16.01.2012

A gdzie chlopacy? ♥

6 godzin lotu za nami... Przespalysmy jakies 5 z nich.
Wyciagnelam laptopa i zasugerowalam dziewczyna, ze moze zrobimy sobie czat z chlopakami.
Niestety internet samolotowy tak sie cial ze od razu nas rozlaczylo.
- To co... dalej nie wiedza? - zapytala Patrycja.
- Nie... - odpowiedziala Ola.
- Moglybysmy ich poinformowac... ne ma nas kto z lotniska odebrac i przeciez oni maja trase, wiec to tak dziwnie. - powiedzialam.
- Dziwnie?! Siedzimy juz w samolocie... jestesmy prawie w polowie drogi, a tobie sie dopiero teraz wyrzuty sumienia wlaczyly? Trudno... pochodzimy sobie na koncerty! - odpowiedziala mi Ola.
Nie mialysmy zadnej motywacji zeby zadzwonic do chlopakow wiec polozylysmy sie spac. Obudzilo nas twarde ladowanie.
- O Boze! Zginelysmy! To znaczy gniemmm.... - krzyczac przestraszona zauwazylam ze caly samolot patrzy sie na mnie. - Witam pania! To... raczej ten... no... Hola? Good Morning? - starsza pani patrzala na mnie jak na dziwolaga. - Ta... to ja sie odwroce. - cala czerwona zaczelam sie pakowac.
- Tak! Pomalujemy sie w samolocie! - krzyknela Ola.
- O jejuuu... na lotnisku tez mozemy sie pomalowac.
- Nooo...! Szczegolnie, ze wszystko mamy w walizce... na samym dnie.
- Moja droga! - zlapalam ja za ramiona. - Kocham cie taka jaka jestes... i zawsze bede! - nasladowalam glos Maxa po czym wybuchlam smiechem.

Czekajac na torby nie moglam sie doczekac kiedy zobacze Nathana.
Moja torba jako ostatnia pojawila sie na tasmie. Zlapalam ja i poszlysmy w strone wyjscia.
Gdy wyszlysmy nigdzie nie umialysmy znalezc chlopakow.
- O w morde!!! - krzyknelam lapiac sie za glowe.
- Co?! - zapytala sie przejeta Ola.
- Oczywiscie zadzwonilysmy po chlopakow....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz