Nathan usmiechnal sie ironicznie.
- Dobrze powiedziales! K O L E G O W! - przeliterowalam.
- My znamy takich ' kolegow '. -  Max popatrzal na Ole.
- A moze raczej ' kolezanki '? - uniosla brwi.
On wyraznie sie zmieszal. Podobnie jak Nathan.
- Ja ci nie wypominam, ze caly czas, pomimo tego co sie stalo, rozmawiasz z Michelle! - Ola sie zdenerwowala.
Wyraz twarzy Maxa sie zmienil.
Nie wygladal na zlego... wrecz przeciwnie!
Wygladal jakby chcial przeprosic Ole za ten caly incydent z zazdroscia o Shecklera.
Ola jednak nie odpuscilaby.
To on zaczal wojne..
Ona nie da sie tak szybko przeprosic.
- Tak! - Nathan nagle jakby sie obudzil. - Ale my sie nie obmacujemy z naszymi kolezankami!
- Aaa... a my sie niby macalismy tak? - zapytalam.
- A to pod garderoba?! - wyraz twarzy Maxa znowu sie zmienil.
Byl zly.
- Wiesz co? Ty mozesz wychodzic z kolezankami gdziekolwiek ze chcesz, a ja nie moge nawet porozmawiac z kolesiem, ktorego jestem fanka od malutkiej dziewczynki. - Ola pokrecila glowa i odeszla szybkim krokiem.
Max podbiegl do niej.
- Kochanie... - zlapal ja za reke.
- Kochanie? - stanela i popatrzala na niego. - Teraz ' kochanie '? Smieszny jestes! - wyrwala reke z jego uscisku i odeszla.
Poszlam za nia.
Nathan jednak sie nie wychylal zeby mnie gonic... ale jakos mnie to nie zasmucilo.

Gdy doszlam do Oli nie odezwalam sie...
Szlysmy w ciszy przed siebie.

- To jakis zart tak?! - nagle Ola sie odezwala.
Unioslam glowe.
W nasza strone szly ' kolezanki ' naszych chlopakow : Michelle i Dionne.
- Hej! - usmiechnely sie sztucznie.

28.06.2012

Zwykly dowcip ♥

Po calym tym incydencie z Maxem i Nathanem wraz z Ola troche niechetnie ruszylysmy do Ryanow.
Glupio czulysmy sie z ta swiadomoscia, ze to wlasnie o nich chlopcy byli zazdrosni, a my do nich wracalysmy.
- Co jest...? - chlopacy spojrzeli na nas gdy weszlysmy do garderoby.
- Nie... nic... - Ola rozgladala sie za swoja torebka. - Wiecie... bo my musimy isc... no... To milo bylo poznac! - usmiechnela sie szeroko do Shecklera.
On odwzajemnil ten usmiech.
- Co sie stalo? - Ryan szepnal do mnie kiedy Ola rozmawiala z Shecklerem.
- Nic.. - usmiechnelam sie.
- Napewno? - zapytal.
- Tak, tak. - ponownie sie usmiechnelam i ruszylam w strone drzwi.
Ola pozegnala sie jeszcze z Ryanem, ja kiwnelam skateboardziscie i wyszlysmy.
- To co... idziemy na obiad? - zapytalam.
- Taaaa.... idziemy.... - burknela.

Okazalo sie, ze szef imprezy pomyslal o wszystkim i nie musialysmy szukac restauracji.
Wszystko bylo przygotowane w garderobie zespolu.
Tylko co? Mamy tak sobie po prostu wejsc? Po tym jak Max i Nathan wygarneli nam przebywanie z Ryanami?
No coz... nie mialysmy wyjscia.
- Wchodzicie? - zapytal pan pilnujacy zeby wszystko chodzilo jak w zegarku.
Nie zdazylysmy odpowiedziec.
Facet otworzyl drzwi do garderoby TW i nas tam wepchnal.
Max i Nathan popatrzeli na nas zdziwieni.
Raczej sie nas tam nie spodziewali.
Ja sama sie zdziwilam, ze wlasnie siadalam do stolu.
- Smacznego.... - powiedzialam niepewnie.
Reszta zespolu, jak i ekipy, nie wiedziala o malym incydencie wiec podczas posilku nie bylo jakiejs niezrecznej ciszy ani nic w tym stylu.
Po skonczonym obiedzie ktos zapukal do drzwi.
- Sieeeeeeeeeeema!! - w garderobie pojawil sie zespol Lawson.
Oczywisice Ryana tez nie zabraklo... no w koncu to czlonek zespolu.
Nathan troche sie skrzywil lecz od dawna cala ekipa TW przyjaznila sie z chlopakami z Lawson wiec po chwili wszyscy razem sie smiali.
Juz myslalam, ze wszystko jest ok... Ola siedziala z Maxem, ja z Nathanem...
- Czesc! - w drzwiach ukazal sie Sheckler.
O Boze... - pomyslalam patrzac na mine Maxa.
Okazalo sie, ze ekipa The Wanted rowniez znala skateboardziste...
Sheckler chyba nie wiedzial, ze Max i Ola sa para poniewaz od razu przysiadl sie do niej.
Oczywiscie kolo Oli siedzial Max, ktoremu wcale nie spodobaly sie zaloty skejcika.
Skateboardzista zaczal zagadywac moja kolezanke, a Max zwyczajnie wstal i wyszedl.
Ola nie sluchala Shecklera... spojrzala na zamykajace sie za Maxem drzwi...
- Zaraz wroce... - szepnal Nathan i poszedl za Maxem.
Podeszlam do Oli i usiadlam kolo niej.
- Bo wy... bo wy... jestescie... przepraszam! - Sheckler jakal sie i przepraszal Ole.
- Przejdzie mu... - kolo nas kucnal Ryan.
Pech chcial, ze Nathan i Max z krotkiej pogawedki wrocili w tedy kiedy Ola opowiedziala jakis zart.
Cala nasza czworka ( Ja, Ryan, Ola i Sheckler ) wybuchnelismy smiechem... co jeszcze bardziej zdenerwowalo naszych chlopakow.

27.06.2012

Zazdrosnicy ♥

Po przylocie do Dublina wszyscy rozeszli sie po pokojach i poszli spac.
Na drugi dzien obudzilismy sie po 11:00.
Zeszlismy na sniadanie, a chlopcy powoli zbierali sie na probe, na ktorej pojawili sie o 14:30.
- Nawet punktualnie! - mowil szef imprezy patrzac na zegarek.
- Taaak... to my... sie... ulotnimy... - mowilam coraz ciszej.
Wiedzialam, ze na backstage'u jest ogromna ilosc znanych ludzi wiec... pomyslalam, ze moze moglabym zrobic sobie jakies zdjecie czy cos.
Oczywiscie jak wraz z dziewczynami zobaczylysmy bufet zapomnialysmy o wszystkich slawach.
Jedyne o czym myslalysmy to jaki kolor babeczki wybrac, czy zjesc skrzydelko czy udko... takie tam kobiece problemy!
Podczas tego gdy " rabowalysmy " stol za nami krecilo sie duzo osob.
- Ty, patrz! - zwrocilam sie do Oli. - Nawet skejciki sa! - zasmialam sie.
Ona jednak nie szczegolnie sie przejela tym co mowie.
Nagle ktos zlapal mnie za ramiona.
Nathan? - pomyslalam.
- Sieeeeeeema! - chlopak usmiechnal sie slodko.
Nie byl to Nath tylko Ryan z zespolu Lawson.
- O! Czesc! - usmiechnelam sie. - Co u ciebie? - zapytalam.
Chlopak jednak nie zdazyl odpowiedziec.
- O Boze! - Ola sie wtracila. - Znajac ciebie to liczylam na pytanie typu " Co tutaj robisz? " - zasmiala sie.
Wraz z Ryanem spojrzelismy na nia.
- No chyba oczywiste, ze bedziesz gral? - Ola uniosla brwi. - Taaa... mniejsza z tym! - wrocila do bufetu.
Pokrecilam glowa.
- Jest juz reszta? - spojrzalam na chlopaka.
- Jasne! Chodz! Pytali sie o ciebie. - odpowiedzial mi i ruszylismy w strone garderoby zespolu Lawson..
- Noooo czesc!! - zrobilam wielkie wejscie!
- Yooo! - odpowiedzieli chorem.
- A gdzie Ola? - zapytal jeden z czlonkow mianowicie Andy.
- Przy bufecie! - zasmialam sie.
- Ryan Sheckler tutaj jest! - Ryan spojrzal na mnie.
Gdy tylko to uslyszalam wybieglam z garderoby i pobieglam do Oli.
Sheckler to bardzo znany skateboarder.
Ola go uwielbia!
- Dziewczyyyyynooooo! - krzyknelam. - Sluchaj!!
- Nie! - przerwala mi. - Ty sluchaj! - zlapala mnie za ramiona. - Ponoc Ryan Sheckler tutaj jest! - potrzasnela mna.
Ja oczywiscie zrobilam facepalm'a.
- No co ty?! - udawalam zaskoczona.
- No mowie ci!!!!!
Ja po raz kolejny zrobilam facepalm'a.
- Juz wiesz....? - przestala mna trzasc.
- Nie... co ty....

Znalezienie jego garderoby nie zajelo nam duzo czasu.
- Pukaj! - Ola szturchnela mnie.
Stalysmy pod drzwimi do jego ' dressing room'u ', ale wstydzilysmy sie zapukac.
- Ty pukaj! - krzyknelam.
- Ty! - Ola spojrzala na mnie.
- Ty! - pokazalam palcem na drzwi.
- Ja moge zapukac! - nagle za naszymi plecami ukazal sie jakis chlopak.
- Pukaj! Smialo! - skinelam glowa.
Tym razem to Ola zrobila face palm'a.
- Ekhem... - Ola chrzaknela.
- O jaciez pierdziele! - zrobilam wielkie oczy. - Ryan?! Ryan Sheckler?!
- Tak! Ola i Agata? - usmiechnal sie.
- Ttttttttttak... - jakala sie Ola.
- O! Widze, ze juz sie poznaliscie! - Ryan z Lawson stanal kolo mnie.
- To.. wchodzicie? - Sheckler uniosl brwi i otworzyl drzwi od garderoby.
- O tutaj jestescie! - krzyknal Max i Nathan.
Niestety usmiechy z ich twarz bardzo szybko zniknely.
Wchodzac do garderoby chlopacy dziwnie nas objeli.
- To my nie przeszkadzamy... - Max spojrzal na Ole.
Nathan popatrzal tylko na mnie i odszedl razem z Maxem.
Chlopcy zawsze byli o nas bardzo zazdrosni....
- Czekajcie... - skierowalam slowa do Ryanow i z Ola poszlysmy za zazdrosnikami.
- Stojcie! - Ola krzyknela w strone oddalajacych sie Maxa i Nathana.
Jak na fohnietych to bardzo szybko staneli.
Podeszlysmy do nich.
- Co chcieliscie? - zapytalam.
- Chcielismy isc razem na obiad, ale chyba zaraz wam podadza. - Nathan usmiechnal sie ironicznie i odszedl.
Za nim poszedl Max.
- Yyyyyy?! - z Ola stalysmy jak wryte.
- Ale... co... my... ja jibi! - Ola zlapala sie za glowe.
- Tiaaa... Zapowiada sie mily wieczor... - patrzalam jak Max i Nathan odchodza.

Na ostatnia chwile ♥

Dni szybko mijaly.
Chlopcy krazyli pomiedzy USA, a UK... my z dziewczyami rowniez.
Po kolejnym, dlugim pobycie w LA przyszedl czas na powrot.
Tym razem nie bylysmy z zespolem wiec grzecznie czekalysmy na nich na lotnisku.
Oczywiscie gdy w drzwiach pojawil sie Nathan nie czekalam dlugo i przecisnelam sie pomiedzy fankami.
Rzucilam mu sie na szyje.
- Cz cz cz czeeesc... - wymamrotal zdezorientowany.
Ola gdy zobaczyla Maxa zrobila to samo tylko znacznie szybciej.
Nareesha udawala, ze jest spokojna, ale podbiegla do Sivy uradowana.
Kelsey... byla ubrana w krotka sukienke.
Byla 9:00, a ona wlasnie wrocila z imprezy.
Jej rzesy byly bardzo posklejane, kredka splynela juz dawno temu... ogolnie nie wygladala zbyt pociagajaco.
Biegla jakby w spowolnionym tepie.
Nie ulatwialy jej tego jej buty... 12 centymetrowe koturny....
Rzucila sie na Toma.
Sukienka automatycznie sie podwinela... nie musze chyba wspominac, ze na lotnisku bylo duzo paparazzich i ze wszystkie zdjecie pojawily sie kilka godzin pozniej w internecie...

Po jakiejs godzince... moze dwoch, znalezlismy sie w domu.
Chlopcy nie byli zmeczeni w jakims duzym stopniu wiec usiedlismy wszyscy na kanapie i opowiadalismy sobie co dzialo sie przez te tygodnie jak nie bylismy razem.
Oczywiscie zadna dziewczyna nie umiala sie odkleic od swojego ' Romeo '.
- Ojej... - Siva spojrzal na kalendarz wiszacy na scianie.
- Co sie stalo? - zapytala Nareesha.
- Jutro wystep w Dublinie! - ucieszyl sie.
Dublin to jego rodzinne masto.
Wreszcie szansa na spotkanie sie ze swoimi bliskimi!
- Ej... ale... - Max usiadl.
Ola jednak nie puszczala go.
- O Boze.. - Nathan zrobil wielkie oczy. - Ktora godzina? - zaczal szukac telefonu.
- No! Ludzie! - nagle otworzyly sie drzwi i wolnym, spokojnym krokiem wszedl Martin. - Co?! - krzyknal po tym jak na nas spojrzal.
- Sekundke! - krzyknelismy i wystrzelilismy jak z procy.
Szybkie pakowanie, zmiana stroju... po 15 minutach bylismy juz w Vanie.
- Was gdzies zostawic... samych... - Kevin krecil glowa.
- No przeciez nie zapomnielismy o samolocie! - Jay sie zbulwersowal. - My tylko... no... wiesz!

Na szczescie na lotnisku bylismy dokladnie o wyznaczonej porze.
Rowno o 20:00 samolot wystartowal.
Oczywiscie... jak zawsze... przespalismy caly lot do Dublina.

27.05.2012

Chora ♥

- Haaaaaalooooo... - z pokoju obok uslyszalam glos umierajacej Oli.
Bidulka byla chora.
Max wyszedl po jakies leki wiec zostala sama.
Przypuszczam, ze gdyby Max byl z nia nie wydawalaby takich dzwiekow.
Zwloklam sie z lozka.
- Gdzie idziesz? - zaspany Nathan zlapal mnie za reke.
- Do Oli... - powiedzialam pol przytonma.
- Powiedz, ze ma przestac wyc.. - przykryl sie koldra.
Popatrzalam na niego i poturlalam sie do Oli.
Stanelam ledwo zywa i oparlam sie o futryne drzwi.
- Czy ciebie pojibalo?! - spojrzalam na nia.
- Nie! - usmiechnela sie.
- No... to super! - powiedzialam i juz chcialam wrocic do siebie gdy Ola sie odezwala.
- Nudzi mi sie....
- Sory, ale Maxa ci nie zastapie! - popatrzalam na nia zniesmaczona.
- No raczej, ze nie! - rozmarzyla sie.
- Halo?! Opamietaj sie! - krzyknelam. - Twoj lovelas zaraz wroci! - ruszylam w strone swojego pokoju.
Polozylam sie kolo Nathana.
Na chwile odlecialam... i nagle Ola zaczela sie drzec.
To znaczy ona ponoc spiewala....
- Zaaaaaamkniiiiiij sieeeeee! - krzuknelam zakrywajac sie koldra.
- Boze swiety! - Nathan wstal i poszedl do pokoju Oli.
- Hej! - powiedziala uradowana.
Nathan pokrecil jedynie glowa i zszedl na dol.
Ola wrocila do " spiewania ".
Jako, ze Nathan dlugo nie wracal postanowilam, ze pojde zobaczyc co robi.
Zeszlam po schodach zatykajac uszy.
Ola nadal spiewala.
Nathana nie bylo na dole.
Postanowilam, ze wejde do pokoju goscinnego... moze tam sie schowal.
Tak tez zrobilam.
Nathan smacznie spal na wielkim lozku.
- No eeeeeeej! - stanelam nad nim.
Przebudzil sie.
- Tutaj nie slychac tak tych wrzaskow!
- Wiesz co...? Faktycznie! - przytaknelam. - Ide po poduszke!
Wyszlam z ciemnego pokoiku.
Nagle ktos zapukal do drzwi.
- Nareszcie! - otworzylam, a Max wszedl do domu.
- Co jest?! - zapytal i wreczyl mi jedna z dziesieciu siatek do reki.
- Co jest? - zapytalam zdziwiona. - To jest! - wskazalam palcem na pietro i nagle Ola zaczela spiewac.
- Ojej... - Max spojrzal na mnie i ruszyl na gore.
Szlam za nim taszczac ciezka reklamowke.
- Heeeej! - powiedzial slodko wchodzac do pokoju.
Ola zerwala sie z lozka i rzucila sie Maxowi na szyje.
- Na serio jestes chora? - zapytalam odkladajac pelna torbe zakupow.
Oczywiscie jak zwykle nikt mi nic nie odpowiedzial.
Para najwyrazniej stesknila sie za soba bo nie umieli sie od siebie oderwac.
Ja, nie wiedzac czemu, dalej stalam u nich w pokoju.
- Patrz co ci przynioslem.. - Max na chwile odszedl od Oli a ta usiadla na brzegu lozka.
Wyciagnal jakies witaminy i lekarstwa, a potem smakolyki.
- Oczywiscie rosolik obowiazkowo! - mowil Max podajac Oli sloiczek rosolu.
Ona jednak nie wziela sie za jedzenie lecz za podziekowania...
Postanowilam, ze wyjde z pokoju.
Wzielam swoja poduszke i pomaszerowalam na dol do Nathana.

25.05.2012

" Niezapomniane " after party ♥

Wraz z cala ekipa zespolu siedzielismy na widowni.
Przed nami siedzieli Justin Bieber i Selena Gomez, a za nami na przyklad LMFAO.
Z boku zauwazylam Ushera, Timbalanda i Justina Timberlake'a.
- Jestem w raju! - szepnelam do Oli obczajajacej tych samych przystojniakow.

Wystep sie zaczal.
Chlopcy przeszli kolo nas i staneli na ogromnej scenie.
Ludzie pod scena piszczeli.
Nagle odwrocilam sie i zobaczylam, ze wszystkie slawy stoja i ruszaja sie w rytm posenek naszych chlopcow.
Z oczy poleciaa mi lza.
Tak daleko zaszli... Jeszcze rok temu ta gale ogladali przed telewizorem, a teraz sami na niej wystepuja!
Wystep dobiegl konca.
Do okola bylo slychac oklaski.
Chlopcy uradowali stali na scenie do konca nie dowierzajac, ze wlasnie na niej stoja...

- Dobrze bylo?! - zespol przeciskal sie na swoje miejsca.
- Dobrze?!?! MASAKRYCZNIE dobrze! - wykrzyczalysmy z dziewczynami.
- Dobra robota! - Justin obrocil sie do nas i pogratulowal chlopcom... tak jak kilka innych gwiazd.

Po udanej gali ruszylismy za kulisy gdzie spotakalismy swoich idoli.
Gdy Nathan zobaczyl, ze w jego kierunku zmierza wlasnie Stevie Wonder zachowywal sie jak my z Ola na Britain's Got Talent.
Porobilismy sobie kilka zdjec ze slawami i poszlismy sie przebrac na after party.
Wreszcie z dziewczynami mielismy szanse wlozyc swoje drugie sukienki.
- WOW! - chlopcy wyduslili z siebie gdy nas zobaczyli.
- To co jedziemy? - zapytala Nareesha.
- Zdecydowanie! - odpowiedzieli chorem.

Zespol zostal rowniez poproszony o wystep na after party.
Szczerze mowiac to nie wiem jak wyszedl poniewaz nie byl pierwszy tylko tak jakos po... po podaniu drinkow.
Powiedzialabym, ze bylo to niezapomniane after party no, ale nic nie pamietamy wiec te zdanie nie pasowalo by tutaj.
Ogolnie bylismy w Vegas tak? No...
Chyba bylismy w kasynie.
Nie zebym pamietala, poprostu jak sie jest w Vegas to predzej czy pozniej londuje sie w kasynie!
Ogolnie wieczor zaliczam do udanych.
Nie tylko ze wzgledu na udany wystep zaspolu, ale tez dlatego, ze jakims cudem po nocy w Vegas trafilismy do hotelu.
Przez kolejne 2 dni nie robilismy nic innego tylko zawziecie sie pakowalismy... czyt. Obijalismy sie na kanapie.
Przed wylotem do Londynu powrzucalismy wszystkie rzeczy do walizek ( mam nadzieje, ze wszystkie ) i ruszylismy na lotnisko.
Nasza para zakochancow oczywiscie byla tak w siebie zapatrzona ze zepomniala wyciagnac swoich bagazy z auta...
No ale coz...
Bezpiecznie dolecielismy do UK.

Kulupulkowa sensacja ♥

Godzina 8:00.
Wszyscy smacznie spia... Wroc! Wszyscy smacznie spali poniewaz do apartamentu wbiegl Nano krzyczac : O Boze! Zapomnialem! Ale nie mowcie Martinowi! O Boze! Nie powiecie?!
Wszyscy wyszlismy do salonu i ogladalismy przestraszonego Nano.
- O Boze! Nie powiecie mu! Ale... Ojejku!
- Czego mamy mu nie mowic?! - krzyknal Tom.
- Ze wlasnie spozniliscie sie na probe! - Nano wydusil z siebie po kilku jekach.
- Co ty mowisz?!?!?! - Nagle nie wiem skad pojawil sie czerwony ze zlosci Martin.
Biedny Nan tlumaczyl mu sie chyba pol godziny, a my w tym czasie zbieralismy sie na gale.

Max przelecial kolo mnie popychajac mnie przy tym lekko.
- Wystarczylo powiedziec, ze ty siadasz kolo Oli! - pokrecilam glowa.
Usiadlam kolo Nathana.
Widac bylo, ze byl nieco zdenerwowany.
Ale wszyscy tacy byli.
Mieli tylko 15 minut na probe.
Gdy dojechalismy na miejsce zespol od razu pobiegl na scene.

- To nie wyjdzie! - po dokladnie 15 minutach chlopcy pojawili sie za kulisami.
- Co nie wyjdzie? - Ola zapytala swojego ukochanego.
- My nawet nie wiemy jak my mamy isc... co mamy robic... gdzie patrzec! - spojrzal na nia.
Ona tylko pokrecila glowa i go pocalowala.
W tedy zapomnial o wszystkim... i wiecej slowa typu " To nam nie wyjdzie " nie wyplynely z jego ust.

- 10 minut do dywanu! - w naszym pokoiku pojawil sie jakis dziwny pan.
Wszyscy ubrani i gotowi poszlismy w strone wyjscia.
- Prosze cie.. nie zrob siary! - Ola popatrzala na mnie powaznie.
No coz nie bede ukrywac... presja byla!
10 centymetrowe szpilki i ja mam nie zrobic siary?
Dasz sobie rade! Dasz sobie rade! - powtarzalam wchodzac na dywan.
Nathan mocno trzymal mnie za reke.
Nie wiem czy to ze strachu zebym sie nie wywrocila czy tak po prostu...
Stanelismy na chwile.
Nagle tysiace fleszy zaczelo blyskac nam po oczach.
Pierwsza i odruchowa reakcja bylo zaslonienie siebie.
Ale po kilku chwilach przyzwyczailismy sie do tego i usmiechalismy sie do obiektywow.
Spojrzalam w bok.
Max szeptal cos do ucha Oli slodko sie przy tym usmiechajac.
Zrobilam mine typu " Awww ".
- Nasze kulupulki. - szepnelam Nathanowi.
Usmiechnal sie i spojrzal na nich.
Nagle flesze w aparatach zaczely blyskac szybciej.
Wiedzialam! - powiedzialam sama do siebie patrzac na calujacych sie Ole i Maxa. - Kulupulkowa sensacja.
Po chwili kazda para zaczela sie calowac a biedny Jey stal uradowany pomiedzy nami.

- Udalo sie! - krzyknelam schodzac z dywanu.
- Boze! Nie przewrocila... - nagle wypowiedz Oli przerwala moja gleba.
Na szczescie stalismy z dala od paparazzi'ch.
- Co mowilas? - zasmial sie Nathan.
- Nic.. - Ola zrobila face palm'a.

- No... To zaczynamy! - Martin popchnal zespol w kierunku sceny.

Zniecierpliwieni ♥

Z Ola wlecialysmy za kulisy jak dwie psychopatki.
- Bosko bylo! No bosko! - krzyczalysmy.
Max i Nathan stali z mina jakby chcieli powiedziec " Boze... jakie one sa biedne " albo raczej " Boze... jacy MY jestesmy biedni ".
Po chwili szalu powoli zaczelysmy sie opanowywac.
Za kulisy przybyly tez Nareesha, Jess i Kelsey.
- Czy ty zawsze musisz robic siare? - Nareesha stanela przede mna.
- Ola tez sie darla! - zbulwersowalam sie.
- Ale Ola usiadla NA krzesle. - zasmiala sie Kelsey.
- No i chwala jej za to! - zmierzylam Kels.
Nathan wciaz stal i patrzal na mnie.
Wygladal jakby za chwile mial wybuchnac smiechem.
Tak tez sie stalo.
Po slowach " Te krzesla byly za male wiec spadlam " od razu zaczal sie smiac.
- Nie! To ty jestes za bardzo fajtlapowata.. - podszedl do mnie i sie przytulil.
- Sory ale jestem za bardzo fajtlapowata i moge cie jeszcze zgniesc.. - odsunelam sie od niego.
W tym czasie Max i Ola jak zwykle zajmowali sie soba.
Swoja droga... wygladali przeslodko!
Z reszta jak zawsze!
- Ej.. - Nath jeknal jak szlam w strone zakochancow.
- Czesc lovelaski! - stanelam pomiedzy nimi co im raczej sie nie spodobalo.
- Nara fajtlapko! - Max nasladowal moj uradowany glos.
- Aaaaa.... ze ja wam przeszkadzam? - zaczelam sie wycofywac.
Odpowiedzi oczywiscie nie dostalam... no ale na co ja liczylam?

Po udanym wystepie chlopcow w Britain's got talent w nocy wyruszylismy do USA.
Zespol mial tam dac kilka koncertow, a co najwazniejsze wystapic na gali BILLBOARD MUSIC AWARDS.
Lot do USA minal bardzo szybko.
Wszyscy smacznie spali.
Czas w Ameryce tez znacznie szybciej uplywal niz zazwyczaj.
Po wystepach/koncertach/wywiadach chodzilismy sie odstresowac do jakiegos PUB'u albo po prostu na spacer.
Pogoda byla niesamowita.
Powoli zaczynalo nam brakowac bluzek z krotkim rekawkiem.
Caly czas zylismy tym, ze polecimy do Vegas na Billboard Music Awards!
Kazdego dnia te slowa wypadaly z naszych ust jakies 1000 razy.
Jako, ze chlopcy juz dawno mieli kupione stroje na gale wraz z dziewczynami postanowilysmy, ze tez cos sobie kupimy.
No bo przeciez przejdziemy sie po dywanie z naszymy mezczyznami!
Ruszylysmy do kilku znanych sklepow.
Niestety dopiero w 6 sklepie znalazlysmy kreacje dla siebie.
Na dywan kupilysmy sobie dluzsze suknie, a na after party oczywiscie cos krotkiego.
Buty do sukienek dala nam Nareesha.
Tak apropo to byly chyba najpiekniejsze buty jakie zaprojektowala.
Obladowane ciuchami ( bo przy okazji kupilysmy cos wiecej niz tylko sukienki ) wrocilysmy do hotelu i z niecierpliwoscia oczekiwalismy nastepnego dnia - GALI!

20.05.2012

BGT ♥

Po dlugiej drodze dotarlismy do studia Britain's got talent.
Jess, Kelsey i Nareesha poszly na widownie poniewaz zaraz mial sie zaczynac program.
Nie wiedzac czemu ja i Ola zostalysmy za kulisami... To znaczy ja wiem czemu! Max nie chcial puscic Oli bo... byli zajeci, a ja tak dlugo ja zaciagalam na widownie, ze program zdazyl sie zaczac.
Siedzialysmy wiec za kulisami i sluchalysmy sobie chlopcow podczas proby.
Ola oczywiscie nieco w niej przeszkadzala poniewaz Max nie umial przestac sie na nia patrzec.
Pokrecilam glowa, usiadlam obok i weszlam na twittera.
Dodalam tweeta " Britain's got talent be ready for our boys!! ".
Nagle zobaczylam, ze Nathan wyslal do mnie tweeta : " I'm gonna throw up! Honestly! lol! Tell them something! " .
Spojrzalam na calujaca sie pare.
" They're just weirdos! They won't listen me :( ".
Ola zerknela na mnie dziwnie i za chwile zobaczylam tweeta od niej ktorego wyslala mi i Nathanowi : " Wanna talk about it? Don't think so! "
Zasmialam sie i odpisalam : " Ooooo! I'm afraid! #shakingteddy "
Pisanie do siebie tweetow bardzo nas wciagnelo i po chwili dolaczyl sie do nas Max : " We're weirdos?! Look at you! You're sitting next to Nathan and you're tweeting with him! "
" you're sitting next to me and you just tweeted me! -.- " - odpisalam.
" You wanna fight? Ok! " - tweetnal Max po czym dodal zdjecie moje i Nathana.
Na zdjeciu Nathan ma ubrana moja bluzke, a ja maluje mu usta.
Cos mi sie zdaje, ze zdjecie zostalo zrobione podczas ktorejs nocy w Vegas bo nie pamietam takiej sytuacji.
Oczywiscie chcac sie odgrysc tweetnelam zdjecie Oli i Maxa.
Max ma na sobie rozowe skarpetki Oli i spi, a ta siedzi kolo niego i z nudow maluje mu paznokcie.
Kolejne zdjecie chyba z Vegas...
Max popatrzal sie na mnie krzywo, a ekipa zaczela sie smiac... chociaz nie tak bardzo jak zobaczyla zdjecie moje i Nathana.
Nagle Nareesha tweetnela " STOP IT! I don't wanna bother you but... YOU SHOULD BE AT THE STAGE!! "
Wszyscy zerwali sie z krzesel.
Max pocalowal Ole, Nathan mnie i pobiegli za zespolem.
Ja z Ola z nadzieja, ze znajdziemy jakies wolne miejsce ruszylysmy na widownie.
Niestety pech chcial, ze gdy szukalysmy miejsc podszedl do nas facet z kamera.
Od razu zrobilam sie cala czerwona.
- Sa! - krzyknela Ola.
Kilka metrow dalej byly dwa wolne krzesla.
Pan z kamera niestety nadal za nami szedl i gdy zobaczylam, ze nagle lampka w kamerze zaswiecila sie na czerwono chcialam z gracja usiasc...oczywiscie nie udalo mi sie to i zamiast NA krzesle wyladowalam tuz pod nim.
Ola po facepalmie zaczela sie smiac... tak jak reszta ludzi obok.
Wlasciwie byly to fanki TW wiec bylo mi jeszcze bardzij glupio.
Ale nie zastanawaialam sie dlugo nad tym co o mnie pomysleli bo na scenie pojawili sie nasi chlopcy.
Z Ola wstalysmy z miejsc i zaczelysmy spiewac... a wlasciewie drzec sie!
Po chwili kazdy na widowni stal i spiewal.
Po udanym wystepie do zespolu podszedl prezenter by zadac kilka pytan.
Nagle we mnie i w Oli obudzily sie fanki.
Zaczelysmy piszczec i krzyczec... chociaz sama nie wiem po co.
Gdy prezenter zerknal na nas dziwnie, a chlopcy zaczeli sie smiac... na chwile sie uciszylysmy... ale byla to bardzo krotka chwila.
- Na trzy czte ry! - powiedzialam do Oli i wykrzyczalysmy " THE WANTED ROCK! ".
Prezenter spojrzal na nas i na chlopcow, ktorzy zerkali na nas smiejac sie.
- Czy to sa wasze dziewczyny? - zapytal.
- Nie! Moja dziewczyna siedzi grzecznie w pierwszym rzedzie! - Tom pokazal na Kelsey. - To dziewczyny Maxa i Nathana... - zasmial sie.
Mezczyzna podszedl do Nathana i Maxa.
- Czy to prawda? - znowu zapytal.
- Taak.. - powiedzieli niepewnie.
- Wiec czemu nie wspieraja was w pierwszym rzedzie?
- Bo to dziewczyny Maxa i Nathana! - Jay sie zasmial. - Nie wiem czy ktos by wytrzymal ich krzyki gdyby siedzialy w pierwszym rzedzie.
- Porozmawiamy potem! - krzyknelam.
Prezenter znowu na nas spojrzal.
- Wiecie co? Jak siedzialem na backstage'u to taka pani sie przewrocila... podobna do jednej z waszych dziewczyn.
Nathan automatycznie zrobil facepalm'a.
- No nic... dziekujemy za wystep... - mezczyzna sie produkowal, a ja z Ola wystrzelilysmy jak z procy i pobieglysmy za kulisy.

Dwa zakochance ♥

Poniedzialek godzina 10:00 i w kazdym pokoju zaczely dzwonic budziki.
Dookola bylo tylko slychac ziewanie.
10 minut po zadzwonieniu budzikow wszyscy nadal spali... 20 minut, 30 minut, 40 minut po i wciaz kazdy jest w swoim pokoju.
- Haaaaaalooooo! - Martin wszedl do domu.
- Cicho! - Max uciszyl szepty, ktore rozchodzily sie po domu od kilku minut.
Martin powoli wszedl na gore.
Niepewnym ruchem otworzyl drzwi do pokoju Nareeshy i Sivy - lezeli nieruchomo.
Podobnie jak Tom i Kelsey.
Martin otworzyl drzwi w pokoju moim i Nathana.
Podszedl do nas i zaczal mnie szturchac.
Myslalam, ze sie zaraz odwine, ale nie!
Agata... spokojnie, spokojnie... badz silna! - myslalam.
Balam sie tylko tego jak zareaguje Ola jak Martin wejdzie do pokoju jej i Maxa.
Przeciez Martin nie przezyje tego ciosu!
Biedny Mart... - pomyslalam.
Kuleczka wyszla z naszego pokoju i poszla do Oli i Maxa.
Para papuzek jednak byla przygotowana.
Stali za drzwiami z wielkim, dlugim pudlem bez spodu i gory.
Gdy drzwi sie otworzyly Max nasunal karton na Martina i popchnal go na lozko.
Biedny Martin turlal sie i turlal. Nie umial sie wydostac.
Oczywiscie smiech Maxa zwolal wszystkich do jednego pokoju.
Stalismy i robilismy zdjecia Marciakowi.
- Swoja droga sweetasnie dzis wygladasz Martinku! - zasmial sie Jay i wszyscy ruszyli sie szykowac na wyjazd do studia Britain's got talent.

Prawie gotowa do wyjscia poszlam do pokoju Oli i Maxa.
Stali nad spiacym Martinem opatulonym w karton.
- Zasnal?! - zdziwilam sie.
- Najwyrazniej... - powiedzieli wspolnie.
Oczywiscie to, ze powiedzieli to wspolnie bylo tak romantyczne ze musieli to zwienczyc pocalunkiem.
Max zagryzl warge.
- Ej Halo! Ja tutaj stoje! Poza tym lozko macie zajete! - zbulwersowalam sie.
- Chcesz o tym porozmawiac? - zapytala Ola.
- Walcie sie! - odpowiedzialam.
- No ale przeciez lozko mamy zajete! - Max slodko spojrzal na Ole.
- YYYYY?! - oczy wyszly mi na wierzch. - Przerazacie mnie.
- Co jest?! - zapytal uradowany Nathan oparty o drzwi w pokoju papuzek.
- Oni sa.... - pociagnelam go do wyjscia. - STRASZNI! - zerknelam na calujaca sie pare.

Oczywiscie calad droge do studia Max i Ola byli wpatrzeni w siebie, a pomiedzy patrzeniem sobie gleboko w oczy calowali sie.... chociaz nie! Pomiedzy calowaniem sie patrzyli sobie w oczy.

12.05.2012

" Zostawmy ich samych " ♥

Chłopcy po kilku dniach od przyjazdu spędzali większość czasu w studiu nagrywając hity na nową płytę.
Z dziewczynami nie było nam śpieszno do przesiadywania w studiu po 12/13 godzin więc gdy naszych ukochanych nie było w domu robiliśmy inne twórcze rzeczy.

Pewnego dnia, kiedy zespól znowu był w studiu, a ja z Olą w u kosmetyczki dostałam SMS'a.
" Zapomniałem Ci powiedzieć... odbierzesz Jess z dworca? X "
Chwile zastanawiałam się nad tym SMS'em... No bo z jakiej okazji siostra Nathana miałaby przyjechać do Londynu.
Ola zauważyła, że bardzo główkuje.
- Tak Agata... 2+2 to 4!
- Ale jesteś zabawna! - spojrzałam na nią. - Jest jakaś okazja z powodu jakiej Jessica mogłaby przyjechać do Londynu? - zapytałam.
- " z powodu jakiej " - przedrzeźniała mnie Ola. - Kurcze... to tak mądrze zabrzmiało. Brałaś coś dzisiaj?
- Ola! - zmierzyłam ją wzrokiem.
- Britain's Got Talent... - mówiła wybierając lakier do paznokci.
" Jasne. O której? X " - odpisałam Nathanowi.
" Tak właściwie to ona już czeka... X " - dostałam odpowiedź po kilku sekundach.
- Nooo... to jedziemy. - zeszłam z wygodnego fotela i ruszyłam w stronę drzwi.
- Niech zgadnę! - Ola wzięła torebkę uważając na swoje świeżo pomalowane paznokcie. - Jessica czeka na nas na dworcu.
- Skąd wiesz? - zdziwiona przytrzymywałam jej drzwi.
- Bo... w odróżnieniu od ciebie m,am mózg i go używam!

Wsiadłyśmy do metra i ruszyłyśmy po Jess.
Siostra Nathana musiała na nas trochę poczekać bo wsiadłyśmy w nie to metro co trzeba, a gdy już wsiadłyśmy we właściwe... zgubiłyśmy się kilka minut po wyjściu z niego.
Jakimś cudem jednak dotarłyśmy na dworzec.
Jessica stała zmarznięta.
Gdy nas zobaczyła od razu wzięła swoją torbę i ruszyła w naszą stronę.
Droga powrotna też trochę trwała... no ale jakoś w końcu znalazłyśmy się w domu.
Od razu pokazałam Jess jej pokój.
Znajdował się przy salonie, nie tak jak reszta na górze.. no ale był to nasz jedyny pokój gościny po tym jak z dwóch pozostałych zrobiliśmy sobie garderobę i pokój ze słodyczami... który niestety zawsze jest pusty.

- Yoooo! - nagle wielkie drewniane drzwi się otworzyły i zobaczyłyśmy uradowanego Toma, a za nim resztę chłopców.
- A co wy tak szybko? - zdziwiła się Ola. - Jest dopiero 18!
Max podszedł do niej i pociągnął ja za rękę.
- Bo jutro jest balanga i musimy odpocząć! - zaczął robić dziwne ruchy na około Oli.
- Taaaak... to my was zostawimy chyba, nie? - rozejrzałam się.
- Zostawmy ich samych... - mowił zniesmaczony Nathan.
- Tak tak! Idźcie! - Max sie wyszczerzył.
Już miałam wchodzić po schodach gdy zaczęłam się zastanawiać dlaczego to my mamy iść na górę.
- E! Wy idźcie na górę! - krzyknęłam.
Ani Max ani Ola jakoś szczególnie się ze mną nie sprzeczali.
Max wziął Ole na ręcę i pognał do sypialni.

Stęsknione papużki ♥

Po kilkudziesięciu minutach chłopcy pożegnali się z fankami i ruszyli do vana, w którym czekałyśmy z Olą.
Oczywiście Max od razu zajął miejsce przy Oli... chociaż nie wiem czy można to po prostu nazwać zajęciem miejsca.
Wybiegł z lotniska jak poparzony.
Gdy rzucał się do auta trochę się przestraszyłam... siedziałam koło Oli a ten jednym ruchem ręki dał mi do zrozumienia, że mam się przesiąść... Ale zanim wskazał mi inny fotel wpadł do auta i przytulił Olę z takim impetem, ze moja skromna osoba rozplaszczyła się na ogromnej przyciemnianej szybie.
Zmarnowana wstałam ze swojego miejsca i przecisnęłam się obok zakochanej pary, która jak zwykle okazywała sobie uczucia.
Usiadłam za papużkami i czekałam na Nathana.
Szedł wolnym krokiem ponieważ cały czas podbiegała do niego jakaś fanka.
Było widać, że jest zmęczony, ale udawał wypoczętego i szczęśliwego.
Wreszcie dostał się do vana.
Wchodząc uśmiechnął się do mnie słodko.
- O Boże... - przystanął przy naszych zakochańcach. - Może wrócimy metrem? - popatrzał na Martina.
- Macie. - Max na chwile przestał całować Olę i podał Nathanowi torebki na wymioty.
- Ale... po co? - patrzał zdziwiony Nath. - Aaaa... rozumiem... - dodał po chwili i usiadł koło mnie.

Droga z lotniska do domu zwykle zajmuje nam ok. 30 minut, ale tym razem były straszne korki.
W domu pojawiliśmy się po 17.
Nareesha i Kelsey stały przy drzwiach i czekały na swoich ukochanych.
Gdy wszyscy się ze sobą przywitali weszliśmy do domu.
Chłopcy ze względu na różnicę czasów byli strasznie zmęczeni... my z dziewczynami też nie byłyśmy szczególnie wypoczęte wiec zdecydowaliśmy, że pójdziemy się przespać.
Oczywiście... jak to my... przespaliśmy całą noc i połowę następnego dnia.
Obudziliśmy się grupo po 15.
Nikt nie miał na nic siły wiec zostaliśmy w łóżkach.

- Zróbmy coś twórczego! - krzyknęłam z mojego pokoju.
- Doooookładnie... - Ola mówiła wychodząc z łazienki. - Idź i zrób nam kolację! - oparła się o futrynę w drzwiach.
- Tyyy... patrz jak mnie rwie! - uśmiechnęłam się ironicznie.
- To dobrze bo jestem głodna! - rzuciła przez ramie i poszła do swojego ukochanego, który już od kilkunastu minut ją wołał.
- Wiesz co...? - Nathan spojrzał na mnie.
- Tak wiem! Ty też jesteś głodny! - wydarłam się i wyszłam spod kołdry.
Zdenerwowana zeszłam po schodach szybkim krokiem... to znaczy próbowałam zejść po schodach szybkim krokiem...
Nagle w całym domu rozległ się głośny huk.
- Aż tak ci śpieszno do zrobienia nam tej kolacji..? Awww... - Ola uśmiechała się ironicznie i podchodziła do schodów wtulona w Maxa.
Kiedy zobaczyła, że leżę na nich jak pokraka natychmiastowo zaczęła się śmiać.
Oczywiście zamiast mnie podnieść tak głośno się śmiała, że wszyscy w przeciągu kilku sekund zjawili się nade mną.
Po kilku minutach śmiechu Nathan pomógł mi wstać.
Ja poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia,  reszta rozeszła się do swoich pokoi... oczywiście Max z Olą w drodze do swojej sypialni nie umieli przestać okazywać sobie uczuć.

4.05.2012

Zakochance ♥

Tym razem cale i zdrowe dotarlysmy na lotnisko w Londynie.
- Brawo! Naprawde brawo! - Ola mowila z sarkazmem w glosie.
- Oh oh oh! - usmiechnelam sie ironicznie.
Byla 15:00.
Wiedzialysmy, ze chlopcy jakos o tej porze tez maja ladowacz USA, ale nie bylysmy pewne kiedy.
Wzielysmy swoje torby i...
- O moj boze! - stanelam przy drzwiach.
- Co? - Ola poprawiala swoja torbe. - O Fuck! - stanela kolo mnie.
- Nooo... to chlopcy sa gdzies w poblizu! - mowilam patrzac na ogromny tlum fanow.
- Ej... - Ola przegladala twittera. - Oni sa gdzies tutaj! - krzyknela i zaczela sie przeciskac pomiedzy fanami.
Oczywiscie polecialam od razu za nia.
Szlysmy na palcach, co chwile wystawiajac glowe nad tlum i wyszukujac chlopcow.
- Tam sa! - krzyknelam pokazujac palcem.
Ola strzelila face palma.
- Taaaak... no to pozdrow tego pana z piwnym brzuszkiem i jego zone!
- To jest kobieta?! - wytrzeszczylam oczy i przekrzywilam glowe. - Ty... no moze... - powiedzialam pod nosem i pobieglam za Ola.
Gdy fani zauwazyli, ze probujemy przedostac sie do chlopcow zrobili cos w stylu sciezki.
Odsuneli sie po srodku zostawiajac wolne miejsce.
- Aww.. jak slodko. - przystanelam na chwile.
- Tak, a teraz rusz dupsko bo sie zaraz rozmysla! - powiedziala Ola.
Nagle na koncu sciezki zobaczylysmy Jaya. Po nim pokazal sie Siva i Tom...
Gdy naszym oczom ukazal sie Max... Oli juz przy mnie nie bylo!
Biegla jak oszalala.
Rzucila sie Maxowi w ramiona a ten zdezorientowany nie wiedzial co ma robic.
Po krotkiej chwili rozpoznal jednak swaja narzeczona, rzucil wszystko co mial w rekach, objal ja i mocno pocalowal.
Ja szlam powoli wypatryjac Nathana.
- Cztery dni bez ciebie to jak cztery dni bez wody... - Nathan stal za mna i udawal romantyczny glos.
- Ccco?! - odwrocilam sie zdziwiona.
- Nie wyszlo? - spojrzal na mnie.
- Nie. - pokiwalam glowa.
Nathan usmiechnas sie i podszedl do mnie po czym mnie pocalowal.
Fanki ogladaly kazdy ruch Oli i Maxa jak rowniez moj i Nathana.
Brakowalo jedynie popcornu.
Odwrocilam sie za siebie.
Ola i Max nadal okazywali sobie uczucia.
Trzymajac sie z Nathanem za reke podeszlismy do nich.
- Ej! Bo sie zassiecie! - Nathan zasmial sie.
Max powoli odwrocil sie od Oli.
- Jejku... jak masz jakies problemy z zasysaniem to zglos sie do lekarza ok?- udawal zatroskany glos po czym delikatnie pocalowal Ole i usmiechnal sie do niej zagryzajac warge.
Do okola nas slychac bylo tylko " awwww ".
- Och jakie to bylo slodkie! A teraz chodz juz! Poczekamy w aucie! - mowilam lapiac Ole za reke. - Ej... - odwrocilam sie do zespolu. - A jest w ogole jakies auto?
Kev podal kluczyki Maxowi. Ten lekkim krokiem podszedl do Oli i schowal jej kluczyki do kieszeni... caly czas patrzac jej prosto w oczy.
Pocalowal ja i kolejny raz zagryzl warge.
Nogi pod Ola zmiekly. Nie umiala przestac patrzec sie na swojego ukochanego.
- O boze... - Nathan pokrecil glowa.
- Nie boziuj mi tutaj tylko bierz przyklad z kolegi! - powiedzialam.
Nathan podszedl do mnie nasladujac Maxa i popatrzal mi gleboko w oczy po czym pocalowal.
- Ej... zrobiles zeza...
- I badz tu romantycznym! - spojrzal na mnie.
- Oj oj oj... - podeszlam do niego i go pocalowalam.
Max podszedl do Oli i rowniez ja pocalowal.
- dobra dobra! bo niegdy nie dojedziemy do domu! - mowilam rozdielajac zakochanych.
Gdy wychodzilysmy z Ola z lotniska Max rzucil jej sexowne spojrzenie.

Kolejna pomylka ♥

Nadszedl dzien powrotu zespolu z USA do UK.
Z Ola mialysmy tego samego dnia samolot z Polski.
Planowo zdazylysmy na lot, ktory mial byc o 6:00.
Tym razem zanim wsiadlysmy do samolotu zapytalysmy sie kilku ludzi czy aby na pewno jest to lot do Londynu.
Wszyszyscy przytakiwali wiec wsiadlysmy do samolotu pewne, ze lecimy do Londynu.
Po 2 godzinach lotu samolot bezproblemowo wyladowal, a my wraz z Olaposzlysmy odebrac torby.
- Ty... ale fajny ten nowy terminal nie? - mowilam do Oli rozgladajac sie dookola.
- No... fajny! Ale tak jakos nie pasuje do reszty lotniska! - Ola czekala na swoj bagaz.
- Jak to nie pasuje? - zdziwilam sie.
- No bo cale lotnisko utrzymywane jest w kolorach bialym i niebieskim, a tu dup! Czerwien! - Ola podala mi torbe i ruszylysmy do wyjscia.
- No... faktycznie... dziwnie... - zatrzymalysmy sie przy automatycznych drzwiach.
- No widzisz? - drzwi sie otwarly. - A tu pomarancz! - Ola wysunela roczke ze swojej torby i szla przed siebie.
Ja jednak nadal stalam i sie rozgladalam.
- Olaaaa...? - powiedzialam niepewnie.
- Nie! Prosze cie... NIE! - odwrocila sie powoli.
- No chyba tak!

Zdezorientowane usiadlysmy na pobliskich krzeselkach i rozmyslalysmy co robic.
- Idzi sie kogos zapytaj gdzie jestesmy! - szturchnelam Ole.
- Tak... " Przepraszam? Nie wie pan gdzie przypadkiem jestesmy? Bo wie pan... przylecialam tutaj sobie samolotem, ale ni cholery nie wiem gdzie jestem! " - Ola zmierzyla mnie wzrokiem.

" Yeh... We aren't at Heathrow airport... But where are we?! " - dodalam tweeta na tittera.
- Ty! Uwazaj bo ci ktos napisze!! - usmiechnela sie ironicznie Ola.
" I see you probably. You're in Manchester! " - jakas fanka zespolo wyslala mi tweeta po czym podeszla do nas i chwile z nami porozmawiala.

Byla prawie 11:00 a my nadal nie wiedzialysmy co robic.
Ola spala obok mnie na fotelu i chyba snil sie jej Max poniewaz nie umiala przestac sie usmiechac.
Ja w tym czasie postanowilam, ze pojde popytac sie o najblizsze loty do Londynu.
Okazalo sie, ze jest taki i to juz za 20min.
- Ola!! - krzyczalam przez pol lotniska! - OOOOOLAAAAA!
- Yhm.. - mruczala kiedy do niej podeszlam.
- Wstawaj! Mamy samolot za 20min! - zbieralam wszystkie rzeczy.
- Gdzie tym razem? - podniosla glowe. - Do Kambodzy?!
- Gdzie...? - popatrzalam na nia. - No chodz! - krzyknelam idac w strone odprawy.

2.05.2012

Opalanko ♥

Gdy z Ola dolecialysmy do Polski strasznie sie zdziwilysmy.
Niebo bylo bezchmurne, slonce mocno swiecilo.
- Wiesz co...? Ja jednak ubiore bluze... - powiedzialam do Oli wstajac z fotela.
- Ja tez na wszelki wypadek... - Ola zerknela na zewnatrz przez okienko w samolocie.
Wszyscy ludzie zaczeli wysiadac.
Z Ola ruszylysmy gdzies na koncu... powoli wloklysmy sie do wyjscia.
Ola jeszcze w samolocie zalozyla przeciwsloneczne okulary, obciagnela bluze... i wyszla pierwsza.
- O ja pierdole! - odwrocila sie do mnie.
- O fuck! O fuck! O fuck! - powtarzalam powoli idac po schodach.
Ola gdy tylko zeszlysmy na tafle lotniska sciagnela swoja bluze.
Ja tez dlugo nie czekalam... zrobilam to od razu po niej, a z torby wyciagnelam czarne ray bany.
Na dworze bylo jakies... zwykla miara nie moze opisac jak cieplo bylo! Koniec kwietna a w sloncu nie da sie wytrzymac... z reszta w cieniu nie bylo lepiej! SIEKA!

Jakos dotarlysmy do domu.... oczywiscie podroz umilila nam klimatyzacja.
Wychodzac z auta calkiem pod domem uderzyla nas fala goraca... nie bylo tylko cieplo... bylo tez strasznie duszno.
Zmarnowane weszlysmy kazda do swojego domu.
Nawet nie bylysmy sie w stanie pozegnac.
Od razu po przekroczeniu progu rzucilam sie na swoje wielkie lozko.
Ola zapewne zrobila to samo.

Po pysznym obiedzie i krotkiej drzemce postanowilam, ze pojde po Ole zebysmy poszly sie troche opalic.
Ubralam sie tak jak na lato... pomimo tego wciaz bylo mi cieplo... za cieplo!
- Ola! - darlam sie na klatce.
Po kilku minutach Ola otworzyla drzwi.
- Wiesz co? Bo istnieje takie cos jak dzwonek... - usmiechnela sie ironicznie. - Albooo... jak nie chcesz dzwonic to patrz. - wyszla na klatke. - Tutaj sa drzwi, nie? I ty masz reke... i ty ja tak zwijasz i robisz * puk, puk * - tlumaczyla mi jak dziecku specjalnej troski.
- Aha... - skomentowalam oparta o porecz. - Idziesz sie opalac?! - zapytalam entuzjastycznie.
Oczywiscie pierwsza odpowiedzia Oli bylo " Nie " , jednak jakis cudem przekonalam ja do wyjscia.

- Ale cieplo! - narzekala Ola rozkladajac koc na zielonej trawie.
- A tam dupisz fleki! - rzucilam sie na koc. - O fuck! Wiesz... bo ja musze nogi rozprostowac! - wstalam szybko z koca.
- Ja jibi! No poloz sie! - mowila Ola poprawiajac koc kolo siebie.
Tak jak powiedziala tak tez zrobilam.
Polezalam doslownie 5 sekund gdy nagle na wysokosci moich oczu zobaczylam mrowke.
Zerwalam sie i siegnelam po butelke z woda!
- A masz ty wredziolko! Ja c na twoj koc nie wchodze! - walilam butelka.
- Ty wiesz, ze ona juz nie zyje nie? - Ola podniosla sie.
- Ymm... wiem... - uspokoilam sie i odlozylam butelke.
Polozylam sie ponownie i spojrzalam na przechodzacego obok golebia.
- Mrowki sie boisz a golebia nie?!
- No wiesz golab mi do dupy nie wejdzie! - zbulwersowalam sie i zalozylam okulary.

Po jakze tworczym pobycie na swiezym powietrzu wrocilysmy do domu.
Poszylsmy do mnie odniesc wszystkie rzeczy.
- Jaaaaaaa.... ale sie zjaralas!
- Tak?! - spojrzalam szybko na swoje rece.
- Ta! Pod pachami chyba! Nie no, ale jakby nas tak z murzynkami orownac to nie rozpoznali by ktora to ktora! - powiedziala Ola ironicznie.
W ogrodzie spedzilysmy kilka godzin. Niestety slonce nas nie zlapalo... a to pewnie dlatego, ze wiekszosc czasu spedzilysmy pod pawilonem.
Nagle do drzwi ktos zapukal.
- Ola... twoj lovelas na lini! - siostra Oli podala jej telefon.

Teatrzyk ♥

Wraz z Ola pomimo tego, ze przypadkiem znalazlysmy sie w USA postanowilysmy zostac tam do konca pobytu zespolu... czyli jakis tydzien.
Niestety juz na drugi dzien od przyjazdu okazalo sie, ze nasz plan nie wypali.
Do Oli zadzwonila mama...
Oli brat mial urodziny i specjalnie na ta okazje przyjechal do Polski.
Rodzenstwo nie widzialo sie bardzo dlugo poniewaz Ola zamieszkala w Londynie, a jej brat w Holandii.
Ola nie zastanawiala sie dlugo i oznajmila Maxowi, ze leci do Polski.
Max oczywiscie bardzo chcial pojechac z Ola, ale nie mogl.
- O czym rozmawiacie? - weszlam do ich sypialni z buzia pelna jedzenia.
- A ty znowu zresz?! - Ola spojrzala na mnie.
- A tam.. ciutenke... - mowiac to wkladalam kolejne orzeszki do buzi.
- O czym bajerujecie? - Nathan przelozyl batona do prawej reki, a lewa mnie objal.
- Ja jibi! - Ola zlapala sie za glowe.
- Chcesz? - usmiechnelam sie i wyciagnelam do niej dlon wypelniona orzeszkami.
Tak jak myslalam Ola nie odmowila, Max rowniez.
Po chwili rozmowy wyszlo na to, ze Ola wraca do Polski.
- ... No i niestety nie moge z nia leciec... - Max spuscil glowe.
- Chlopie! - klepnelam go w plecy. - Ja moge! - uradowalam sie.
- Ale polecialabys z nia? - Max popatrzal na mnie z nadzieja.
- No! A czemu nie?! Poza tym odwiedze swoja familie! - wyobrazilam sobie te wszystkie potrawy, ktore przyszykuje mama. - Zdecydowanie lece!
- A ty Nathan... zgodzilbys sie? - Max zapytal Nathana.
- No taaak... i tak sie zobaczymy za niecaly tydzien, nie?
- Tak! - mowilam wcinajac orzeszki.
Ola obserwowala nas podczas tego gdy ustalalismy wszystkie szczegoly.
- Ja przepraszam bardzo! - wstala z lozka na ktorym wszyscy siedzielismy. - Ja sie bardzo ciesze, ze sie tak o mnie martwicie... ale do cholery jasnej ja moge za mnie decydowac nie?
- Oj kochanie.. - Max pociagnal ja za reke. Usiadla. Pocalowal ja.
- Nie cieszysz sie, ze lece z toba?! - zapytalam z entuzjazmem i szturchnelam ja w ramie.
- A wiesz co...? - udawala, ze sie zastanawia. - Nie! - usmiechnela sie ironicznie. - Drzesz morde jak porabana, wywalasz sie na kazdym kroku... a poza tym tyle jedzenia w samolocie nie maja!
- O to juz sie nie martw... - mrugnelam do niej. - W sklepie obok hotelu sprzedaja dobre bulki.



Stalismy na lotnisku.
Na okolo nas bylo pelno ludzi, ale oczywiscie Oli i Maxowi to nie przeszkadzalo.. Musieli sie w koncu pozegnac!
- Awwww... - udawalam, ze wycieram lzy. - A teraz chodz bo zwymiotuje! - pociagnelam Ole.
- Cz cz cz czeeekaj! - Ola podbiegla do Maxa.
Kolejna seria czulych calusow, cieplych slowek...
Nathan spojrzal na mnie.
Podbieglam do niego nasladujac Ole.
- Och kochanie! Bede tak tesknila! Och Ach! - przedrzeznialam Ole.
- Oooo... teraz chodz wycalujmy sie za wszystkie czasy! Przeciez nie bedziemy sie widziec az piec dni! - Nathan zrobil wielkie oczy.
- Az piec dni?! Boze! Co ja bez ciebie zrobie? - nadal nasmiewalam sie z Oli i Maxa.
- A ja bez ciebie?! Boze... wycalujmy sie tak jakby jutra mialo nie byc...! - Nathan wybuchnal smiechem.
- No bardzo smieszne... bardzo! - Ola patrzala na nas krzywo.
- Patrz! - udawalam zaniepokojona. - I jak oni teraz to przezyja?! - spojrzalam na zegarek. - To juz 4 sekundy bez calowania!
- I ani sekundy dluzej! - Max namietnie pocalowal Ole.

24.04.2012

Ten usmiech ♥

Lapanie taksowki troche nam zajelo..
Nie bylysmy do konca przyzwyczajone do gwizdania na taksowke i zanim odkrylysmy ze sie tak robi to zespol zdazyl zmienic studio.
Na szczescie ktos wynalazl twittera...
Poinformowane ruszylysmy pod wskazany adres.
Tym razem wpuszczono nas do srodka...
Gdyby nie Ola, ktora sciemnila, ze jestesmy reporterkami stalybysmy i czekaly po raz kolejny na zespol jak glupie.
Tak jak nam kazano wjechalysmy na trzecie pietro.
Ola poszla do ubikacji, a ja pisalam mamie SMS'a, ze zyjemy... no bo przeciez od jakichs 10/11 godzin powinnysmy byc w Polsce.
Piszac SMS'a szlam powoli dlugim, ciemnym korytarzem.
Slyszalam z nad przeciwka jakies kroki, ale bylam pewna, ze czlowiek ktory zmierza w moja strone mnie wyminie.
Tak sie jednak nie stalo.
Wpadlismy na siebie i zderzylismy sie glowami.
Nie byloby w tym nic ekscytujacego gdyby nie to, ze chlopak ktory na mnie wpadl nazywal sie Nathan Sykes.
- Przepraszam.. - podniosl telefon, ktory mu upadl i ruszyl dalej.
- Ty sobie kpisz czy co?! Bo ja na przyklad nie wiem! - Ola wyszla z ubikacji.
- O! Ola?! - stanal zdziwiony. - A co ty tu robisz?
- Jaaaaaaasne! A ja to taka malutka, ze w ogole normalnie mnie nie widac! - zaczelam sie drzec.
- Agata? - zdziwil sie.
Obie z Ola zrobilysmy facepalm'a.
- Szkoda, ze nas nie rozpoznales troche wczesniej... Na przyklad jak stalysmy jak porabane, a ty chciales nas follow'owac na twitterze! - zbulwersowala sie Ola.
Nagle na korytarzu pojawil sie Max.
- Kochanie... co ty... tutaj... to ty?! - stanal jak wryty.
Po dlugich wyjasnieniach, ze to naprawde my Max podszedl do Oli i mocna ja pocalowal.
Nath zrobil podobnie.
Lekkim streszczeniem opowiedzialysmy wszystko co sie wydarzylo.
- Chodzcie nasze reporterki! - Max zagryzl warge i ruszyl przed nami.
Ola zaczela tracic rownowage.
- Max jeszcze jeden taki usmieszek a cie zabije! Ona potem mowi i mysli tylko o jednym! - krzyknelam.
Max nie zwrocil na mnie uwagi i znowu zrobil to samo.
Po raz kolejny go upomnialam, ale on znowu - jak na zlosc - usmiechnal sie w ten sposob, podszedl do Oli i ja pocalowal.

Fanki czy nie? ♥

- Sluchaj bo jest akcja! - zadzwonilam do Nathana.
- Jaka?! Za 3 minutki nas kreca...
- Nie wiem jak ci to powiedziec...
- Najlepiej szybko!
- Stoje sobie wlasnie z Ola pod budynkiem
- Jeeeej... ale frajda! - zasmial sie. - Ja juz musze konczyc! Kocham cie!
- Wal sie! - rzucilam telefonem.


Poczekalysmy z Ola az chlopcy skoncza wywiad... Troche to trwalo.
Ustawilysmy sie calkiem przy wejsciu i czekalysmy.
Nagle wyszedl Martin. Spojrzal na nas, pokrecil glowa i poszedl dalej.
Za nim wyszedl Siva i Jay... poszli prosto do vana.
- Chyba sobie kpicie! - krzyknelam.
- HA HA HA! Ale jestescie zabawni! - Ola usmiechnela sie ironicznie.
Wreszcie wyszli Max, Nathan i Tom.
Podeszli do nas jak gdyby nic z mysla, ze chcemy sobie zrobic z nimi zdjecia.
Myslalam, ze sobie zartuja. Wiec tez chcialam zazartowac.
- Follow'niecie mnie na twitterze!? - piszczalam.
- Jasne, podaj nicka.. - Nathan usmiechnal sie slodko.
W tym momencie kiedy ja robilam facepalm'a Ola probowala uswiadomic Maxowi, ze to ona.
On usmiechnal sie tylko i razem z Nathanem odeszli.
- Ja jibi... - Ola sie zalamala.
Gdy Tom wyciagnal do nas rece byam pewna, ze nas rozpoznal... ale nie! On poprostu chcial przytulic fanki.
Po chwili rowniez poszedl do vana.
- Oni sobie kpia! - Ola nie mogla uwierzyc.
Ludzie powoli sie rozeszli, a ja stalam z Ola jak wryta.
Dzwonilysmy do chlopakow, ale oni nie odbierali.
Postanowilysmy, ze pojedziemy do hotelu.

- Ty... ale teraz przynajmniej wiemy, ze nie zwracaja uwagi na wyglad fanek... - probowalam sie pocieszyc.
- Nawet mnie nie wkurzaj! - Ola otwierala drzwi do pokoju.
Od razu rzucilysmy sie na lozka i po raz kolejny probowalysmy sie dodzwonic do chlopcow.
Nadal nie odbierali wiec sprawdzilysmy ich twittery i dowiedzialysmy sie gdzie teraz sa.
- Jedziemy! - Ola wstala zdenerwowana.
- Taaa... do dupy na raki lapac szczupaki! - mowilam bjac sie poduszka.
- Niee... do VH1...
Wstalam zmarnowana i razem z Ola ruszylysmy lapac taksowke.

Nieugiety ochroniarz ♥

Po niezbyt udanym locie wyszlysmy z samolotu.
Ola nie byla do mnie przyjacielsko nastawiona wiec trzymalam dystans... i w przenosni i doslownie.
Szlam za nia jakies 6/7 metrow.
- Olaa... - powiedzialam pocichu.
Oczywiscie sie nie odezwala.
Nadal byla wkurzona o pomylke samolotow.
Ale tak wlasciwie to nie byla moja wina... Na lotnisku bylo duze zamieszanie! W miejscu gdzie stal samolot do Nowego Jorku powinien stac nasz samolot do Polski.
- Oluu... - zagadalam ponownie.
- Zamknij sie, zamknij sie, zamknij sie... - szla przed siebie.
- Jestesmy w Nowym Jorku! - krzyknelam tak szybko zeby nie zdazyla mi przerwac.
- Jestesmy w Nowym Jorku, Jestesmy w Nowym Jorku! - zaczela machac rekami i udawac
podekscytowana. - Super! - ruszyla dalej.
- Chlopcy sa tutaj... - szepnelam pod nosem i szlam za nia.
- Co?! - stanela. - Wiesz... Bo to calkiem zmienia postac rzeczy... - powoli sie odwracala.

Chwile pozniej wiedzialysmy dokladnie gdzie jest zespol.
Zamowilysmy taksowke i spod lotniska pojechalysmy w wyznaczone miejsce.

- Taaaak... - mowila Ola wysiadajac z taksowki.
Rozejrzalam sie dookola.
Mnostwo wysokich budynkow, klorowe bilbordy, rozni ludzie, szum, chalas...
- Yhm... tylko teraz w ktora strone pojsc? - zastanawialam sie.
Tysiace ludzi kolo nas wcale nie ulatwialo nam sprawy.
- Wiesz co...? Ty to lepiej nie wybieraj drogi! - Ola usmiechnela sie ironicznie.
Po dlugich naradach wciaz nie wiedzialysmy w ktora ulice skrecic.
- Rzucamy...
- Czym?! Twoja glowa chyba! - Ola spojrzala na mnie.
- Chodzilo mi o monete... ale spoko...
Moneta tez nie pomogla nam w wybraniu drogi.
Nagle zobaczylysmy czarnego wana.
Fotoreporterzy zaczeli sie kolo niego ustawiac.
Po krotkim czasie wysiedli z niego.... nasi chlopcy.
Przebieglysmy strasznie szeroka i ruchliwa ulice.
Juz mialysmy wchodzic do budynku gdy zaczymala nas ochrona.
- A panie gdzie? - zapytal wielki mezczyzna.
- My...? - Ola zmierzyla wzrokiem jego ogromne barki.
- Za tymi panami! - powiedzialam pewnie patrzac jak cienie zespolu przesuwaja sie po korytarzu.
- Tak jak reszta pan... - ochroniarz popatrzal na osoby za nami.
Fakt... fanow bylo duzo.
Kilka z nich rozpoznalo nas i powiedzialo ochroniarzowi wszystko.
On jednak stal nie ugiety.

" Oui " czy " Ni " ? ♥

Podczas gdy chlopcow nie bylo w domu ja i Ola mialysmy sie wybrac do Polski.
Samolot mialysmy w niedziele po 22:00.
... Oczywiscie o nim zapomnialysmy.
Na lotnisku pojawilysmy sie o 21:30... na szczescie lot byl opozniony.
Tego dnia na lotnisku byl jakis maly wypadek wiec w zwiazku z tym wszystkie loty sie poprzesuwaly.
Gdyby tego jeszcze bylo malo kazdy samolot zmienil terminal z ktorego mial leciec.
Zdezorientowane poszlysmy z Ola na odprawe...
Gdy przeszlysmy wszystkie procedury usiadlysmy przed ogromna szyba i ogladalysmy odlatujace maszyny.
Po pewnym czasie nadeszla pora na to zeby wsiadac do samolotu.
Poniewaz samolot stal calkiem przy lotnisku nie podjechal po nas zaden autobus ani nic w tym stylu.
Wyszlysmy na pas postoju i ruszylysmy w strone naszego samolotu.
- Gdzie ty idziesz? - spojrzalam na Ole, ktora ruszyla w calkiem inna strone.
- Do samolotu?
- Tu jest nasz! - wskazalam palcem na Airbusa.
- Taaaa... to wysokich lotow! - krzyknela Ola i poszla w strone samolotu ktory stal obok.
- No patrz! - podeszlam do jakiegos mezczyzny. - Czy ten samolot leci do Polski? - zapytalam.
Mezczyzna cos odpowiedzial...
- To bylo " oui " czy " ni "? - zastanawiala sie Ola.
- " Oui "... to francuz byl! Na bank! - mowilam do niewierzacej mi Oli.
- Powiem ci tak... - Ola zmienila kierunek. - Jezeli ten samolot nie leci do Polski... to i zabije ciebie i tego twojego francuzika... a potem kupie ci aparat sluchowy!
Troche sie zmieszalam, ale obie ruszylysmy do samolotu.

- Ymm... - zaczelam sie przeciagac.
Gdy wsiadalysmy na poklad postanowilysmy z Ola, ze sie troche przespimy.
Doslownie sekunde po mnie obudzila sie Ola.
- Odslon roletke.. - poprosila.
Tak tez zrobilam.
Podciagnelam roletke do gory i spojrzalam na widoki.
- Ty patrz... ale wysokie bloki! - zasmialam sie.
- Dlugo nas nie bylo w Polsce.. - Ola przegladala gazete. - Ty...czekaj! - dodala po chwili. - Czemu zrobilo sie tak jasno?! - wyjrzala za okno.
- A tam dupisz... jasno... - wzielam od niej gazete.
- Dziewczyno! Zabije cie!!!! - krzyczala.
Po kilkunastominotowym napadzie szalu Oli... zrozumialam dlaczego tak sie zlosci.
W glosnikach samolotu uslyszalam, ze zaraz londujemy... w Nowym Jorku...

22.04.2012

Usmiech ♥

Po sobocie spedzonej wraz z przyjaciolmi i rodzina nadszedl czas na niedziele...
Caly zespol mial sie wstawic o 15:00 na lotnisku.
Z Nathanem postanowilismy, ze wrocimy porannym pociagiem... w domu w Londynie bylismy po 9:00.
Ola i Max tez zdecydowali, ze wroca porannym samolotem... oczywiscie ich plan nie pyknal.
W domu pojawili sie po 12:00.
Wszyscy inni byli juz wlasciwie gotowi, a para golabeczkow wparowala uradowana do domu.
- Jak tam wszystkim minela sobota? - zapytala sie szczesliwa Ola.
- Wiecie co...? Ja chyba zaczne odwiedzac rodzine w Manchesterze... bo widze, ze tam dobre zielska sprzedaja... - mowil Jay patrzac na rozesmianych Maxa i Ole.
- O jakis ty zabawny... - Ola zmierzyla go wzrokiem.

Jako, ze mielismy chwile czasu postanowilismy, ze poogladamy zdjecia z poprzedniego dnia.
Naresha z Siva pokazali nam przeslodkie zdjecia ich chrzesnicy.
Tom zgubil aparat... wiec nic nam nie pokazal...
Jay notomiast nie mial innych zdjec niz zdjecia piw lub pijanych kolegow.
Gdy przyszla pora na mnie i na Nathana pokazalismy kilka zdjec z imprezy... natomiast gdy przyszla kolej Maxa i Oli...
Zaczelismy zalowac, ze takie cos wymyslilismy!
Na kazdym zdjeciu albo sie calowali, albo byli w siebie przeslodko wtuleni... nic by w tym nie bylo zlego gdyby nie to, ze zdjec bylo ponad 700!
- Dooobra... - wstalam z kanapy. - To wy sie tu zachwycajcie, a ja pojde zwymiotowac tecza!
- Siadaj! - Nath mnie pociagnal.
- Oszalales? - szepnelam mu na ucho. - Przeciez ja z tej slodkosci umre!
- Cichooo... wyslalem Maxowi na telefon przerobione fotki jego i Oli.
- Ale z ciebie bandyta... - usmiechnelam sie ironicznie.
- Och... zaraz zobaczysz! Siadaj!
Po kilkunastu przeslodkich zdjeciach nagle ukazalo sie troche inne zdjecie...
Glowa Maxa wklejona byla zamiast glowy starszego pana z piwnym brzuszkiem. Kolo niego stala kobieta z miotla - ktora bila mezczyzne - i oczywiscie zamiast twarzy kobiety byla twarz Oli.
Kolejne zdjecie przedstawialo meska postac - z glowa Maxa - myjaca podlogi na kolanach. Nad nim stala kobieta - z glowa Oli - z tluczkiem do miesa.
Max nerwowo przelatywal zdjecia... bylo ich strasznie duzo i wygladaly naprawde smiesznie.
Kazda przerobiona fotka ukazywala Ola jako kobiete ktora zneca sie nad swoim mezczyzna - w tej roli Maxem.
Wszyscy zaczeli sie smiac.
- Widzisz... to cie spotka jak nie bedziesz mnie sluchal! - Ola pogrozila mu palcem.
- A co mnie spotka jak zrobie to? - Max mocno pocalowal Ole.
- Pytanie chyba co mnie spotka! Juz wam mowie... ide zwymiotowac! - wstalam z kanapy i pobieglam w strone lazienki.

Tak jak nam kazano na lotnisku wstawilismy sie rowno o 15:00.
Po porozmawianiu z fanami, zrobieniu sobie z nimi fotek... chlopcy ruszyli w strone odpraw.
Oczywiscie wczesniej sie z nimi pozegnalysmy.
W przypadku moim i Kelsey nie trwalo to jakos mega dlugo...
Ale w przypadku Oli i Nareeshy....
Ola z Maxem... jak to Ola z Maxem... wiadomo co robili i kazdy byl tego swiadomy.
Ale Nareesha i Siva?!
- Chyba za duzo czasu przebywacie razem! - skomentowalam widok dwoch zakochanych par calujacych sie na srodku lotniska.
Po pewnym czasie pary sie... ze tak powiem uspokoily.
Zespol ruszyl na odprawe.
Nathan spojrzal na mnie slodko i wyslal mi buziaka.
Max spojrzal na Ole usmiechajac sie uroczo i zagryzajac warge.
- Noooo ludu! - krzyknelam patrzac jak zespol znikal za wielkimi drzwiami. - Chodz... juz sobie poszli... - mowilam do Oli wpatrzonej w drzwi. - No chodz! - pociagnelam ja.
- Ty patrz... jeden usmiech, a kurde.... konam... - mowila idac i wciaz patrzac sie na drzwi.

Papuzki + skype = ...? ♥

Jakims cudem z Nathanem dotarlismy do jego domu.
Z tego co napisala mi Ola jej i Maxowi zajelo to rownie duzo czasu.
Rodzina Nathana przyjela mnie bardzo dobrze.
Po paru chwilach poczulam sie jakbym znala ich od wiekow.
Ola w Manchesterze tez poczula sie chyba bardzo dobrze... poniewaz Max dodal na twittera zdjecie Oli z cala rodzina Maxa i podpisal : " The most important people for me! ".

Pod wieczor na impreze u Nathana zaczeli sie schodzic jego przyjaciele... a tak wlasciwie to przyjaciolki i to w dodatku jego siostry.
Po tlumie dziewczyn, ktore weszly do salonu wreszcie zjawil sie jego kumpel z dziecinstwa.
Nathan strasznie ucieszyl sie na jego widok.
- To co..? Zaczynamy impreze?! - powiedzial uradowany Nath.

Wlasciwie to wiekszosc wieczoru spedzilam z ciociami i mama Nathana.
Jego ciocie sa szalone wiec porobilysmy sobie kilka zdjec.
Po pewnym czasie do naszej " sesji " dolaczyla Jess - siostra Nathana oraz Nathan z najlepszym kumplem.
Bylam pewna, ze zdjecia zostana jedynie na naszych telefonach... lecz sie mylilam.
Po tym jak w domu zostala tylko rodzina Nathan, Jess i szalone ciotki zaczely dodawac zdjecia na twittera.
Ciocie Nathana wybraly zdjecia na ktore jakims cudem dalo sie patrzec... na zdjeciu, ktore dodala Jess wygladalam znacznie gorzej, - trzeba bylo zamknac jedno oko, a drugie zostawic lekko uchylone - natomiast na zdjeciu, ktore dodal Nathan wyszlam jak gremlin! Zamkniecie oczu i uciekanie nic by nie dalo!

Po ciezkiej nocce polozylam sie zmeczona do lozka.
- O nie... - przeszlam po Nathanie i poszlam po laptopa.
- Co ty kombinujesz? - zdziwil sie.
- Nasze golabeczki...
- Co nasze golabeczki? - zapytal.
- Stesknilam sie! - mowilam otwierajac laptopa.
Mialam wyslac Oli smsa zeby weszla na Skype'a, ale nagle na ekranie zobaczylam dwie calujace sie papuzki.
- Rob zdjecie! - szepnelam do Nathana.
Tak jak powiedzialam... tak tez zrobil.
Ola i Max nie zauwazyli, ze ich obserwujemy.
Nathan zdazyl dodac fotke na twittera.
Podpisal ja : " Guys! Even on skype?! C'mon! ".
Ola w telefonie miala ustawione, ze jezeli ktos z osob, ktore obserwuje doda tweeta z nia telefon zacznie wibrowac.
Tak tez sie stalo.
Ola chwycila telefon i zrobila wielkie oczy.
Pokazala szybko zdjecie Maxowi, ktory rowniez nie wiedzial co sie stalo.
Obydwoje zaczeli rozgladac sie po pokoju.
Z Nathanem zaczelismy sie tak glosno smiac, ze w koncu nas zauwazyli.
- No baaardzo smieszne! Bardzo! - zdenerwowala sie Ola.
- Ale wy jestescie sweetasni... - wybuchnelam smiechem.

Daaawne czasy ♥

Przez cala podroz do Gloucester bylam pofilmowana.
Jak rodzina Nathana mnie odbierze, czy przypadkiem nie powiem czegos glupiego... O! Apropo mowienia glupich rzeczy to balam sie rowniez o Ole, ktora tez jechala na spotkanie z rodzina swojego ukochanego.

Jazda pociagiem strasznie mi sie dluzyla wiec postanowilam, ze wejde na twittera.
Zobaczylam, ze Ola do mnie napisala : " Think about what you say... ok?! Oh Wait..! You don't think... nevermind bbe! xx "
- O! Ola wyslala ci tweeta! - Nathan sie usmiechnal.
- O! Ty go retweetowales... I nie mam zielonego pojecia dlaczego! - udawalam entuzjastyczny glos Nathana.
- Oj no... no... no wiesz! Nie mysl tak o tym!
- Przeciez ja nie mysle...
Nathan pokrecil tylko glowa.

W Gloucester bylismy rowno o 9:15.
Zmeczeni podroza wysiedlismy i juz chcialam zamowic taksowke gdy Nathan sie odezwal.
- Noooo chodz... ja sie chce przejsc... - popatrzal zachecajaco.
- TY! Nie ja! - zaczelam wykrecac numer.
- Ale to niedaleko! - powiedzial lecz nie widac bylo po mnie zadnej reakcji. - Pff to pojde sam! - zaczal isc.
Gdy widzialam, ze sie odemnie oddala i wcale nie ma zamiaru wracac schowalam telefon do kieszeni i pomaszerowalam za nim.
To prawda.. dom Nathana byl niedaleko, ale oczywiscie Nathan chcial mi pokazac kilka waznych miejsc z jego dziecinstwa.
- O.. Patrz! Tutaj chodzilem grac w pilke! - mowil zafascynowany. - O! A tutaj chodzilem po lekcjach spiewac!- nie umial przestac.
Interesowalo mnie to co Nathan robil w przeszlosci wiec sluchalam go uwaznie... do tego czasu az zobaczylam, ze jest juz 10:20.
- Nathan... spoznimy sie... to znaczy juz jestesmy spoznieni. - mowiac to poczulam w kieszeni wibracje.
Dzwonila do mnie Ola.
- O! - Nathan nie zwracal uwagi na to co mowie. - A tutaj po raz pierwszy sie ca... - nagle przerwal.
- Co tam u ciebie Olu? - szybko odebralam telefon. - Czy moze Max tez cie oprowadza po Manchesterze i mowi gdzie sie calowal? - mowiac to patrzalam na Nathana.
- Dziewczyno... spotkalismy jego laski sprzed 6 lat! - Ola sie zalila.
- Nathan?! O jeju! Kochany! Dawno tutaj nie gosciles! - na chwile przerwalam rozmowe z Ola bo na Nathana rzucila sie jakas blondynka.
- Wez mi nawet nie mow... - odpowiedzialam Oli odchodzac na bok.
- Blondynka... ok 1.75m... tapeciara! A co u ciebie? - zapytala Ola.
- Blondynka... ok 1.75... gremlin! - skrzywilam sie.
Po krotkiej rozmowie z Ola dolaczylam do Nathana i do nieznajomej.
- Ekhem... - chrzaknelam.
- A wiec... To jest Agata, moja dziewczyna. To jest Rachel moja kolezanka z dawnych czasow. - Nath nas sobie przedstawil.
Rachel musiala byc kolezanka naprawde z daaaawnych czasow poniewaz nie umieli przestac rozmawiac.
Ja jedynie stalam poirytowana i smsowalam z rownie poirytowana Ola...

Wyborny stroj ♥

Po pogoni za Martinem bylismy tak zmeczeni, ze przespalismy reszte piatku.
Obudzilismy sie w sobote o 6:00.
No nie oszukujmy sie... sami sie nie obudzilismy! Byla to sprawka budzikow.
Ja z Nathanem mielismy jechac do Gloucester, Max z Ola do Manchesteru, Kelsey z Tomem po poludniu mieli jechac do Cardiff, Nareesha i Siva wieczorem chcieli odwiedzic chrzesnice, a Jay byl umowiony na nocny wypad z kumplami.
Tak wczesnie wstalismy tylko ja Nathan, Max i Ola.
Nasze papuzki mialy samolot do Manchesteru o 8:00, a my z Nathanem mielismy pociag do Gloucester o 7:15.
- A moze nie jedziemy...? - Nath wygladal na niezywego.
- Wstawaj! - zerwalam sie z lozka.
Bylam strasznie podekscytowana poniewaz po raz pierwszy mialam poznac rodzine Nathana.
Jego siostre i mame poznalam juz wczesniej, ale nikogo wiecej.
Jego przyjaciele wraz z najblizsza rodzinapostanowili, ze zorganizuja mu male przyjecie urodzinowe.
Chcialam wywolac jak najlepsze wrazenie.
Szybko sie umylam i ubralam.... To znaczy ubierac to sie szybko nie ubieralam poniewaz nie wiedzialam co na siebie wlozyc.
- Czy ty oszalalas?! - Ola myjac zeby postanowila, ze mnie " odwiedzi ".
Stanela i oparla sie o framuge drzwi.
- Co...? - mowilam wyrzucajac jeszcze wiecej ciuchow z szafy.
- A moze specjalnie na ta okazje pojedz sobie szybko do sklepu i kup droga sukienke?! - mowila udawanym entuzjastycznym glosem.
- A wiesz... - spojrzalam na nia odkladajac wszystkie ciuchy na bok. - To moze nie bylby taki zly pomysl...
- Jibnij sie w czolo bedzie wesolo! - pokrecila glowa i wyszla.
Ja zdolowana usiadlam na stercie ubran i nie wiedzialam co mam robic.
Nagle do pokoju wszedl gotowy do wyjscia Nathan.
- Ty jeszcze nie gotowa? - zalamal sie.
- Nie wiem co ubrac...
- Cos wygodnego. Spedzimy 2 godziny w pociagu! - mowiac to wzial mala torbe i zaczal schodzic po schodach.
- Strasznie mi pomogles... kochanie! - krzyknelam ironicznie.
W koncu po wielokrotnym spojrzeniu na zegar zdalam sobie sprawe, ze jest juz 6:40.
Wzielam granatowe jeansy, szara bluzke z dlugim rekawem i zwykla czarna bluze.
Stanelam przed lustrem.
- No to sie odwalilas dziewczyno... - popatrzalam na swoj jakze " elegancki " stroj.
Z domu wychodzilam razem z Ola i Maxem.
Nathan czekal na mnie w taksowce.
- Dziewczynoooo ale ty elegaaaanckaaa! - zasmiala sie Ola patrzac na moje sportowe buty. - Nie boj sie! I tak jedziesz na wies! - szepnela mi na ucho.
- Wal sie! - skrzywilam sie.
- Ty... w takim stroju to ja ci na gale oscara radze isc! - Max nasmiewal sie ze mnie.
- No zeby was nie rozerwalo z tego zachwytu! - usmiechnelam sie ironicznie po czym szybko sie z nimi pozegnalam.
Nasze glabeczki jechaly na lotnisko.
Max chcial przedstawic Ole swojej calej rodzinie.
Nie tylko tej najblizszej, ktora i tak juz ja znala.
- No i w koncu i tak sie ubralas tak jak zawsze... - Nathan sie usmiechnal kiedy wsiadalam do taksowki.
- Nie denerwoj mnie nawet. - trzasnelam drzwiami.
Nathan pocalowal mnie tylko i ruszylismy w strone stacji kolejowej.